Życie to nieustanne wybory,
przy których te polityczne często wydają się zupełnie nieistotne, zwłaszcza
z perspektywy lat.
Tegoroczny
październik to miesiąc wyborów do parlamentu. My jednak w tym numerze
„Znaków Czasu” świadomie wybraliśmy
„ciszę przedwyborczą”. Nikomu nie sugerujemy na kogo i dlaczego ma
głosować. Kto by nie wygrał i tak obowiązkiem chrześcijan jest
posłuszeństwo wobec władzy, a przywilejem — modlenie się w jej
intencji. Różnica tylko w tym, że za niektórych trzeba się będzie modlić
bardziej. Jedno, co ośmielamy się zasugerować, zwłaszcza chrześcijanom, to
wzięcie mimo wszystko udziału w tych wyborach. Chrześcijanin bowiem to
człowiek poczuwający się do odpowiedzialności za swoje otoczenie; to
ktoś świadomy również tego, że od właściwych wyborów zależy miara doświadczanych
błogosławieństw.
Właściwy wybór to wiele błogosławieństw, zły — mało lub ich
brak. Ta zasada obowiązuje w każdej sferze życia, nie tylko
w polityce. Biblia zawiera wiele przykładów właściwych
i niewłaściwych wyborów oraz ich konsekwencji. To przykłady z życia
takich postaci biblijnych jak: Noe, Abraham, Lot, Mojżesz, Saul, Dawid,
Salomon, Piotr, Judasz i wielu innych — ich dobrych, jak i złych
wyborów.
Nie mam jednak pewności — w świetle wyników minisondy
ulicznej, o której mowa w artykule „Polaków (nie)wiedza na temat
Biblii” — czy te imiona nam, współczesnym polskim czytelnikom, cokolwiek
jeszcze mówią (nie wspominając już o życiorysach tych postaci). Braki
bowiem mamy tu ogromne. I trudno się dziwić, skoro ludzie publicznie niszczący
Biblię zamiast z jakąś formą ostracyzmu spotykają się z nagrodą —
nadzwyczajnym zainteresowaniem mediów, sławą i kontraktami, miejscem
na celebryckim świeczniku. No bo w końcu co to takiego ta Biblia?
O co tyle szumu?
A tymczasem czy Biblię niszczymy, czy kompletnie ignorujemy, to
prawie na jedno wychodzi — sprawiamy, że jej przekaz pozostaje nieznany.
A ona, niezależnie od tego, że jest Księgą Świętą, jest też
przebogatym źródłem wiedzy o doświadczeniach całych pokoleń. Czerpanie
z tych doświadczeń umożliwia uczenie się na cudzych błędach. Nie mamy
dwóch żyć, żeby nabierać mądrości wyłącznie po szkodzie. Zdając się
na doświadczenia innych, uwalniamy się od konieczności ponoszenia
bolesnych konsekwencji własnych błędów. Te doświadczenia, skodyfikowane,
przybierają często postać praw, a zdawanie się na nie — jest
posłuszeństwem. Takie posłuszeństwo uwalnia, a nie zniewala. Nergal
niszczący Biblię jako symbol zniewalania jego wolnej woli jest przykładem
tragicznego niezrozumienia natury Biblii; człowiekiem szkodzącym w ostateczności
sobie i własnym, bezkrytycznie naśladującym go fanom.
Biblia zawiera wiele obietnic, których spełnienie zależne jest
od naszej postawy wobec praw Bożych. Posłusznym Bóg obiecuje szereg
błogosławieństw, między innymi że poszczęści im się zarówno w życiu
rodzinnym, jak i zawodowym; że uda im się wszystko, czego się dotkną,
i niczego im nie będzie brakowało, a ich wrogowie nie zdołają im
zaszkodzić. Nieposłuszni zaś we wszystkich tych sferach życia poniosą
sromotne porażki1.
Bóg i przed nami stawia podobny wybór. „Patrz! — mówi. —
Kładę dziś przed tobą życie i dobro oraz śmierć i zło; gdyż ja
nakazuję ci dzisiaj, abyś miłował Pana, Boga twego, chodził jego drogami
i przestrzegał jego przykazań, ustaw i praw, abyś żył i rozmnażał
się, a Pan, Bóg twój, będzie ci błogosławił (...). Wybierz przeto życie,
abyś żył, ty i twoje potomstwo”2.
Mamy wybór. Ten polityczny — choć nie bez pewnego znaczenia
dla naszego tu i teraz — nie jest tak ważny jak ten, od którego
zależy nie tylko jakość naszego życia doczesnego, ale i nasze życie
wieczne; nasze ostateczne być albo nie być.
Ten wybór rozciąga się też na to, co mamy jeść,
a czego powinniśmy unikać. Nawet tu Biblia może być źródłem pewnych rad.
Mówi na przykład: „Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko
czyńcie na chwałę Bożą”3. Oznacza to, że Bogu nie jest wcale
obojętne nawet to, co i jak jemy. Osobiście wcale się temu nie dziwię —
w końcu Bóg Biblii chce, abyśmy nazywali Go ojcem, a każdy normalny
ojciec wie, że od tego, co i jak je jego dziecko, zależy jego
zdrowie. W innym miejscu Biblia mówi podobnie: „Czy nie wiecie, że
świątynią Bożą jesteście i że Duch Boży mieszka w was? Jeśli ktoś
niszczy świątynię Bożą, tego zniszczy Bóg, albowiem świątynia Boża jest święta,
a wy nią jesteście. (...) czy nie wiecie, że ciało wasze jest świątynią
Ducha Świętego (...) i że nie należycie do siebie samych? Drogoście
bowiem kupieni. Wysławiajcie tedy Boga w ciele waszym”4.
To zaś oznacza, że chrześcijanin, mając świadomość lub choćby tylko wątpliwość
co do tego, że coś szkodzi jego zdrowiu, powinien tego unikać —
w imię tego kim jest i do kogo należy. A tym, co ewidentnie
wywołuje wątpliwości, jeśli chodzi o wpływ na nasze zdrowie, jest
okładkowe GMO — żywność genetycznie modyfikowana. Wybór w tej sprawie ciągle
jeszcze należy do nas.
Andrzej Siciński
1 Zob. Pwt 28. 2 Pwt 30,15-16.19.
3 1 Kor 10,31. 4 1 Kor 3,16-17;
6,19-20.
ZNAKI CZASU Październik 2011
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz