czwartek, 6 marca 2014

NOE PO HOLLYWOODZKU

Pod koniec marca na ekrany kin całego świata wchodzi nowy film Darrena Aronofsky’ego
pt. „Noe: wybrany przez Boga”. To hollywoodzka wersja biblijnej historii o Noem i ogólnoświatowym potopie w gwiazdorskiej obsadzie. Oby gwiazdy nie okazały się jedynym atutem tego filmu.
Reżyser Czarnego łabędziaPi do filmu o Noem zaprosił Russella Crowe’a z Gladiotora, Jennifer Conne-
lly z Pearl Harbour, Raya Winstone’a z Furii, Emmę Watson z Harry’ego Pottera i Anthony’ego Hopkinsa z Milczenia owiec. Obsada i filmowe zwiastuny zapowiadają interesujące kino i wysokobudżetowy obraz.
Poza Noem wśród odtwarzanych postaci obejrzymy takich biblijnych bohaterów jak patriarchów Matuzalema i Lamecha, synów Noego Sema, Chama i Jafeta, ale także Adama i Ewę, Kaina i Abla, Tubal Kaina i innych.
Według zapowiedzi dzieło Aronofsky’ego to jego własna wizja biblijnej historii, bardziej niż na Biblii oparta na komiksie pt. Noe: za niegodziwość ludzi. Oczywiście kanwą dla obu, i komiksu, i filmu, jest biblijna opowieść o potopie. Przedpotopowy świat Aronofsky’ego to miejsce bez nadziei, deszczu i zboża, rządzony przez samozwańczych przywódców barbarzyńskich hord. Jedynym sprawiedliwym jest Noe, ukazany jako doświadczony wojownik, mag (sic!) oraz uzdrowiciel, który pragnie tylko jednego — pokoju dla swojej rodziny. Bóg we śnie oznajmia mu, że wielka podłość człowieka sprowadziła na świat równie wielki gniew; że człowiek splugawił świat i napełnił go przemocą i dlatego świat musi zostać zniszczony. Ma nadejść wielka powódź. Noe zaś ma zbudować wielki statek, by ocalić niewinnych. W trailerach (zwiastunach) filmu padają zdania, że choć potop to „koniec świata”, to jednocześnie jest to „dopiero początek” nowego świata. Pojawiają się obrazy ludzi wrogich poczynaniom Noego, zwierząt samodzielnie przybywających do arki, deszczu zalewającego świat, wybuchających spod ziemi gejzerów wody, ludzi próbujących siłą wedrzeć się do już zamkniętej arki.
Zdania internautów jak zwykle są podzielone. Wielu jest zachwyconych zwiastunami filmu i spodziewa się świetnego filmu ze spektakularnymi efektami — czegoś w rodzaju Roku 2012 (obraz potopu niszczącego współczesny świat), tylko w innych realiach. Widzą w Noem: wybranym przez Boga zapowiedź dobrego „christian fantasy”, cokolwiek to oznacza. Twierdzą, że współczesnemu kinu brakuje takich opowieści.
Inni w samym tytule dopatrują się dewocji. Dla nich Noe kojarzy się automatycznie z potopem, potop zaś z Biblią, a Biblia z dewocją. Mają pretensje nawet do polskiego podtytułu filmu: „wybrany przez Boga”. Uważają, że polscy dystrybutorzy nadali filmowi taki tytuł dla zysku, by do kin masowo poszły „mohery”. Niektórzy ateiści obawiają się religijnych wątków w filmie, już — niejako na zapas — czują się nimi rozdrażnieni. Inni deklarują, że pójdą na film nie ze względu na tematykę religijną, a dla ulubionego aktora czy efektów specjalnych. Są też tacy, którzy uważają, że Boga w tym filmie będzie tyle, co w tytule, czyli co kot napłakał.
Jeszcze inni już w dostępnych w internecie kilku wersjach zwiastunów filmu dopatrują się odstępstw od przekazu biblijnego, a co będzie, gdy zobaczą cały film?
Premiera przed nami. Na ile wierne przekazowi biblijnemu będzie dzieło Aronofsky’ego? Przekonamy się. Znając Hollywood, na pewno będzie to film nie tyle religijny, co komercyjny. Ma zarobić na siebie, na honoraria dla gwiazd oraz gwarantować zysk producentom. Religia zaś dobrze się nie sprzedaje. Jeśli jednak film zainspiruje widzów do sięgnięcia do oryginalnego przekazu biblijnego, by się przekonać, jak było naprawdę, to spełni swoje zadanie, choćby nawet nie było ono celem producentów.       

Andrzej Siciński 
Znaki Czasu marzec 2014 r. www.sklepznakiczasau.pl  e-mail  kontakt@znakiczasu. Warto zajrzeć Zachęcam do odwiedzenia bloga " tajemnicebibliiblogspot.com"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz