czwartek, 20 lutego 2014

DZIWNY ŚWIAT SEJMOWEJ KRUCHTY ( w Polsce)

Wysoka Izbo, proszę uprzejmie, gdy kiedykolwiek będziesz się wypowiadała za cały Naród, czyń to w taki sposób, aby nikt nie czuł się wykluczony z tej wspólnej i drogiej nam wszystkim zbiorowości, której walorem jest właśnie to, że ma różne tożsamości.
Pod koniec ubiegłego roku doszło do ważnego spotkania w jednej z warszawskich
świątyń, powstałej w połowie XX wieku po adaptacji budynku Instytutu Aleksandryjsko-Maryjskiego Wychowania Panien, dawnej żeńskiej szkoły średniej. Tamtego dnia główna nawa obiektu z miejscami dla 460 wiernych była już pusta. Kazalnica umieszczona na środku prezbiterium oczekiwała na kolejnego kaznodzieję, który nazajutrz miał wygłosić poranną homilię. Z lewej strony, tuż nad wejściem do zakrystii wisiał niezmiennie krzyż z figurą frasobliwego Chrystusa. W nieodległej kaplicy pw. Bogurodzicy Maryi Matki Kościoła, gdzie od 2006 roku znajdują się relikwie św. Joanny Beretty Molli, krzątał się kościelny, starając się nie przeszkadzać kilku osobom w ich wieczornych modlitwach.
Kilka metrów dalej toczyło się jednak burzliwe życie. W salce katechetycznej, trwało spotkanie rady parafialnej debatującej nad podjęciem uchwały o specjalnym uczczeniu pamięci jednego ze świętych sprzed 600 lat, mając na uwadze jego zasługi nie tylko dla miejscowych parafian, ale dla całego kraju, a może nawet Europy!
Jeden z uczestników spotkania cytuje na rozpoczęcie fragment projektu uchwały: [Uchwała ta] wpisuje się w szereg działań (…) które były wyrazem docenienia jego walki o prawdę, wierność Bożym przykazaniom oraz ofiarnej miłości do Ojczyzny. Niech pamięć jego działań zmierzających do wzbudzenia troski całego Narodu o wspólne dobro w duchu sprawiedliwości społecznej i miłości bliźniego będzie fundamentem naszej katolickiej tożsamości w Europie.
Inna osoba podaje jednak w wątpliwość, czy uchwała powinna się wypowiadać co do wierności Bożym przykazaniom, ponieważ w takich sprawach wypowiada się kolegium duchownych albo jakaś wspólnota wiernych. (…) Poza tym — kontynuuje — nie można mówić o „fundamencie naszej katolickiej tożsamości w Europie”, ponieważ pod tym projektem nie będą się mogli podpisać (…) prawosławni, którzy pewnie chętnie by się podpisali, ale katolikami nie są.
Szanowni państwo — przerywa milczenie jedna z parafianek — mówimy o człowieku świętym, który po wszystkich procedurach został uznany świętym. Zdumiewa mnie zdanie pana (…), który mówi, że tu musiałoby być grono wiernych. Właśnie my jesteśmy gronem wiernych i myślę, że prawie wszyscy. Jeśli pan się do nich nie wpisuje, to już jest pana sprawa.
Inna uczestniczka dyskusji dzieli się pewną refleksją: Chcę powiedzieć, że być może jest tak, że polskie społeczeństwo w przeważającej większości jest katolickie, ale na pewno faktem niezaprzeczalnym jest to, że znaczną część polskiego społeczeństwa stanowią inne wyznania albo osoby niewierzące. Dlatego takie sformułowanie (…) jakby życzeniowe: „niech stanie się fundamentem naszej katolickiej tożsamości”, idzie pewnie w kierunku przeciwnym do życzeń wielu Polaków. Myślę, że trudno nam (…) narzucać światopogląd.
Kolejna osoba przy głosie zdecydowanie wyraża zgoła odmienne stanowisko w kwestii nadania uchwale uniwersalnego brzmienia: Wolałbym, żeby nie doprowadzić do faktu, że mniejszości terroryzują większość, narzucają czy każą cenzurować, wyrzekać się pewnej tożsamości.
Po dyskusji nad poprawkami ostatecznie grono decyduje się jednak na pominięcie przymiotnika „katolickiej” w odniesieniu do tożsamości narodowej, sugerując, że przecież i tak wiadomo, o jaką tożsamość chodzi.
Kolejnym budzącym emocje słowem okazał się duchowy termin „wstawiennictwo”. Wśród radnych parafii znajdują się osoby, które starają się zastosować ów zwrot w uchwale, akcentując dzisiejszą rolę — żyjącego sześć wieków temu — zakonnika. Święty (…) jest np. patronem onkologii w Lublinie, ale jeszcze wielu innych, i wstawia się za tych chorych, i uprasza dla nich łaskę zdrowia i inne im potrzebne, więc uważam, że z punktu widzenia formacji katolickiej to „wstawiennictwo” jest potrzebne — brzmi uzasadnienie jednej z parafianek.
Temu stanowisku wtóruje inny głos wspierający użycie „wstawiennictwa”: (…) czy jak 90 procent osób w naszym kraju wierzy we wstawiennictwo, a 10 procent nie wierzy, to dlaczego mamy przyjmować rozwiązanie akceptowalne dla 10 procent, a nie dla 90? (…) To jest spór od dawna obecny w Europie, czy mniejszość narzuca rozwiązania większości, czy jednak większość ma prawo czuć się u siebie w kraju, jak u siebie.
W końcu do głosu dochodzi umiarkowany przedstawiciel rady parafialnej, proponując salomonowe rozwiązanie: Wstawiennictwo — jako były ministrant z całym szacunkiem odnoszę się do tych wątków — jest tylko elementem szerszej kwestii, jaką święty odegrał, czyli roli. Uważam, że sformułowanie: „o szczególnym znaczeniu roli, jaką święty odegrał w dziejach naszego kraju” dla osób wierzących obejmuje również wątek wstawiennictwa. To jest szersze podejście i tak bym proponował.
Po wielu sugestiach, gorących dyskusjach i poprawkach językowych rada parafialna zredagowała ostatecznie treść uchwały, która 6 grudnia 2013 roku została przyjęta przez ogół zgromadzenia. Można by nawet rzec „zgromadzenia narodowego”, bo faktycznie cała ta historia zdarzyła się nie w jednej ze stołecznych parafii — jakby się mogło wydawać — ale na posiedzeniu Komisji Kultury i Środków Przekazu w gmachu Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej!
Przytoczony przebieg debaty i używane w niej argumenty z zakresu teologii, mistyki i doktryn wiary w kontekście miejsca, w którym stanowi się świeckie prawo, niebezpiecznie oddalają Polskę od neutralnego światopoglądowo modelu państwowości. Wydaje się, że takie działania parlamentu kwestionują również zapisy samej konstytucji jako stojącej na straży równości wszystkich obywateli RP, choćby ze względu na przekonania religijne lub ich brak.
Wysoka Izbo, proszę uprzejmie, gdy kiedykolwiek będziesz się wypowiadała za cały Naród, czyń to w taki sposób, aby nikt nie czuł się wykluczony z tej wspólnej i drogiej wszystkim zbiorowości, której walorem jest właśnie to, że ma różne tożsamości.
Warto też zauważyć, że parlamentarzyści, pełniąc mandat, nie są „gronem wiernych”, jak zaznaczyła jedna z posłanek, ale ciałem ustawodawczym póki co oficjalnie świeckiego państwa. A co będzie, gdy za jakiś czas w wyniku europejskich ruchów migracyjnych i decyzji wyborców, do sejmu wejdzie inne „grono wiernych” o bardziej radykalnej tożsamości? Choćby dlatego warto dziś przestrzegać zasady rozdziału Kościoła od państwa i unikać wszystkiego, co ten rozdział czyni względnym.
Ostatecznie sejm uchwalił, że jednym z patronów 2014 roku został ks. Jan z Dukli, o którym powyżej dyskutowano. Wśród „przegranych” kandydatur byli m.in. Stefan Żeromski i Czesław Niemen. No cóż, naprawdę dziwny jest ten świat…     
Jan Kot

[Wypowiedzi oznaczone kursywą są cytatami ze stenogramów posiedzenia sejmowej komisji dostępnych na www.sejm.gov.pl].
 Znaki Czasu  luty 2014 r.   zachęcam  do  odwiedzenia bloga  www.tajemnicebiblii.blogspot.com.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz