środa, 20 listopada 2019

Misja Jezusa według Ellen White

Jedną z moich ulubionych książek jest „Pragnienie wieków” Ellen White. Wielokrotnie przekonałem się, jak silny jest związek tego, co pisała Ellen White, z Pismem Świętym. Wiem, że nie wszyscy to widzą, jednak nie chcę tu analizować powodów, chcę natomiast podkreślić to, że taki związek istnieje i jest dowodem na to, że Ellen White była inspirowana przez Boga we wszystkim co mówiła.

„Pragnienie wieków” to moim zdaniem najważniejsza książka napisana przez Ellen White. Dlaczego? Ponieważ w jej centrum jest Jezus Chrystus.

Kto wierzy w Syna Bożego, ma świadectwo w sobie. Kto nie wierzy w Boga, uczynił go kłamcą, gdyż nie uwierzył świadectwu, które Bóg złożył o Synu swoim. A takie jest to świadectwo, że żywot wieczny dał nam Bóg, a żywot ten jest w Synu jego. Kto ma Syna, ma żywot; kto nie ma Syna Bożego, nie ma żywota (1 J 5,10-12)

Jezus powiedział sam o sobie:

Ja jestem droga i prawda, i żywot, nikt nie przychodzi do Ojca, tylko przeze mnie (J 14,6)

Nasza przyszłość jest całkowicie uzależniona od tego, jakie mamy relacje z Jezusem Chrystusem. Nasz los uzależniony jest od tego, czy przylgnęliśmy do Niego tak, jak pewnego dnia przylgnął do Jezusa apostoł Paweł, który tak o tym napisał:

Z Chrystusem jestem ukrzyżowany, żyję więc już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus, a obecne życie moje w ciele jest życiem w wierze w Syna Bożego (Gal 2,20)

Jezus przybył na nasz świat dwa tysiące lat temu po to, aby każdy z nas miał możliwość przeżycia takiego samego doświadczenia, jakie było udziałem apostoła Pawła. Jest to jedyna droga prowadząca do życia wiecznego.

Co dokładnie zrobił Jezus podczas swojego pobytu na ziemi?
Wielu chrześcijan dyskutuje dzisiaj na temat celu misji Jezusa. Odpowiedź jest oczywiście w Piśmie Świętym, jednak pomimo tego, że wszyscy czytamy tą samą Biblię, to mamy różne poglądy na ten temat. Chcę tutaj pokazać co o tym napisała Ellen White w „Pragnieniu wieków”. W przytoczonych cytatach pozwolę sobie podkreślać pewne myśli.

Już na samym początku Ellen White napisała o Jezusie:

Już od wieczności Pan, Jezus Chrystus, był jedno z Ojcem; był „odzwierciedleniem Boga”, ucieleśnieniem Jego wielkości i majestatu, „odblaskiem Jego chwały”. To właśnie po to, aby ukazać tę chwałę, pojawił się na świecie. Przyszedł na ciemną od grzechu ziemię, aby unaocznić światło Bożej miłości, aby być „Bogiem z nami” (…) Jezus miał objawić Boga zarówno ludziom, jak i aniołom (PW 15).

Potrzeba tego objawienia wynikała z faktu, że na skutek grzechu obraz Boga przestał być wyraźnie widoczny dla ludzi.

Grzech ma swoje korzenie w koncentracji na samym sobie. Lucyfer, cherubin nakrywający, zapragnął być najważniejszym w niebie. Poszukiwał sposobów zdobycia kontroli nad niebiańskimi istotami i zastanawiał się nad tym, jak odprowadzić je od Stwórcy i zdobyć ich hołd dla siebie. Przedstawił Boga w złym świetle, przypisując Mu pragnienie samowywyższenia. Swoje złe cechy próbował przypisać kochającemu Stworzycielowi. W ten sposób zwiódł aniołów. W ten sam sposób zwiódł ludzi. Doprowadził ich do zwątpienia w Słowo Boga i nieufności wobec Jego dobroci. Ponieważ Bóg jest Bogiem sprawiedliwości i przeogromnego majestatu, szatan sprawił, że spoglądali na Niego jak na kogoś bezwzględnego i nieprzejednanego. (…)
Na ziemi panowała ciemność, ponieważ ludzie nie rozumieli Boga. Aby ponure cienie mogły zostać rozświetlone, a świat mógł powrócić do Boga, zwodzicielska moc szatana musiała zostać złamana. Nie można jednak było zrobić tego siłą, gdyż jest to sprzeczne z zasadami Bożego panowania; On pragnie służby jedynie z miłości: miłości nie da się nakazać, nie można jej zdobyć siłą czy autorytetem. Tylko miłość budzi miłość. Znać Boga to kochać GoJego charakter musi zostać ukazany w kontraście wobec charakteru szatanaTego dzieła mogła dokonać tylko jedna Istota we wszechświecie (PW 16-17).

Jezus powiedział:

A to jest żywot wieczny, aby poznali ciebie, jedynego prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, którego posłałeś (J 17,3)

Apostoł Jan wyjaśnił to, mówiąc:

A z tego wiemy, że go znamy, jeśli przykazania jego zachowujemy. Kto mówi: Znam go, a przykazań jego nie zachowuje, kłamcą jest i prawdy w nim nie ma (1 J 2,3-4).

Jan powtórzył tylko słowa Jezusa:

Jeśli mnie miłujecie, przykazań moich przestrzegać będziecie (J 14,15).

To dlatego Ellen White napisała, że „znać Boga to kochać Go”. Aby ludzie mogli pokochać Boga, najpierw musiała zostać objawiona prawda o Bogu, prawda o Jego miłości do nas, upadłych ludzi.

Szatan przedstawia Boże prawo miłości jako prawo samolubstwa i egoizmu. Twierdzi, że niemożliwe jest, aby ludzi byli posłuszni Jego zasadom. Winą za upadek naszych pierwszych rodziców oraz całe nieszczęście, jakie za sobą pociągnął, oskarżył on Stwórcę, prowadząc ludzi do spoglądania na Boga jako autora grzechu, cierpienia i śmierci. Jezus miał zdemaskować to zwiedzenie. Jako jeden z nas miał dać przykład posłuszeństwa(…) Czyniąc dobro i uzdrawiając wszystkich dotkniętych przez szatana, Jezus jasno przedstawił prawdziwy charakter Bożego prawa i naturę swojej służby. Jego życie świadczy o tym, że my także możemy być mu posłuszni (PW 19)

Dzięki odkupieńczemu dziełu Chrystusa panowanie Boga zostało usprawiedliwione. Wszechmogący przedstawiony jest jako Bóg miłości. Oskarżenia szatana zostają obalone, a jego charakter ujawniony. Bunt już nigdy nie nawiedzi wszechświata. Po wieczne czasy będziemy zabezpieczeni przed odstępstwem (PW 21)

Szatańskim zwiedzeniem jest pogląd mówiący, że niemożliwe jest aby człowiek żył zgodnie z Bożym prawem, a przecież dzisiaj wielu chrześcijan powtarza to, i co gorsze, robią to z przekonaniem, że taka jest prawda. Uważają, że Boże prawo jest jak niemiłe jarzmo i ciężkie brzemię, a przecież Jezus powiedział:

Jarzmo moje jest miłe, a brzemię moje lekkie (J 11,30)
Na tym bowiem polega miłość ku Bogu, że się przestrzega przykazań jego, a przykazania jego nie są uciążliwe (1 J 5,3)

To na skutek tego zwiedzenia wielu gorliwie wierzących ludzi jest przekonanych, że posłuszeństwo Bożemu prawu jest czymś złym, ponieważ mylą samo posłuszeństwo z niewłaściwym sposobem zachowywania posłuszeństwa. Uważają, że skoro człowiek nie jest w stanie sam z siebie zachowywać przykazań, to wszystko to co robimy w celu zachowania posłuszeństwa, jest niewłaściwe. A to prawdą już nie jest. Nie powinniśmy się skupiać na zachowywaniu przykazań, ponieważ ta droga prowadzi donikąd. Posłuszeństwo nie może być celem samym w sobie, ale owocem tego, co powinniśmy robić. A powinniśmy skupiać się na poznawaniu Boga. Im lepiej Go znamy, tym większa szansa na to, że Go pokochamy, a wtedy Boża miłość sprawi, że staniemy się posłuszni Bogu. Posłuszni nie z obowiązku, jak starali się to uzyskać faryzeusze, ale posłuszni z miłości. To dlatego miłość jest tak ważna, a bez niej jesteśmy niczym (1 Kor 13).

To dlatego szatan robi wszystko, aby ludzie nie zobaczyli Boga takim, jakim jest naprawdę. I zanim Jezus przyszedł na ten świat, szatan był już prawie pewien, że udało mu się osiągnąć ten cel.

Szatan triumfował, ponieważ udało mu się zafałszować obraz Boży w ludzkich umysłach. Wtedy przyszedł Jezus, aby odbudować w człowieku właściwy wizerunek jego Stwórcy. Nikt inny, jedynie Chrystus może na nowo ukształtować zniszczony przez grzech charakter. On przyszedł wygnać demony, które kontrolowały wolę. Przyszedł podnieść nas z prochu, na nowo ukształtować wypaczony charakter według Boskiego wzorca i uczynić go pięknym przez swą własną chwałę (PW 31).

Dokładnie to samo mówi nam apostoł Paweł:

My wszyscy tedy, z odsłoniętym obliczem, oglądając jak w zwierciadle chwałę Pana, zostajemy przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę, jak to sprawia Pan, który jest Duchem (2 Kor 3,18)

Niektórzy ludzie uważają, że Jezus zachował swoje posłuszeństwo, ponieważ jest Bogiem, a dla nas jest to niemożliwe. Prawda jest taka, że żaden człowiek nie jest w stanie uniknąć grzechu, tak jak to było z Jezusem, jednak każdy może porzucić grzech i zacząć żyć sprawiedliwym życiem. Nieprawdą też jest, że Jezus dysponował czymś, co dla nas jest niedostępne, a co jest niezbędne do porzucenia grzechu. Jezus pod każdym względem był podobny do nas, za wyjątkiem grzechu.

Jezus przyjął (…) człowieczeństwo, kiedy rasa ludzka była osłabiona czterema tysiącami lat grzechu. Jak każde dziecko Adama przyjął na siebie skutki działania wielkiego prawa dziedziczności. Jakie były te skutki, widać w historii Jego ziemskich przodków. Przyszedł z takim dziedzictwem, aby dzielić nasze troski i pokusy, a także dać nam przykład bezgrzesznego życia. (…) Stoczył bitwę, jaką stoczyć musi każde ludzkie dziecko, podejmując ryzyko upadku i wiecznej zguby (PW 36).

Jezus był narażony na ataki szatana tak samo, jak każdy z nas. Jego siłą była więź z Ojcem, pokazał nam swoim życiem, że jest to wystarczająca moc do tego, aby pokonać wszelkie pokusy i żyć bez grzechu. Swoim życiem dał nam przykład bezgrzesznego życia.

Był poddany wszelkim zmaganiom, z jakimi my musimy się zmierzyć, aby mógł stać się przykładem dla nas w dzieciństwie, młodości i wieku dojrzałym (PW 53)
Jezus jest dla nas przykładem. Wiele osób zatrzymuje się nad okresem Jego publicznej służby, pomijając lekcję płynącą z wczesnych lat Jego życia. A to właśnie Jego zachowanie w domu stanowi przykład dla wszystkich dzieci i młodych ludzi. Zbawiciel zniżył się do ubóstwa, aby pokazać, jak blisko możemy chodzić z Bogiem, nawet w takiej sytuacji. Żył, aby cieszyć, uczcić i sławić swego Ojca w zwykłych sprawach życia (PW 56)

Największym problemem człowieka jest serce. To dlatego Bóg powiedział:

I dam wam serce nowe, i ducha nowego dam do waszego wnętrza, i usunę z waszego ciała serce kamienne, a dam wam serce mięsiste (Ez 36,26)

Jednak Bóg nie robi tego wbrew naszej woli. Nie pozbawia nikogo tych rzeczy, których człowiek nie chce się pozbyć. A nie każdy z nas chce tak naprawdę, aby Bóg zmienił mu serce. Taka chęć to nie słowna deklaracja, ale bardzo głęboka potrzeba, to gorące pragnienie zmiany życia wbrew samemu sobie, wbrew grzesznej naturze, którą posiadamy od urodzenia. Bóg nie uszczęśliwia nas na siłę, działa dopiero wtedy, gdy prosimy Go o pomoc, i to prosimy z głębi serca. Aby obudziła się w nas taka potrzeba, takie pragnienie, musimy najpierw poznać Boga i zrozumieć jaki jest naprawdę. Musimy zrozumieć, że Bóg jest miłością, zrozumieć, że kocha nas pomimo tego jacy jesteśmy i musimy zapragnąć Jego obecności w naszym życiu. Najprostszą drogą do poznania Boga jest znalezienie prawdy o Nim w Jego Słowie.

Byłoby dobrze, gdybyśmy każdego dnia spędzali godzinę na rozmyślaniu o życiu Chrystusa. Rozważajmy je scena po scenie i niech wyobraźnia sięga do każdej z nich, uwzględniając szczególnie ostatnie dni przed Jego śmiercią. Kiedy w ten sposób zatrzymamy się nad Jego wielką ofiarą złożoną dla nas, nasza miłość ożywi się i zostaniemy głębiej przesiąknięci Jego Duchem. Skoro mamy być zbawieni, musimy odebrać lekcję pokuty i uniżenia u stóp krzyża.
Gdy spotykamy się razem. Możemy być błogosławieństwem dla siebie nawzajem. Jeżeli należymy do Chrystusa, nasze najsłodsze myśli będą związane właśnie z Nim. Będziemy uwielbiali o Nim rozmawiać, a nasze serca zmiękną pod boskim wpływem. Przyglądając się pięknu Jego charakteru, będziemy „przemienieni w ten sam obraz, z chwały w chwałę” (PW 64)

To co robił Jezus miało doprowadzić do „zmiękczenia” naszych serc. To nasze kamienne serca są tym, co blokuje nam drogę do zbawienia. Bóg nie wykonuje dosłownej operacji przeszczepu serca, robi to w sensie duchowym, ale podobnie, jak to ma miejsce w naszym życiu, najpierw pacjent musi wyrazić zgodę na ten zabieg. Swoim życiem i śmiercią na krzyżu Jezus przekonuje nas do tego, abyśmy zapragnęli tej operacji.

Jezus robił to przez trzydzieści lat. Pomimo wielu ataków szatana i przeszkód, jakie stawiali na Jego drodze ci, którymi szatan kierował, On cierpliwie podążał tą drogą, która objawiała pełnię Jego miłości do nas. „Tylko miłość budzi miłość”. W kazaniu na górze Jezus powiedział o tym, że powinniśmy kochać naszych nieprzyjaciół i modlić się za tych, którzy nas prześladują. I sam robił to, dając nam przykład:

Świt często zastawał Go w jakimś odosobnionym miejscu, rozmyślającego, studiującego Pisma lub zatopionego w modlitwie. Po tych cichych godzinach wracał do domu, aby na nowo podjąć się swych obowiązków i dać przykład cierpliwego trudu (PW 69).
Pragnął natchnąć nadzieją najbardziej szorstkich i nieobiecujących, zapewniając ich, że mogą stać się nienaganni i niewinni, otrzymując charakter, który objawi ich jako dzieci Boga (PW 70)
Wiedział, że jeżeli nie nastąpi zdecydowana zmiana zasad i celów życia ludzkości, wszyscy będą zgubieni. Stanowiło to brzemię Jego duszy i nikt nie był w stanie ocenić ciężaru, jaki na Nim spoczywał. Skoncentrowany na poważnym celu, realizował plan swojego życia, polegający na tym, że to On osobiście winien być światłością ludzi (PW 71)

Ja jestem światłością świata; kto idzie za mną, nie będzie chodził w ciemności (J 8,12)

Jezus objawia nam Królestwo Światłości, które jest przeciwieństwem królestwa ciemności.

W konflikcie między Księciem światła i przywódcą królestwa ciemności wchodziły w grę bardzo ważne dla świata kwestie. Po skuszeniu człowieka do grzechu szatan ogłosił, że ziemia należy do niego i nazwał siebie księciem tego świata. Podporządkowawszy swojej własnej naturze ojca i matkę naszej rasy, zaplanował, że założy tu swoje imperium. Orzekł, że ludzie wybrali go swoim władcą. Kontrolując ich, sprawował władzę nad światem (PW 86)

I wyprowadził go [Jezusa] na górę, i pokazał mu wszystkie królestwa świata w mgnieniu oka, i rzekł do niego diabeł: Dam ci tę całą władzę i chwałę ich, ponieważ została mi przekazana, i daję ją, komu chcę, jeśli więc Ty oddasz mi pokłon, cała ona twoja będzie (Łk 4,5-7)

Chrystus przyszedł obalić twierdzenia szatana. Jako Syn Człowieczy miał pozostać wierny Bogu. W ten sposób miał pokazać, że szatan nie zdobył całkowitej kontroli nad rodzajem ludzkim i że jego roszczenia co do świata są fałszywe. Wszyscy, którzy pragnęli wyzwolenia z jego mocy, mogliby zostać uwolnieni (PW 86)

Sposób uwolnienia jest tajemnicą planu zbawienia. To w ramach tego planu Jezus przybył na nasz świat. Jednak szatan nie był w stanie zrozumieć działania tego planu.

To, że Syn Boży ma przyjść na ziemię jako człowiek, napełniło go zdumieniem i lękiem. Nie potrafił pojąć misterium tego wielkiego poświęcenia. Jego samolubna dusza nie była w stanie zrozumieć takiej miłości do upadłej rasy (PW 87)

Egoizm jest cechą charakteru szatana, a człowiek jest od urodzenia, na skutek działania prawa dziedziczenia, posiadaczem grzesznej, egoistycznej natury. Dlatego jest niemożliwe, aby człowiek, który objawia cechy charakteru szatana, zrozumiał działanie plany zbawienia. Tylko ci, którzy oddali swoje życie Jezusowi, a ich życie zostało pozbawione uczynków ciała, mogą pojąć tę tajemnicę. Aby ją zrozumieć nie wystarczy szukać rozwiązania w Biblii. Najpierw trzeba pozwolić Bogu na usunięcie z serca tego, co pochodzi od szatana, przede wszystkim na usunięcie egoizmu. Pokora i świadomość własnej słabości są tym co jest niezbędne do właściwego zrozumienia planu zbawienia. I dlatego szatan nigdy tego planu w pełni nie zrozumie. I dlatego nigdy nie zrozumie, dlaczego Jezus dobrowolnie poddał się temu wszystkiemu, co spotkało Go na ziemi.

Chrystus nie miał używać boskiej mocy dla swojej własnej korzyści. Przyszedł znieść próby, jakie my musimy znosić, przynosząc nam przykład wiary i poddania (PW 91).
W Jezusie nie było niczego, co reagowałoby na sofistykę szatana. Nie zgadzał się na grzech. Nawet myślą nie poddał się pokusie. Tak samo może być z nami. Człowieczeństwo Chrystusa zjednoczyło się z boskością, był zdolny do walki, ponieważ zamieszkał w Nim Duch Święty. Przyszedł, aby uczynić nas uczestnikami boskiej natury. Tak długo, jak jesteśmy zjednoczeni z Nim przez wiarę, grzech nie ma nad nami panowania. Bóg sięga po naszą rękę wiary, aby nakierować ją tam, gdzie mocno uchwyci się bóstwa Chrystusa, abyśmy mogli osiągnąć doskonałość charakteru.
Chrystus pokazał nam, jak to jest możliwe (PW 94).

Doskonałość charakteru jest tym, co wszyscy uważamy za ważne, ale większość nie chce zaakceptować tego, że Biblia mówi o tej doskonałości jako czymś, co powinniśmy osiągnąć tu i teraz. Wielu chrześcijan uważa, że tę doskonałość osiągniemy kiedyś, w przyszłości, i będzie ona skutkiem działania, które Bóg podejmie bez naszego udziału. Inaczej mówiąc, słusznie uważają, że człowiek nie może samodzielnie zmienić swojego charakteru na doskonały, ale niesłusznie uważają, że w związku z tym nie musimy nic robić, aby stać się doskonałymi.

Co do samej możliwości, to Biblia mówi:

Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest (Mt 5,48)
Abyście byli doskonali i trwali we wszystkim, co jest wolą Bożą (Kol 4,12)
Abyście byli doskonali i nienaganni, nie mający żadnych braków (Jk 1,4)

Tak więc powinniśmy stać się doskonali tu i teraz, więc jeżeli tacy nie jesteśmy, to powinniśmy się zastanowić dlaczego. Może dlatego, że albo próbowaliśmy udoskonalić się samodzielnie, albo odrzuciliśmy wszelkie sposoby osiągnięcia doskonałości. Tymczasem właściwa droga polega na odrzuceniu prób samodoskonalenia i zrobienia wszystkiego, aby zbliżyć się do Jezusa. Tak, jak w życiu dwoje ludzi zbliża się do siebie, a poprzez coraz lepsze wzajemne poznanie, nawiązany zostaje coraz bliższy związek i ludzie stają się sobie coraz bliżsi. W ten sposób zaczynają się coraz bardziej nawzajem szanować, oraz są gotowi do coraz większego poświęcenia się dla dobra drugiej osoby. Kiedy taki związek łączy człowieka z Bogiem, to człowiek bez problemów zgadza się na to, aby Bóg udoskonalił jego charakter. Z przyjemnością odrzuca to, co nie podoba się Bogu.

Czy jest coś, co może przeszkodzić Bogu w wykonaniu tego dzieła? Tak, to my jesteśmy tą przeszkodą, a dokładniej nasze serca i przechowywane w nich upodobanie do grzechu. Problem nie leży po stronie Boga, On jest gotów zrobić wszystko, aby nam pomóc, a najlepszym tego dowodem jest to, co stało się na krzyżu Golgoty.

W przytoczonym wcześniej cytacie Ellen White stwierdziła, że Jezus „wiedział, że jeżeli nie nastąpi zdecydowana zmiana zasad i celów życia ludzkości, wszyscy będą zgubieni”. Na czym polega zmiana celów? To przede wszystkim zmiana priorytetów. To, co kiedyś wydawało się ważne, teraz stało się nieistotne; to co kiedyś było bardzo pożądane, teraz stało się czymś niechcianym. Podobnie z zasadami, ale tutaj zmiana polega na tym, że następuje odrzucenie zasad egoistycznych, i przyjęcie zasad opartych na miłości. Aby takie zmiany nastąpiły, musi zostać poruszone serce człowieka. Jednym z celów misji Jezusa było właśnie poruszenie naszych serc w taki sposób, aby w miejsce egoizmu znalazła się w nich miłość.

Misja Chrystusa mogła się spełnić jedynie poprzez cierpienie. Zbawiciel miał przed sobą życie pełne troski, trudu, zmagania i zakończone haniebną śmiercią. Musiał ponieść grzechy całego świata i doświadczyć oddzielenia od miłości Ojca (PW 98)

Ostatnie zdanie może sugerować, że pogląd o tym, że Jezus dosłownie wziął na siebie nasze grzechy, jest prawdziwy. I ponieważ dosłownie znalazły się na nim wszystkie grzechy ludzkości, to Bóg z powodu wstrętu i nienawiści do grzechu, odwrócił się od Jezusa. Jednak to wyjaśnienie nie jest zgodne z całym kontekstem Biblii, a przede wszystkim z obrazem Boga, który jest miłością. Jest inne wyjaśnienie, które nadaje tej wypowiedzi inny sens. Otóż Ojciec i Syn chcieli dać ludzkości ostateczny i niepodważalny dowód na to, że człowiek może zachować posłuszeństwo Bogu nawet w sytuacji, gdy nie czuje obecności Boga. Większość z nas nie ma tak naprawdę pojęcia o tym, czym jest brak obecności Boga, ponieważ On jest z nami cały czas. Wprawdzie nie czujemy tej obecności tak, jak moglibyśmy czuć, ale nie jesteśmy całkowicie pozbawieni obecności Boga. A z drugiej strony nikt z nas nie jest w stanie wyobrazić sobie takiego związku, jaki łączy Ojca i Syna. 

Ojciec nie odwrócił się od Syna, gdy ten wisiał na krzyżu, ale ukrył przed nim swoją obecność. A skutkiem tego było to, że Jezus czuł się tak, jakby grzechy całego świata spoczęły na Nim.

Oddzielenie się obecności Boga od Zbawiciela w godzinie najwyższej udręki przeszyło Jego serce smutkiem, którego człowiek nigdy w pełni nie zrozumie (…) Zupełna ciemność, niczym żałobny kir, otoczyła krzyż (…) W tej gęstej ciemności ukryła się obecność Boga. On czyni ciemność swoim namiotem i ukrywa swoją chwałę przed oczyma ludzkimi. Bóg i Jego święci aniołowie znajdowali się przy krzyżu. Ojciec był ze swoim Synem. Jednak Jego obecność nie ujawniała się (…) Chrystus nie mógł zostać wsparty przez obecność Ojca. Sam zmagał się z problemami i nie było przy Nim nikogo z ludzi (PW 607-608)

Jezus postawił sam siebie na miejscu największego grzesznika, chociaż sam był bez grzechu. Zrobił to zgadzając się na to, aby Ojciec zasłonił przed Nim swoją obecność. To była największa próba zarówno dla Syna jak i dla Ojca. Jezus jako człowiek żył w doskonałej łączności z Ojcem. Dzięki tej łączności zachowywał doskonałe posłuszeństwo Ojcu. Jednak aby całkowicie obalić oskarżenia szatana, Jezus musiał wykazać się posłuszeństwem opartym tylko na wierze, w sytuacji gdy został pozbawiony wszystkich widocznych i odczuwalnych znaków obecności Ojca. Jedyne co zostało Jezusowi, jedyne czego mógł się trzymać, była wiara w Ojca. Jak czuł się w trakcie tej próby Ojciec? Namiastką tego może być to, co czuje ziemski ojciec, kiedy widzi cierpiące dziecko i ma świadomość tego, że w tym momencie nie jest w stanie mu pomóc.

Chrystus wysączył ostatnie krople z kielicha ludzkiej niedoli. W ciągu tych strasznych godzin polegał na dowodach akceptacji ze strony Ojca, jakie zostały Mu udzielone dotychczas. Znał charakter swojego Ojca; rozumiał Jego sprawiedliwość, miłosierdzie i wielką miłość. Przez wiarę spoczął w Tym, któremu z ogromną radością zawsze był posłuszny. I kiedy w pokorze powierzył siebie Bogu, odczucie utraty przychylności Ojca odeszło. Chrystus stał się zwycięzcą przez wiarę (PW 610)

Zapowiedzią tej próby było to, co spotkało Hioba. Nieszczęścia które go spotkały nie były karą od Boga, ale skutkiem działalności szatana. Hiob jest po prostu symbolem Jezusa, zapowiedzią tego, co stało się z Chrystusem. Gdyby Bóg tego nie zabronił, to prawdopodobnie szatan w końcu zabiłby Hioba. W przypadku Jezusa takiego zakazu nie było, ponieważ charakter szatana musiał zostać w pełni ujawniony.
Misja Jezusa na ziemi zakończyła się tak naprawdę w niebie, kiedy po swoim zmartwychwstaniu Chrystus znalazł się przed Ojcem i powiedział:

Ojcze, skończyłem. Wykonałem Twoją wolę, mój Boże. Dokonałem dzieła odkupienia. Skoro stało się zadość Twej sprawiedliwości „Ojcze, chcę, aby także ci, których mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem”. Słychać głos Boga oznajmiający, że sprawiedliwości stało się zadość. Szatan jest pokonany. Ci, którzy na ziemi należą do Chrystusa w trudzie i zmaganiu są obdarowanymi „w Umiłowanym”. Zostają przed niebiańskimi aniołami i przedstawicielami nieupadłych światów ogłoszeni jako usprawiedliwieni (PW 671).

Na czym polega zaspokojenie Bożej sprawiedliwości?

Lecz gdy bezbożny odwróci się od wszystkich swoich grzechów, które popełnił, i będzie przestrzegał wszystkich moich przykazań, i będzie wykonywał prawo i sprawiedliwość, na pewno będzie żył, nie umrze (Ez 18,21)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz