środa, 31 grudnia 2014

JAK ŻYĆ ADWENTEM

Może nigdy nie czekaliście z praniem, aż skończą się wam wszystkie czyste koszule. Może nigdy nie musieliście jeść fast fooda w drodze do pracy, bo rano zaspaliście. Ale jeżeli jesteście w większości, to wiecie, co znaczy odkładać coś na ostatnią chwilę, a potem zwijać się jak w ukropie, żeby zdążyć. Na pewno wiecie, jak to jest. Wszyscy wiemy. Dlatego właśnie markety pod koniec tygodnia i dzień przed Gwiazdką pękają w szwach. I może dlatego tylu ludzi uważa szykowanie się na powtórne przyjście Chrystusa za wariactwo.
Gros chrześcijan chciałoby przygotować się na dzień powrotu Chrystusa i zdaje sobie sprawę, że przyjście Pana oznacza dzień sądu bez możliwości apelacji. Większość z nas jednak traktuje paruzję (drugi adwent) mniej więcej tak jak wizytę u dentysty, tzn. na pewno wiemy, że nastąpi, i faktycznie powinniśmy czyścić zęby nicią, ale kto z nas ma na to czas? Przecież musimy dziś pójść do fryzjera, zbilansować książeczkę czekową i wykombinować, co powiedzieć szwagrowi o terminie zwrotu zaciągniętej u niego pożyczki.
Udana zwłoka
Choć może dziwnie to zabrzmi, udana zwłoka musi być dobrze zaplanowana. Czemu? Bo nie można czekać do ostatniej chwili, chyba że ma się bardzo dobre informacje o tym, kiedy ten moment nastąpi.
Jeślibym na przykład powiedział wam, że zrobienie świątecznych sprawunków odłożę do Wigilii, moglibyście wziąć mnie za głupca. A gdybym powiedział, że kupno autocasco odłożę na dzień przed wypadkiem, wzięlibyście mnie za głupca do kwadratu.
Boże Narodzenie to ustalona data, którą znam zawczasu. Prawdopodobnie z dużym przybliżeniem mogę nawet przewidzieć pierwszy opad śniegu, zwłaszcza gdy bacznie śledzę prognozę pogody. Będę wiedzieć o tym z góry i mieć czas, żeby się przyszykować. Lecz jeśli zwlekam z przygotowaniami na przyjście Jezusa, to tak jakbym wiedział, kiedy ono nastąpi.
Paruzja przypomina miłość od pierwszego wejrzenia. Nieprzewidywalna? Zawsze. Kłopotliwa? Czasami. Przecudowna? O ile jesteśmy wolni. O ile z tego nieoczekiwanego momentu możemy uczynić początek czegoś pięknego. Jeżeli natomiast nie możemy, bo na przykład mamy żonę, sześcioro dzieci i kredyt hipoteczny na trzydzieści lat, wówczas miłość od pierwszego wejrzenia tylko nas unieszczęśliwi.
Oczywiście jeśli powtórne przyjście Jezusa naprawdę przypomina zakochanie się, nie będziemy zwlekać z przygotowaniami. Ba! Nie będziemy się ich mogli doczekać, starając się być rzeczywiście stale gotowi. Mało tego, Jezus powiedział, że właśnie taką postawę powinniśmy prezentować. Oświadczył, że musimy być zawsze gotowi na Jego powrót, bo nie możemy z góry wiedzieć, kiedy przyjdzie, podobnie jak nikt nie wie, kto wygra w totka.
Nie wiecie, którego dnia przyjdzie wasz Pan! (…). W chwili, kiedy się nie spodziewacie, Syn Człowieczy przyjdzie. (…). O tym, kiedy nadejdzie ten dzień i godzina, nikt nie wie: ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec”1.
Ilustracja
Gwoli wyjaśnienia Jezus opowiedział swoim naśladowcom dwie historie: jedną o człowieku, który się mocno zdziwił, gdy szef wrócił wcześniej, niż się tego spodziewał; drugą o grupie dziewcząt, które były bardzo zaskoczone, że wesele zaczęło się później, niż sądziły2. Obie historie opowiadają o ludziach, którym się wydawało, że wiedzą, kiedy trzeba być gotowym, i którzy strasznie się z powodu swoich domniemań rozczarowali.
W obydwu przypowieściach Bóg na pierwszy rzut oka przypomina nauczyciela od matematyki, który zawsze robi niezapowiedziane sprawdziany, wiecznie starając się przyłapać nas na czymś, czego nie wiemy. Ale gdy wspomnianym fragmentom Ewangelii św. Mateusza przyjrzymy się dokładniej, okaże się, że Jezus przypomina w nich raczej nauczyciela, który zaskakuje klasę oświadczeniem: „Jeśli będziecie odrabiać prace domowe, dam wam piątki na koniec roku bez żadnych sprawdzianów”.
Czy to dobra nowina? Tak, jeśli będziemy odrabiać prace domowe! Zła, jeśli nie będziemy.
Właśnie to chce nam przekazać Jezus. Nie kazał nam kupować broni ani długiej białej szaty. Nic z tych rzeczy! Polecił nam: zacisnąć zęby i wytrzymać — jak było z babcią, która pracowała na nocną zmianę, żeby opłacić studia mojej mamy; zachować czujność — jak było z ojcem, który czytał uważnie umowę, żeby nie dać się wykiwać facetowi sprzedającemu mi moje pierwsze auto; mieć oczy dookoła głowy — jak jest z każdą matką, która w centrum handlowym ciągle ma baczenie na swoje dziecko.
Nie są to rzeczy, które można ciach! wykonać szybciutko w ostatniej chwili, gdy nasza pociecha skończy już studia, gdy podpiszemy już umowę albo gdy nasze dziecko już się zgubi.
Jeszcze dwa przykłady
Jezus opowiedział kolejne dwie historie, chcąc się upewnić, czy dobrze zrozumieliśmy znaczenie przypowieści, tj. czy pojmujemy, jak zacisnąć zęby i wytrzymać, jak zachować czujność i jak mieć oczy dookoła głowy.
W pierwszej pewien człowiek pozostawił trzem pracownikom nadzór nad rodzinnym interesem, podczas gdy sam wybrał się w daleką podróż. Dwóch z nich dobrze wywiązało się z zadania, za co po powrocie chlebodawcy otrzymali nagrodę. Trzeci jednak tak się bał popełnić jakikolwiek błąd, że w ogóle nie kiwnął palcem, więc niezadowolony szef, gdy wrócił, zwolnił go3.
Brzmi złowieszczo? Jeśli tak, to zadajmy sobie pytanie, czemu utożsamiamy się z trzecim pracownikiem — a następnie przeczytajmy kolejną historię.
Sala sądowa. Wszyscy oskarżeni zaskoczeni werdyktami. Co takiego zrobiliśmy, żeśmy na to zasłużyli? — pytają.
Byliście dla mnie dobrzy — odpowiada Jezus jednym, a drugim oświadcza coś przeciwnego.
Co? Jak to? Kiedy? — wołają wszyscy. — W życiu Cię na oczy nie widzieliśmy!
Cokolwiek uczyniliście komuś w potrzebie — rzecze Jezus — mnieście to uczynili. Kiedykolwiek zlekceważyliście kogoś w potrzebie, mnieście zlekceważyli. Może osoba, która była głodna, której było zimno lub która znajdowała się w więzieniu, nie mogła wam odpłacić za to, coście uczynili lub czegoście nie uczynili. Ja jednak mogę wam odpłacić w Dniu Sądu4.
Jezus nie opowiedział nam tego jedynie po to, by skłonić nas do wrzucenia paru groszy do skarbonki UNICEF-u (choć to też dobry pomysł). Nie, mówił o tym, czego nam trzeba, abyśmy przysposobili się na Jego drugie przyjście. Pokazał rodzaj ludzi zawsze gotowych na Jego powrót.
Jak być gotowym na przyjście Pana
Ludzie, którzy są gotowi na spotkanie z Jezusem, nie siedzą z założonymi rękami, pucując swoje aureole, tylko pracują jak pszczółki. Ze wszystkich sił i wszelkimi środkami starają się pomagać innym. I nie ociągają się, bo wiedzą, że niektórzy potrzebują pomocy niezwłocznie: ciężarne nastolatki, uchodźcy, podopieczni hospicjów, dzieci w szpitalach chcące, by poczytać im na dobranoc.
Ludzie, którzy potrzebują szczególnej pomocy, na ogół nie mogą długo czekać. Nie dysponują środkami ani czasem. Przede wszystkim zaś wielu z nich brakuje nadziei. Ledwie tli się w nich wiara, że jeśli wytrzymają jeszcze trochę, los się do nich uśmiechnie. Pomagając, dajemy im tę nadzieję.
Pomyślcie o sytuacjach, które na cały dzień wprawiły was w dobry nastrój, bo na przykład ktoś celowo na waszych oczach zostawił wam monetę w wózku sklepowym. Jeżeli okażemy trochę spontanicznej dobroci, będziemy w stanie uczynić to samo dla innych. Możemy na przykład pomóc ludziom uwierzyć, że Bóg ich kocha, bo zobaczą w nas odrobinę Jego miłości. Możemy pomóc im uwierzyć, że Bóg ma dla nich lepsze jutro, bo dzięki nam będą mieć odrobinę lepszy dzień.
Możemy to robić codziennie. Nie musimy czekać na czasy końca, aby rozsiewać dookoła ziarna Bożej miłości. Nie, możemy to robić, będąc u fryzjera, bilansując książeczkę czekową albo rozmawiając ze szwagrem o pieniądzach, któreśmy od niego pożyczyli.
Czy to naprawdę wariactwo? Pod warunkiem że odłożymy to na później.
Przygotowanie się na powtórne przyjście Chrystusa nie kryje w sobie nic tajemniczego. Szykujemy się na nie tak samo jak na zmierzenie ciśnienia krwi albo wysłuchanie dziecka, gdy potrzebuje z kimś porozmawiać. Na czym to polega? Na byciu człowiekiem, który cały czas jest gotowy.
Innymi słowy, na ujrzenie powracającego Pana będziemy gotowi wówczas, jeżeli będziemy Go dostrzegać w każdym napotkanym człowieku.
Greg Brothers

1 Mt 24,42.44.36. 2 Zob. Mt 24,45-51; 25,1-13. 3 Zob. Mt 25,14-30. 4 Zob. Mt 25,31-46.

[Przedruk z „Signs of the Times” 5/2013. Tłum. Paweł Jarosław Kamiński dla www.adwentysci.waw.pl]

Biblijne fakty
na temat paruzji
Powtórne przyjście Chrystusa należy do najważniejszych prawd biblijnych. Wspomniane jest 250 razy w samym Nowym Testamencie, czyli w co 25. wersecie.
Paruzja to również obietnica, którą Jezus wyraźnie złożył, będąc na ziemi: „Nie pozwólcie, aby serca wasze były wstrząśnięte. Wierzycie w Boga i we Mnie wierzcie. W domu mego Ojca jest wiele mieszkań; gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Teraz idę tam, aby przygotować wam miejsce. A jeśli pójdę i przygotuję wam miejsce, to znowu powrócę i zabiorę was do siebie, abyście byli tam, gdzie Ja jestem”1.
Pokrzepiające słowa Chrystusa są pewne jak to, że dwa i dwa jest cztery. Mamy to jak w banku! To, że Jezus przyjdzie jeszcze na ziemię, jest tak pewne jak to, że 2000 lat temu żył na ziemi.
Chrystus raz złożył siebie w ofierze, żeby ponieść grzechy wielu, a potem objawi się już nie ze względu na grzech, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują”2.
W ostatnim rozdziale Biblii Jezus przyobiecał: „Oto wkrótce przyjdę i przyniosę ze sobą nagrodę. Odpłacę nią każdemu zgodnie z jego czynami”3.
G.B.
1 J 14,1-3. 2 Hbr 9,28. 3 Ap 22,12. Cytaty pochodzą z Biblii Tysiąclecia.
Znaki Czasu grudzień 2014 r. www.sklep.znakiczasu.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz