niedziela, 10 listopada 2019

Śmierć Jezusa Chrystusa

Dlaczego Jezus zmarł na krzyżu? Czy ze względu na wymagania prawa, które mówi o śmierci grzesznika, a Jezus zmarł, ponieważ wziął na siebie nasze grzechy, a razem z nimi zapłatę za te grzechy, czyli śmierć?
Czy swoją śmiercią uwolnił nas od ciążącego na nas wyroku śmierci?
Myślę, że wielu chrześcijan tak właśnie to widzi. Czy mają rację?

Ten problem jest nie tylko poważny, ale też bardzo złożony, ponieważ wymaga znalezienia odpowiedzi na wiele różnych pytań.

Może zacznę od takiego pytania: Czy można grzechami jednej osoby obciążyć kogoś innego? Czy grzech może zostać zdjęty z grzesznika i położony na kogoś innego? Inaczej mówiąc, czy oczyszczenie z grzechów polega na fizycznym zdjęciu grzechów z grzesznika?

Słyszałem kiedyś takie porównanie, w którym grzesznikiem był kierowca, który przekroczył dozwoloną prędkość, co było symbolem grzechu, a następnie został ukarany mandatem, co z kolei było odpowiednikiem „zapłaty za grzech”. Jednak policjant, który wystawił mandat okazał się być miłosiernym człowiekiem i wziął na siebie ten mandat, co miało symbolizować miłosiernego Boga, który karą za nasze grzechy obciąża samego siebie, czyli Jezusa Chrystusa. 

Wszystkie tego typu porównania mają jedną podstawową wadę, traktują śmierć jako karę za grzech. I to w dodatku karę, która koniecznie musi zostać wykonana.
Czy Boże prawo żąda śmierci grzesznika? Co o tym mówi Biblia?

Ezechiela 18,20-24 Człowiek, który grzeszy, umrze. Syn nie poniesie kary za winę ojca ani ojciec nie poniesie kary za winę syna. Sprawiedliwość będzie zaliczona sprawiedliwemu, a bezbożność spadnie na bezbożnego. Lecz gdy bezbożny odwróci się od wszystkich swoich grzechów, które popełnił, i będzie przestrzegał wszystkich moich przykazań, i będzie wykonywał prawo i sprawiedliwość, na pewno będzie żył, nie umrze. Nie będzie mu się przypominać żadnych jego przestępstw, które popełnił, będzie żył przez sprawiedliwość, którą się kierował. Czy rzeczywiście mam upodobanie w śmierci bezbożnego - mówi Wszechmocny Pan - a nie raczej w tym, by się odwrócił od swoich dróg i żył? A gdy sprawiedliwy odwróci się od swojej sprawiedliwości i popełnia bezprawie, i czyni wszystkie te ohydne rzeczy, których dopuszcza się bezbożny, czy ma żyć? Nie będzie mu się przypominało tych wszystkich sprawiedliwych czynów, które spełnił; z powodu niewierności, której się dopuścił, i z powodu swojego grzechu, który popełnił, umrze!

Z tego fragmentu wynika kilka prawd.
Po pierwsze, odpowiedzialność za grzech spoczywa na grzeszniku, to znaczy nie można obciążyć konsekwencjami grzechu kogoś innego. „Syn nie poniesie kary za winę ojca ani ojciec nie poniesie kary za winę syna”.
Po drugie, każdy grzesznik może uniknąć konsekwencji grzechu, „zapłaty za grzech”, jeżeli „odwróci się od wszystkich swoich grzechów (…) i będzie przestrzegał wszystkich moich przykazań (…) na pewno będzie żył, nie umrze”.
Wreszcie po trzecie, grzesznik może żyć nie dlatego, że ktoś umarł za niego, ale dlatego, że odwrócił się od wszystkich swoich grzechów i zaczął przestrzegać wszystkich Bożych przykazań.

Jeżeli tak, to dlaczego Jezus zmarł na krzyżu? Jego śmierć, co wynika choćby 18 rozdziału Ezechiela, nie może być traktowana jako „zastępcza śmierć” poniesiona za człowieka. To nie jest tak, że Jezus został „ukarany” zamiast grzesznika i dlatego, ponieważ kara została już wymierzona, grzesznik nie zostanie już ukarany. Śmierć Jezusa była konieczna z innego powodu. Ponieważ warunkiem koniecznym do życia jest odwrócenie się od wszystkich grzechów, to właśnie do osiągnięcia tego celu była niezbędna śmierć Jezusa na krzyżu. 

Od momentu, kiedy Adam i Ewa zgrzeszyli, ludzie składali Bogu ofiary. To Bóg polecił ludziom, aby składali ofiary. W jakim celu? Czy Bóg potrzebował tych ofiar?

Psalm 50,8-13 Ganię cię z powodu krwawych ofiar twoich, całopalenia twoje są zawsze przede mną. Nie wezmę byka z domu twego ani kozłów z zagród twoich. Mój bowiem jest wszelki zwierz leśny, Tysiące zwierząt na górach. Znam wszelkie ptactwo gór i moje jest to, co rusza się na polach. Gdybym łaknął, nie mówiłbym ci o tym, Bo mój jest świat i to, co go napełnia. Czyż jadam mięso byków Albo piję krew kozłów?

Widać wyraźnie, że Bóg nie potrzebował tych ofiar, a w pewnym momencie nawet zaczął ich nienawidzić

Izajasza 1,11-13 Co mi po mnóstwie waszych krwawych ofiar - mówi Pan. Jestem syty całopaleń baranów i tłuszczu karmnych cieląt, a krwi byków i jagniąt, i kozłów nie pragnę. Gdy przychodzicie, aby zjawić się przed moim obliczem, któż tego żądał od was, abyście wydeptywali moje dziedzińce? Nie składajcie już ofiary daremnej, kadzenie, nowie i sabaty mi obrzydły, zwoływanie uroczystych zebrań - nie mogę ścierpieć świąt i uroczystości

Dlaczego Bóg wyraża tu swoją niechęć do tego, co przecież sam polecił robić? Przecież to Bóg ustalił cały system ceremonialny, którego istotnym elementem było składanie ofiar? Czy może być tak, że powodem Bożej niechęci było wypaczenie tego systemu? A przecież cały ten system był symbolem tego, co zrobił Jezus, był symbolem nie tylko śmierci Jezusa, ale całej Jego misji. Składanie ofiar miało wywołać taki sam efekt, jak śmierć Jezusa. A efektem tym miało być odwrócenie się grzeszników od wszystkich grzechów.

Przysłów 4,4 Niech się twoje serce mocno trzyma moich słów, przestrzegaj moich przykazań, a będziesz żył!
Przysłów 7,2-3 Strzeż moich przykazań, a będziesz żył, strzeż mojego wskazania jak swej źrenicy! Przywiąż je do swoich palców i wypisz je na tablicy swojego serca!

Żydzi wypaczyli cały system ofiarniczy. Miał on poruszać ich serca, miał im przypominać, że konsekwencją grzechu jest śmierć, czyli przelanie krwi. To dlatego grzesznicy mieli osobiście zabijać ofiary przyprowadzane do świątyni. Krew tych zwierząt mieli czuć na swoich rękach, a przede wszystkim krew niewinnych zwierząt miała poruszać ich sumienia. Jednak Żydzi dosyć szybko zaczęli traktować składanie ofiar tak samo, jak poganie. Uważali, że składają te ofiary Bogu i uważali, że sam fakt złożenia ofiary jest wypełnieniem Bożego polecenia. Tysiące zwierząt i tysiące litrów przelanej krwi przestały na nich robić jakiekolwiek wrażenie, nie poruszały ich sumień. Uważali, że są sposobem na oczyszczenie z grzechów. Zamiast odkryć duchowe, symboliczne znaczenie tego, co nakazał im Bóg, zadowalali się dosłownym wykonywaniem Bożych poleceń. Bóg powiedział o przywiązywaniu przykazań do palców? Zaczęli robić to dosłownie. I uważali, że właśnie o to chodziło Bogu. Bóg powiedział „Nie zabijaj”, więc nie zabijali, chyba że na polecenie Boga. Odebranie życia traktowali jako grzech, ale już myślenie o zabiciu kogoś nie było przez nich uważane za coś niezgodnego z prawem. Przyjmowali dosłowne znaczenie tego wszystkiego, co polecał im Bóg.

Jednak to nie Bóg potrzebował tych wszystkich ofiar, ale grzesznicy. Przelewana krew miała poruszać serca i wywoływać niechęć do grzechu, do każdego grzechu. Kulminacją całego systemu ofiarniczego była ofiara złożona dobrowolnie przez Jezusa. I tak jak zwierzęta składane w ofierze miały poruszać serca ludzi, tak samo ofiara Jezusa miała i ma poruszać serca.

Jednak wielu chrześcijan uważa dzisiaj, że Jezus wziął na siebie nasze grzechy i został ukarany śmiercią zamiast nas. Zdejmując z nas nasze grzechy uwolnił nas od konsekwencji naszych grzechów, czyli od śmierci, ponieważ razem z grzechami wziął na siebie także śmierć, która przysługuje grzesznikom. Przyjmują dosłowne znaczenie pewnych biblijnych cytatów, mówiących o śmierci Jezusa, na przykład tych:

Rzymian 5,6 Wszak Chrystus, gdy jeszcze byliśmy słabi, we właściwym czasie umarł za bezbożnych
1 Koryntian 15,3 Chrystus umarł za grzechy nasze według Pism

W ten sposób nie biorą pod uwagę duchowego wpływu ofiary Jezusa na ludzkie serca. Uważają tym samym, że rozwiązaniem problemu kierowcy ukaranego mandatem jest zapłacenie mandatu przez kogoś innego, a nie zmiana nastawienia kierowcy do jazdy niezgodnej z przepisami. Tymczasem w niebie znajdą się nie tyle ci kierowcy, których mandaty zostały zapłacone; co ci, którzy odrzucili swoje upodobanie do jazdy niezgodnej z przepisami i po prostu przestali otrzymywać mandaty. Oczywiście ich wcześniejsze mandaty zostały zapłacone, jednak o wiele ważniejsza była ich wewnętrzna przemiana.

Ofiara Jezusa może wpłynąć na serce grzesznika, powodując powstanie w nim niechęci i obrzydzenia do grzechu, a to prowadzi do odrzucenia grzechu. Jednak trudno jest uzyskać taki efekt, jeżeli przyjmuje się dosłowne znaczenie takich zdań, jak to: „Chrystus (…) wydał samego siebie za mnie” (Gal 2.20). Skoro Jezus wziął moje grzechy na siebie i umarł śmiercią, którą ja powinienem umrzeć, to znaczy że problem moich grzechów został rozwiązany. Wszystko co muszę zrobić, to uwierzyć w Jezusa: „Panowie, co mam czynić, abym był zbawiony? A oni [Paweł i Sylas] rzekli: UWIERZ W PANA JEZUSA, A BĘDZIESZ ZBAWIONY” (Dz 16,30-31). Czy tak rzeczywiście jest? 

Rzeczywiście do zbawienia wystarczy uwierzyć w Jezusa, ale wiara w Niego to nie przekonanie o tym, że On istnieje i że jest naszym Zbawcą. Wiara w Jezusa to taki rodzaj wiary, który przekształca grzesznika w nowego człowieka. Skutkiem prawdziwej wiary jest śmierć starego i narodzenie się nowego człowieka, oczywiście nie w dosłownym, ale duchowym znaczeniu. Wiara w Jezusa to przede wszystkim właściwe zrozumienie tego, co stało się w trakcie całego pobytu Jezusa na ziemi, a czego kulminacją był krzyż Golgoty. To jest właśnie ta prawda, która jest w stanie uwolnić każdego człowieka z niewoli grzechu, ale najpierw musi zostać przyjęta do serca.

Rzymian 3,23-25 Wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej, i są usprawiedliwieni darmo, z łaski jego, przez odkupienie w Chrystusie Jezusie, którego Bóg ustanowił jako ofiarę przebłagalną przez krew jego, skuteczną przez wiarę, dla okazania sprawiedliwości swojej przez to, że w cierpliwości Bożej pobłażliwie odniósł się do przedtem popełnionych grzechów

Kogo Bóg chciał „przebłagać” przy pomocy ofiary Jezusa? Może ktoś uważa, że samego siebie, że dopiero ofiara Jezusa skłoniła Boga Ojca do wybaczenie nam naszych grzechów, ale takie wyjaśnienie nie jest zgodne z Biblią. 

„Czy rzeczywiście mam upodobanie w śmierci bezbożnego - mówi Wszechmocny Pan - a nie raczej w tym, by się odwrócił od swoich dróg i żył?” (Ez 18,23). 

Boża sprawiedliwość jest „usatysfakcjonowana” samym odwróceniem się grzesznika od jego wszystkich grzechów. Nie jest jej już potrzebna śmierć takiego człowieka, byłego grzesznika, a tym bardziej nie jest jej potrzebna „ofiara zastępcza”. Ofiara Jezusa nie miała przebłagać Boga Ojca, ale nasze kamienne serca. „Wam to Bóg najpierw, wzbudziwszy Syna swego, posłał go, aby wam błogosławił, ODWRACAJĄC KAŻDEGO Z WAS OD ZŁOŚCI WASZYCH” (Dz 3,26).

Śmierć Jezusa ma skłaniać grzeszników do odwrócenia się od grzechu, a nie zdjęcie z grzesznika odpowiedzialności za grzech; ma skłonić grzesznika do porzucenia grzechu, a nie umożliwienie mu wiecznego życia w grzechu. Grzech jest zawsze związany z indywidualnymi decyzjami ludzi. Jezus swoim życiem i śmiercią objawił nam prawdę o Bogu, o Bożej miłości, a jednocześnie objawił też prawdę o grzechu, odkrywając przed nami prawdziwe skutki działania grzechu. Nam pozostawił decyzję, czy poznając prawdę pokochamy Boga, czy też raczej wybierzemy „miłość” do grzechu.

To my sami musimy podjąć decyzję, czy podczas czytania Biblii zadowalamy się dosłownym znaczeniem pewnych fragmentów mówiących o śmierci Jezusa, czy też raczej będziemy dążyli z całych sił do odkrycia ich prawdziwego, duchowego znaczenia. To każdy z nas musi zdecydować, czy czytając zdanie „Chrystus umarł za grzechy nasze”, rozumie je tak, że Chrystus dosłownie wziął na siebie nasze grzechy i umarł za nas; czy też raczej rozumie je tak, że Chrystus umarł  Z POWODU naszych grzechów, aby swoją śmiercią poruszyć nas tak, abyśmy zapragnęli odrzucenia wszystkich grzechów.

Jaka interpretacja zadowala moje serce? Czy ta dosłowna, która nie wymaga ode mnie żadnego wysiłku w celu osiągnięcia właściwego stanu ducha, czy też raczej ta, która uświadamia mi mój beznadziejny stan, a jednocześnie daje mi nadzieję, pokazując mi Tego, który chce pomóc mi zmienić mój beznadziejny stan?

Jezus kocha nas takimi, jakimi jesteśmy, ale kocha nas za bardzo, aby zostawić nas takimi, jakimi jesteśmy. Czy pozwolimy mu zrobić to, co On pragnie zrobić dla nas?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz