niedziela, 1 czerwca 2014

CHCIAŁABYM WIERZYĆ

Rozmowa o budowaniu zaufania

Zazdroszczę panu takiej mocnej wiary w Boga — powiedziała kobieta. — Też bym tak
chciała wierzyć, ale jak to
zrobić?
Musi pani wytworzyć z Nim więź — odpowiedział mężczyzna. — Apostoł Paweł uczy, że wiara jest ze słuchania Słowa Bożego. Trzeba je czytać. Najlepiej zacząć od Ewangelii.
Chcąc porównać rozwijanie zaufania do Boga do obdarzania zaufaniem ludzi, mężczyzna zapytał kobietę, czy ma przyjaciół i jak nawiązała z nimi przyjaźń.
Mam przyjaciółkę, z którą znam się 26 lat. Mieszkała w sąsiedztwie i pomagała mi, kiedy mój mąż był bardzo chory. Dużo rozmawiałyśmy. Przekonałam się do niej. I z czasem stała się moją przyjaciółką.
Podobnie jest z naszym zaufaniem do Boga — powiedział mężczyzna. — Do pewnego momentu tylko o Nim słyszymy, a potem, często gdy nadchodzi jakiś kryzys, poznajemy Go osobiście. Zaczynamy się Nim interesować. Poświęcamy Mu coraz więcej czasu. Przekonujemy się do Jego przyjaźni. Zaczynamy ufać, nawet jeśli wszystkiego nie rozumiemy. I to jest cała tajemnica zbawiennej wiary.
Żeby to zilustrować, mężczyzna narysował na kartce parowóz połączony z wagonem znakiem plus. Na lokomotywie napisał Chrystus, a na wagonie wyraz ja, po czym wyjaśnił:
Tą lokomotywą jest Chrystus, a wagonem jestem ja. Plus jest sprzężeniem, moją wiarą. Nie ona mnie zbawia, ale Chrystus. Wiara jedynie mnie z Nim łączy.
A czy do tego parowozu zostaną wrzucone moje grzechy? — zapytała kobieta.
Tak. Jezus zamienia czarny brud naszych grzechów na biały dym swojej czystości.
Potem mężczyzna postanowił wyjaśnić swojej rozmówczyni jeszcze kwestię podrzędnej roli emocji w relacjach z Bogiem.
Często w naszym życiu religijnym pojawiają się emocje. Nasz wiara nie powinna się na nich opierać. Przede wszystkim powinniśmy mieć świadomość zbawienia w Jezusie. To fakt niepodważalny. Nie powinny tego zmieniać ani nasze intelektualne wątpliwości, ani nastawienie emocjonalne. Musimy bardziej ufać faktom dotyczącym Bożego zbawienia, które opisuje Jego Słowo, niż naszym chwiejnym emocjom.
Dlaczego to takie ważne? — drążyła kobieta.
Bo wielu wątpi w swoją wiarę albo w autentyczność nawrócenia. Uważają, że coś w rodzaju uczuć religijnych jest warunkiem ich wiary albo ich zbawienia. Gdy odczuwają brak takich uczuć, myślą, że Bóg ich nie przyjął i ich nie miłuje.
Myślę, że zaczynam to rozumieć.
Niech pani sobie wyobrazi, że z grupą ludzi wędruje po górach wąską ścieżką nad krawędzią urwiska. Upadek oznacza pewną śmierć. Nagle ktoś podstawia pani nogę. Potyka się pani i zsuwa nad przepaść, ale jeszcze trzyma się rękami krawędzi. Siły szybko panią opuszczają. Nagle słyszy pani głos: Proszę mi podać rękę. Wciągnę panią. Co pani odpowie? Nie, dziękuję. Sama dam sobie radę? Albo: Nie, bo nie mam do pana zaufania? Czy też: Nie wierzę, że pan to potrafi?
Oczywiście, że szybko uchwyciłabym tę rękę i dała się wciągnąć na górę.
Naturalnie. Kontynuując wędrówkę, dla pewności trzyma pani mocno rękę swojego wybawcy. Ale to nie powstrzymuje złoczyńcy, który ponownie podstawia pani nogę. Tym razem zachwiała się pani, ale nie upadła. A gdyby z czasem puściła pani rękę swojego nowego przyjaciela i znowu upadła, on znów pomoże, a pani od razu z tej pomocy skorzysta, bo już pani doświadczyła, że jest godny zaufania.
Co pan chce tym zobrazować?
Wszyscy jesteśmy w podobnej sytuacji. Szatan nam wszystkim podstawia nogę. Wszyscy wisimy nad przepaścią. Jeżeli nie uchwycimy się ręki Jezusa, prędzej czy później zginiemy. Uchwycić się Jego ręki i mocno trzymać — to nasz ratunek.
Ale jak to dzieje się w praktyce?
To decyzja. Szczere uznanie, że nasze dalsze życie i zbawienie należą do Niego, i wyznanie Mu tego. Kiedyś pewien człowiek zapytał Jezusa, czy może uzdrowić jego dziecko. Miał wątpliwości. Jezus zwrócił mu na to uwagę. Wtedy ojciec dziecka powiedział: „Wierzę, pomóż niedowiarstwu memu”. Uchwycił się Zbawiciela tą małą ilością zaufania, jaką miał, mając nadzieję, że Jezus wzmocni jego wiarę. I tak się stało. Chrystus może wzmocnić także naszą wiarę przez różne doświadczenia.
Dotychczas myślałam, że do wiary potrzebne są pewne uzdolnienia albo odpowiednie wychowanie — stwierdziła kobieta. — Teraz widzę to inaczej.
Niektórym ludziom rzeczywiście trudno jest zaufać Bogu — przyznał mężczyzna. — Nie potrafią zaufać Bogu na skutek zaniedbań rodziców w dzieciństwie albo negatywnych doświadczeń, na przykład znęcania się emocjonalnego czy molestowania, rozwodu rodziców. To może zniszczyć ich zdolność do zaufania innym, w tym Bogu.
Na szczęście nie przeżyłam niczego takiego — powiedziała kobieta.
Tym bardziej nie powinno pani sprawiać trudności budowanie dobrych relacji z Bogiem. Gdy poznajemy Go bliżej, zaczynamy rozumieć Jego istotę i działanie. Nasze zaufanie do niego rośnie. Większość nie chce Go poznać bliżej, bo ma o Nim błędne wyobrażenie.
Oprac. O.D.

[Opracowano na podstawie książki Gerharda Padderatza pt. Wszechmogący? Bezsilny? Sprawiedliwy?, Warszawa 2011].
Znaki Czasu maj 2014 r.  www.sklep.zanakiczasu.pl



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz