czwartek, 5 stycznia 2012

DOKĄD DOSZŁA AMERYKA ?


Dwa tygodnie po zamachach
 z 11 września 2001 roku napisałem artykuł pt. Dokąd zmierza Ameryka? Został opublikowany
w „Znakach Czasu” 10/2001.
Zapowiedziałem w nim pewne niebez­pieczne zmiany, które w efekcie tych zamachów nastąpią w Stanach Zjednoczonych. Po jedenastu latach część zapowiedzi się sprawdziła. Ostatnie wydarzenia w Stanach dowodzą, że pozostałe też się sprawdzą
Pisałem m.in. o tym, że ten bezprecedensowy zamach zmienił wszelkie dotychczasowe reguły
prowadzenia wojen; że potrzebne będą środki nadzwyczajne; zostaną odsunięte na bok wszelkie zasady, na straży których stali ojcowie Ameryki. Pisałem o ograniczeniu wolności obywatelskich, rozwinięciu systemu inwigilacji, kontrolowaniu wszelkich operacji finansowych, pozbawianiu ludzi wolności, a nawet likwidowaniu ich bez wyroku sądu — każdego, kto jedynie wyda się podejrzany o terroryzm. A to wszystko w imię zachowania bądź odbudowania zachwianego poczucia bezpieczeństwa Amerykanów, którzy się na to zgodzą, by tylko chronić swój materialny dobrobyt. Pisałem o zaakceptowaniu przez ten naród podwójnej moralności, która w poczuciu zagrożenia usprawiedliwi niemoralne posunięcia własnych władz popełniających mniejsze zło, by — jak będą twierdzić — umożliwić większe dobro. Tyle że paradoksalnie taką samą retoryką posługiwali się zamachowcy z 11 września — oni też chcieli większego dobra, dla którego byli gotowi poświęcić życie własne i przy okazji paru tysięcy innych ludzi. Czy mamy ich usprawiedliwić?
Zadałem wtedy pytanie, co będzie za powiedzmy dziesięć lat, gdy już nie będzie na świecie żadnej grupy terrorystycznej o podłożu islamsko-fundamentalistycznym. Czy rozbudowane służby specjalne, w których rękach znajdzie się tak olbrzymia władza, pozbawiona cywilnej kontroli, zechcą ją kiedyś oddać lub ograniczyć? Czy raczej w imię jej dalszego dzierżenia znajdą sobie nowego wroga, innych fundamentalistów do ścigania?
I minęło ponad dziesięć lat. W jednym na pewno się pomyliłem — islamski (i nie tylko) terroryzm nie zniknął. I to chyba byłby koniec pomyłek. Reszta pozostaje aktualna.
W dniu 15 grudnia ub.r. amerykański Kongres przegłosował ustawę o nazwie National Defense Authorization Act, która pozwala amerykańskiemu wojsku m.in. aresztować i bezterminowo przetrzymywać — bez udziału prokuratora, bez procesu czy wyroku sądu — podejrzanych o terroryzm cywili (łącznie z własnymi obywatelami) na całym świecie, z terytorium USA włącznie. Takie zamiary budzą poważne wątpliwości nawet wśród niektórych amerykańskich kongresmenów oraz organizacji broniących praw człowieka. Uważają oni, że to zbyt duża cena za utrzymanie bezpieczeństwa, i przypominają słowa Jamesa Madisona, jednego z ojców amerykańskiej konstytucji i Karty Praw: „Historia dowodzi, że sposoby obrony przed obcym zagrożeniem stają się instrumentem tyranii w domu”.
Przed jedenastu laty pytałem, dlaczego w czasopiśmie takim jak „Znaki Czasu” zwracamy uwagę na sprawy będące domeną raczej publicystyki politycznej. Odpowiedziałem wtedy, że dlatego, iż w 13. rozdziale Księgi Apokalipsy prorokowi Janowi ukazana została wizja zwierzęcia wychodzącego z ziemi, podobnego do baranka, ale mówiącego jak smok. Zwierzę to, nazywane w niektórych przekładach biblijnych bestią, będzie w czasach ostatecznych mocą prześladowczą, wrogą wobec ludu Bożego. Według liczącej około stu pięćdziesięciu lat adwentystycznej interpretacji tego proroctwa (zawartej m.in. w książce Ellen G. White pt. Wielki bój) zwierzę to symbolizuje Stany Zjednoczone Ameryki. Kraj podobny do baranka będącego symbolem Chrystusa. Kraj wolności, równości, gwarantujący prawo do życia i szczęścia każdemu obywatelowi, niezależnie od pochodzenia czy wyznania. Ale też kraj, który w pewnym momencie przemówi jak smok, będący symbolem szatana. Proroctwo przewidziało taki czas, w którym postanowienia władz amerykańskich zada­dzą kłam zasadom wolności i pokoju, jakie wcześniej uznawały za podwalinę swej polityki państwowej, a zastąpią je nietolerancją, prześladowaniami, przymusem, ekonomiczną kontrolą i ograniczaniem wolności.
Pytałem przed laty, czy coś takiego będzie kiedyś możliwe. Dziś twierdzę, że jest nie tylko możliwe, ale że już się dzieje, bo droga ku temu zastała otwarta. 
Andrzej Siciński  
Znaki Czasu styczeń 2012r. 

  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz