niedziela, 8 grudnia 2013

KAMIENNE SERCE

Zawieszony między niebem a ziemią Jezus miał dwóch łotrów po obu stronach.
Obaj skazani byli za to samo przestępstwo; obaj skazani na taką samą ohydną śmierć. Przechodzień nie od­różniłby jednego od drugiego. Jednak Jezus dostrzegł, iż jeden posiadał serce słuchające, a drugi — serce kamienne.
Ci dwaj łotrzy reprezentują wszystkich ludzi, jacy żyli i żyją na tej ziemi. Którym łotrem jesteś?
odejrzewam, że obaj łotrzy wi­dzieli Jezusa na sądzie i w dro­dze na Kalwarię i prawdopo-
dobnie słyszeli i widzieli Go podczas trzech i pół roku Jego publicznej służby. Na początku obaj drwili z Niego. Cierpienie sprawiło, że jeden z nich stał się bardziej zdesperowany i prowokujący — przeja­wiał cechy kamiennego serca. Z jego ust wydobywał się „pluton egzekucyjny” ciskający aluzjami i niedomówieniami na temat Jezusa. Był nawet skłonny, by wykorzystać Chrystusa ku włas­nym celom: „Jeśli jesteś Mesjaszem, to ratuj siebie i nas”1. Jego umysł był niewzruszony, niezmienny i kamienny.
Człowiek ten miał dużo wspólnego z Kajfaszem i innymi ludź­mi jego pokroju. Oni również chętnie posłużyliby się Jezusem dla własnych celów. Gdyby Jezus wspomógł ich taktykę, władzę i pozycję, obwołaliby Go jednym z nich. Chętnie podążyliby za Nim, pozbywając się Rzymian i podbijając świat. Jednak dlatego, że Jezus szukał serc, a nie próżności, wpływów czy imperiów, nie potrzebowali Go. Stali wokół krzyża, rozkoszując się Jego cier­pieniem, kpiąc, prowokując i poniżając Go.
Łotr po drugiej stronie Jezusa obserwował to, co miało miej­sce. Słuchał drwin wielkich wyznawców Kościoła i porównywał je do świadectw wygłoszonych przez przechodnia, który bronił Jezusa. Widział, jak Jezus poddał swoje mocne, umięśnione ciało na pokiereszowanie młotowi i gwoździom. Słyszał, jak szeptem wypowiadał modlitwę przebaczenia za swoich oprawców. Na­wet wtedy, gdy on sam klął w agonii, Duch Święty uformował w jego umyśle szereg dowodów i zobaczył w Jezusie — posinia­czonym, wyszydzonym i wiszącym na krzyżu — Baranka Bożego, który gładzi grzechy świata. Jego grzechy. Nadzieja zmieszała się z udręką, kiedy wykrzyknął te niezapomniane słowa, pełne wiary i pewności: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy wejdziesz do Króle­stwa swego”2.
Ci dwaj łotrzy reprezentują ciebie i mnie. Reprezentują wszyst­kich, którzy żyli na tej ziemi. Wszyscy zgrzeszyliśmy i zasługuje­my na śmierć. Jezus umarł za nas, ale nie wszyscy korzystamy z Jego ofiary. Dlaczego? Z powodu kamiennego serca!

Którym łotrem jesteś?

Który łotr przedstawia ciebie? Jestem pewny, że wszyscy chce­my identyfikować się z tym, któremu zostało obiecane miejsce w raju, ale spójrzmy nieco głębiej.
Czy rozumiesz niektóre rzeczy z takim przekonaniem, z taką pewnością, że nie uznajesz nikogo, kto widzi je inaczej lub na­ucza w inny sposób? Czy jesteś tak pewny co do własnego zro­zumienia danych kwestii, że wszczynasz swój mały dżihad przeciwko tym, którzy ośmielą się mieć inne przekonanie na ten temat? Czy jesteś uprzedzony, uparty i nierozsądny? Czy stajesz się wrogi, krytyczny i potępiający do takiego stopnia, że rujnujesz czyjąś reputację? Czy jesteś jak legaliści, którzy ukamienowali Szczepana3 — nieustępliwi, nieskłonni do obrócenia się ku głębszemu zrozu­mieniu tego, co prawdziwe? Czy jesteś oporny i myślisz, że wiesz wszystko, nie chcąc słuchać żadnych innych poglądów niż włas­ne? Jeśli tak, to zatkałeś swoje uszy i opierasz się wpływowi Ducha Świętego.
A może jesteś jak Szczepan, który stawił czoło tym złym, ka­miennym sercom, modląc się: „Panie, nie policz im grzechu tego”4?
Nikt z nas nie znajduje się po tej właściwej stronie cały czas, jednak która postawa dominuje w twoim życiu? Zapytaj swo­jego współmałżonka, dzieci, rodzeństwo, przyjaciół, krewnych, sąsiadów i współpracowników — tych, którzy powiedzą ci prawdę. Zapytaj, czy twoje serce jest kamienne, czy może potrafi słuchać. Jeśli masz serce kamien­ne, twoje małżeństwo najprawdopodobniej utknęło w martwym punkcie, twoje dzieci są zranione, a przyjaciele nieobecni lub obrażeni. To jasne, że wszyscy popełniamy błędy, jednak która strona dominuje w twoim życiu?
Czy twój miecz jest umazany krwią? Jeśli tak, potrzebujesz krwi, która została przelana pewnego dnia na Golgocie. Upuśćmy nasze miecze, odłóżmy obłudę i nauczmy się słuchać duchowymi uszami i kochać duchowym sercem. Są to nowe ser­ca i prawy duch, które Bóg próbuje w nas stworzyć5. Jego ofiara jest lekiem na kamienne serce. Po tym wszyscy poznają, że uczniami Jego jesteśmy — jeśli miłość wzajemną mieć będziemy6. Bezinteresowna miłość okaza­na innym daje świadectwo światu, że jesteśmy prawdziwymi uczniami naszego Mistrza. Jeśli nie ma ofiary, nie ma też miło­ści. Golgota pokazała światu największą ofiarę.
Kim są ci „inni”? To ci, z którymi się nie zgadzamy. Ci, którzy nas denerwują. Ci, z którymi nie można dojść do ładu. Współ­małżonek, który każdego dnia nas irytuje. Dzieci, które zacho­dzą nam za skórę. Krewni, z którymi nikt nie umie się dogadać. W ewangelii chodzi o śmierć, dzięki której można żyć. Panie, obdaruj mnie równowagą, której mi brak, bym kochał tych, których ko­chać trudno, i zaprzyjaźnił się z tymi, którzy nie mają przyjaciół.
Nic tak jasno nie ujawnia obecności kamiennego serca jak kontakt z sercem słuchającym. Słuchające serce Abla rozwście­czyło kamienne serce Kaina. Słuchające serce Dawida dręczyło kamienne serce króla Saula. Słuchające serca mędrców wzbu­rzyły kamienne serce Heroda. Jezus, najlepszy wzór słuchającego serca, przyciągał inne słuchające serca. Lecz kamienne serca zostały zatwardzone i odrzu­cone przez Niego.
A co z tobą? Co ze mną? Kiedy nadejdzie próba, staniemy po stronie Jezusa czy Cezara? Po stronie zasad czy poli­tyki? Po stronie wolności sumienia czy przesadnej kontroli?
Natężenie konfliktu pomiędzy słuchającymi i kamiennymi ser­cami można śledzić przez całe życie Jezusa, aż do momentu Jego śmierci na krzyżu.

Prostytutka
kontra pobożni

Kiedy rozmyślałem o różnicach pomiędzy kamiennymi i słucha­jącymi sercami, mój umysł zaczął zmagać się z tym, w jaki spo­sób Jezus postępował z każdym z nich. Zaczęło docierać do mnie, dlaczego podejście Jezusa tak bardzo się różniło w zależności od tego, z kim miał do czynienia. Był mądry i wnikliwy. Nie potępiał, choć jednocześnie wyjawiał sekrety serc. Był przystępny, ale i wy­magający. Wzbudzał głębokie kontrowersje, jednocześnie nigdy nie biorąc w nich udziału. Wyraźnie apelował do sumień ludzi, lecz nigdy nie wymuszał posłuszeństwa. Przedstawiał nieodparte argumenty, lecz nigdy nie przymuszał do zgody z Jego punktem widzenia. We wszystkich interakcjach z innymi Jezus miał jeden cel — pobudzić serce do słuchania. Kiedy osiągnął swój cel, pogłę­biał przekonanie, dopingował wiarę i umacniał decyzję. Jeśli jed­nak nie mógł pobudzić serca, często nie odpowiadał pytającym, wymijając się od odpowiedzi lub zmieniając temat.
Pewnego dnia grupa faryzeuszy i uczonych w Piśmie podeszła do Niego, ciągnąc za sobą przerażoną kobietę, którą oskarżyli o popełnienie cudzołóstwa7. Po swojej stronie mieli „prawdę”, panującą wówczas religię oraz „prawo”. Wypro­stowani, odziani w szaty pobożności chcieli sprowokować Jezu­sa: „Mojżesz w zakonie kazał nam takie kamienować. Ty zaś co mówisz?”.
Jezus zrozumiał, że zaplanowali przeciwko Niemu zasadzkę, by móc zebrać amunicję dla „plutonu egzekucyjnego”. Ich serca były w zmowie, niezmienne, uparte i kamienne. Jednak Jezus nie był zainteresowany kontratakiem czy ucieczką przed „plutonem egzekucyjnym”, a wydobyciem na wierzch słuchającego serca. Wiedział, że oskarżona kobieta je posiada. Stała tam okryta strachem, kuląc się w oczekiwaniu na pierwszy kamień. Znisz­czona poczuciem winy, wstydem, zakłopotaniem, prawie nie za­uważyła, jak jej oskarżyciele znikali jeden po drugim. W końcu Jezus cicho zapytał: „Kobieto! Gdzież są ci, co cię oskarżali? Nikt cię nie potępił?”. Drżąc, podniosła oczy. Rozejrzała się wokół, po czym odpowiedziała: „Nikt, Panie!”. A Jezus czule powiedział: „I Ja cię nie potępiam. Idź i odtąd już nie grzesz”. W tej kobiecie Jezus odnalazł słuchające serce.
Z faryzeuszami było inaczej. Pozornie nie zwracając uwagi na ich insynuacje, Jezus pochylił się i zaczął pisać palcem po ziemi. To niesamowicie ich rozdrażniło. Domagali się Jego uwagi. „A gdy nie przestawali pytać, podniósł się i rzekł do nich: Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci na nią kamieniem”. I znowu schylając się, kontynuował pisanie. Biblia nie mówi nam, co napisał, ale wierzę, że wypisał ich własne grzechy. Cokolwiek to było, wystarczyło, by uciszyć tych domaga­jących się swego obłudników. Kiedy czytali napisy na ziemi, ich własne sumienia uznały ich winnymi i odeszli jeden po drugim. To, co zobaczy­li, przekonało ich, że Jezus był w stanie zdemaskować więcej, niż chcieli przyznać. Jezus wołał do ich słuchających serc, jednak ich niezmienna, kamienna postawa odcięła Mu do nich dostęp.
Kamienne serca uwielbiają angażować się w niekończące się kłótnie, dyskusje, prowokacje i debaty, które nie mają sensu. Nie chcą zrozumieć problemu. Nie chcą znaleźć rozwiązania. Nie chcą naprawić tego, co zrobiły źle.
Jezus stawiał czoło kamiennym sercom raz za razem. Zawsze odmawiał wdawania się w dyskusję z takimi osobami. Rzadko kiedy bezpośrednio odpowiadał na ich pytania. Częściej sam za­dawał im pytania, by sprowokować w nich głębszą refleksję8. Opowiadał im przypowieści, by mo­gli sami siebie osądzić9. Czasami milczał — wydawał się nawet chłodny i niegrzeczny10. Innym razem karcił ich ciętymi napomnieniami11. Pod koniec swojej służby nawet wygłosił całe kazanie na temat kamiennych serc — nie po to, by dać upust rozgoryczeniu, ale dlatego, by pokazać, jak trudno jest się z nimi obchodzić12. Poradził swoim słuchaczom, by przestrzegali tego, co ich oponenci im poradzą, jeśli jest to zgodne z zasadami, jednak by nie naśladowali ich poczynań, gdyż będąc gorliwymi w pro­pagowaniu swojej religii, zapomnieli o praktycznym wymiarze tych zasad. Udając bardzo pobożnych na zewnątrz, unikają obowiązków, które wymagają samozaparcia. Przecedzając komara, połykają wielbłąda. Są jak pobielany grób — na zewnątrz czyści i piękni, ale wewnątrz pełni trupich kości i wszelakiej nieczysto­ści, niechętni do zamiany swego obecnego stanu na nowe życie.

Mów do mnie, Panie!

Słowa mądrości Jezusa do dwunastu uczniów brzmiały: „Zo­stawcie ich. Ślepi są przewodnikami ślepych”13. „Nie dawajcie psom tego, co jest święte, i nie rzucajcie pereł swoich przed wieprze, by ich snadź nie podeptały nogami swymi i obróciwszy się, nie rozszarpały was”14. Dlaczego? Bo nic dobrego z tego nie wyjdzie. Oni nie docenią pereł twojego czasu, opinii, energii czy indywidualności. Użyją ich tylko po to, aby wciągnąć cię jeszcze głębiej w bagno. Im głębiej w nie wcho­dzisz, tym bardziej cię ono pochłania.
Doświadczenie i przykład Jezusa nauczyły mnie pytać: Panie, czy ich serca są kamienne jak u faraona, czy posiadają słuchające serca jak trzej mędrcy? Mów do mnie, Panie. Pokaż mi poprzez ich słowa, czyny, oblicze, czy ich serca są kamienne, czy słuchające. Wtedy pokaż mi, jak chcesz, abym postąpił. Panie, jestem bezradny jak dziecko. Prowadź mnie jak ślepca przez la­birynt. Udziel mi Twojej mądrości, Twoich oczu i Twego serca, bym żył tak, jak Ty żyłeś.
Jeśli podobnie jak ja jesteś osobą, która lubi „naprawiać” rzeczy, trudno ci będzie po prostu zostawić zdarzenia lub osoby w Bożych rękach, ale taki przykład daje nam Jezus. Wiedział, że debaty, przymus, spory i pozakulisowe manewry tylko pogarszają sytuację. Często będziesz miał możliwość porozmawiania z tą osobą jeszcze raz, by zbadać grunt i zobaczyć, czy jej kamienne serce zmiękło choć trochę. Jeśli nie, nie ma sensu walić głową w mur. Twój Bóg cię poprowadzi. Jego Duch Święty wywrze na tobie wrażenie. Jego Słowo pokaże ci, z jakim sercem masz do czynienia i jak masz postąpić w każdej sytuacji.              

Jim Hohnberger
Znaki Czasu grudzien 2013 r. www.znakiczasu.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz