Pod pewnymi względami darwinizm przypomina nie tyle naukę, co
animalistyczne religie, dopatrujące się nadprzyrodzonej mocy w skałach,
fetyszach i innych przedmiotach.
Cechą decydującą
o atrakcyjności darwinowskiej teorii ewolucji jest to, że wyjaśnia
ona wiele zachodzących
w przyrodzie zjawisk. Słynny ewolucjonistyczny genetyk Theodosius Dobzhansky
stwierdził: „W biologii wszystko nabiera sensu dopiero w świetle
ewolucji”. Byłoby szokujące, gdyby darwinizm wielu rzeczy nie wyjaśniał.
Nauka charakteryzuje się pewnym wielkim walorem: wszystkie
teorie naukowe są (lub powinny być) uzależnione od danych empirycznych.
Nie warunkują jej święte księgi, systemy filozoficzne ani niczyje przyjęte
z góry sądy. Liczy się w wniej to, co można odebrać zmysłem wzroku,
słuchu, dotyku, smaku lub powonienia. Jeśli za pomocą teorii można
rozsądnie wyjaśnić nowe dane, potwierdza się ją, jeśli zaś nie można — obala.
Nawet gdy teoria wyjaśnia wiele rzeczy (jak to jest bez wątpienia
w przypadku darwinizmu), to jeżeli nie zgadza się z danymi, zostaje
odrzucona.
Jako jednoznacznie wspierające darwinowską teorię ewolucji przedstawia
się na ogół dwa obszary w nauce — zapis kopalny oraz genetyczne
podobieństwo organizmów. A zatem czy dane z tych dwóch dziedzin
wspierają teorię ewolucji, czy też ją podważają?
Zapis kopalny
W książce O powstawaniu gatunków Karol Darwin
zauważył w stworzonej przez siebie teorii ewolucji pewien problem. Aby
takowa mogła być prawdziwa, zapis geologiczny powinien zawierać wiele skamielin
pośrednich między stworzeniami tak odmiennymi jak ludzie i ślimaki. Ale
ich nie zawiera. Świadomy trudności badacz zapytał: „Dlaczego więc każda
formacja geologiczna, każda warstwa nie jest przepełniona takimi ogniwami
pośrednimi? Geologia nie odsłania nam bynajmniej takiego nieprzerwanego szeregu
organizmów i to jest może najsilniejszy i najpoważniejszy zarzut,
jaki można postawić mojej teorii”. Darwin żywił nadzieję, że w miarę
upływu czasu zostaną odkryte skamieliny pośrednie, popierające jego teorię.
Niemniej po przeszło 150 latach starannych poszukiwań geolodzy nie
znaleźli dużo więcej skamielin pośrednich. Zidentyfikowano co prawda garść
potencjalnych brakujących ogniw, jednak darwinizm wymaga pokaźnej liczby
takich ogniw, ich nieobecność zaś rodzi poważne pytania co do jego
wiarygodności.
Kolejne nie lada wyzwanie dla darwinizmu to zapis kopalny.
W głębi kolumny stratygraficznej znajdowanych jest coraz więcej
skamieniałości uderzająco przypominających współczesne organizmy. Dobitny
przykład stanowi niedawne odkrycie skamieniałości ośmiornicy wyglądającej jak
współczesne ośmiornice. Jeden z odkrywców zauważył, że „znaleziska te
liczą sobie 95 milionów lat, ale jednej ze skamielin niemalże nie da się
odróżnić od dzisiejszych gatunków”.
Według teorii ewolucji prehistoryczne ośmiornice powinny
wyglądać prymitywnie i we współczesne ośmiornice przekształcać się
na przestrzeni bardzo długiego czasu. Ponieważ ich skamieliny należą
do rzadkości, być może prymitywne ośmiornice żyły nawet wcześniej niż 95
milionów lat temu, a ubogi zapis kopalny tłumaczy, dlaczego nie znaleziono
dotąd brakujących ogniw ośmiornic. Ale to oznacza też, że czas ewolucji
współcześnie wyglądających ośmiornic skrócił się o 95 milionów lat. Ile
milionów lat można jeszcze ująć, żeby nie zbrakło czasu?
Następna trudność w darwinowskim rozumowaniu:
skomplikowane organizmy pojawiają się w kolumnie stratygraficznej
jednocześnie, najwyraźniej nie dysponując zbyt dużą ilością czasu
na ewolucję. Najbardziej wymowny przykład znajduje się w skałach
kambryjskich, tworzących najniższą warstwę geologiczną, w której odkrywane
są liczne skamieliny zwierząt. Skały kambryjskie zawierają szczątki wielu
dziwnie wyglądających stworzeń. Niektóre przypominają współczesne zwierzęta,
inne nie — jednak wszystkie cechuje złożoność budowy. Możemy przypuszczać, że
ich układy genetyczne i biochemiczne przypominają te występujące u dzisiejszych
zwierząt. Tylko skąd się wzięły?
Aby teoria ewolucji była prawdziwa, organizmy te musiałyby
pochodzić od stworzeń żyjących przed nimi. Sęk w tym, że
skamieniałości z ery prekambryjskiej napotyka się rzadko, te zaś, które
się odkrywa, nie przypominają przodków większości skamielin kambryjskich.
A więc wygląda na to, że te odmienne organizmy w skałach
kambryjskich rozwinęły się z niczego!
Chociaż teoria ewolucji wyjaśnia pewne świadectwa zawarte
w zapisie kopalnym, pozostałe dane się z nią gryzą.
Genetyka
Podobna sytuacja występuje w genomice — dziedzinie
zajmującej się analizą informacji genetycznej zawartej w DNA.
Wiele organizmów dysponuje 20-25 tys. różnych genów,
za pomocą których mogą budować same siebie. Geny można porównać
do towarów dostępnych w składzie budowlanym. Wyobraźcie sobie, ile
rzeczy można by wykonać przy użyciu cegieł, drewna, przewodów instalacji
elektrycznej, gwoździ i tym podobnych materiałów. Ktoś mógłby skonstruować
z nich szpital, ktoś inny centrum handlowe, jeszcze inna osoba dom
jednorodzinny. W każdym przypadku wykorzystano by na ogół te same
materiały. Nie ma potrzeby, aby farba w centrum handlowym różniła się
od tej w szpitalu czy domu mieszkalnym.
Ta sama zasada wydaje się dotyczyć genów, co tłumaczy, dlaczego
większość organizmów cechuje niesamowita liczba wspólnych genów. Wprawdzie
niektóre geny są typowe dla pewnych organizmów, ale przeważnie geny u
różnych stworzeń w ogromnym stopniu się pokrywają. Na przykład geny
występujące u ludzi można również znaleźć u tak odmiennych organizmów
jak ryby, ptaki czy żaby. Spora część ludzkich genów występuje też
w kukurydzy i ryżu!
Zgodnie z darwinowskim modelem organizmy mają wspólne geny
dlatego, że odziedziczyły je po wspólnym przodku. A zatem ludzie
mogli mieć wspólnego przodka z szympansem, żyjącego kilka milionów lat
temu, a z kolei ludzie i szympansy wspólnego przodka
z jeżowcami, żyjącego miliard lat temu.
Trudność w darwinizmie polega na tym, że jeśli ludzie
i jeżówce mają takie same geny przejęte po wspólnym przodku, który
żył miliard lat temu, geny te musiały istnieć miliard lat temu, co z kolei
oznacza, że musiały ewoluować jeszcze wcześniej. Znowu pojawia się wspomniany
wyżej problem ze skamieniałościami ośmiornic, tyle że tym razem trzeba
odjąć miliard lat. Ile lat trzeba ująć, aby hipoteza o ewolucji ogromnej
liczby wspólnych dla organizmów genów w końcu legła w gruzach?
No i jak organizmy przetrwały, nim rozwinęły się niezbędne geny?
Spójrzmy na konkretny przykład. Osobliwa ryba zwana
chimerą albo przerazą pływa ponad półtora kilometra pod powierzchnią
oceanu. Te dziwne ryby bardzo się od ludzi różnią, niemniej zdaniem
darwinistów łączy nas wspólny przodek. Niedawno genom przerazy
zsekwencjonowano, dzięki czemu ku zdumieniu wszystkich odkryto, że widzenie
barw przebiega u niej na tej samej zasadzie co u człowieka.
Zgodnie z logiką darwinowską wspólny przodek człowieka i chimery też
musiał rozróżniać kolory, a zatem nasze widzenie barw musiało się rozwinąć
kilkaset milionów lat przed tym, jak drogi człowieka i przerazy się
rozeszły, nie zaś w ciągu tych lat. I znów — odkrycie to skraca czas
ewolucji widzenia barw przez człowieka i chimerę.
Czasem identyczne geny odkrywa się u organizmów tak
odmiennych, że nie da się tego zjawiska uzasadnić wspólnym przodkiem. Darwiniści
próbują to zestroić na dwa sposoby. Pierwszy z nich to tzw. ewolucja
konwergentna, polegająca na tym, że ta sama rzecz ewoluowała oddzielnie
u różnych grup organizmów.
Inne wyjaśnienie określa się mianem poziomego transferu genów,
polegającego na przechodzeniu genów z jednego organizmu
do drugiego. Oznacza to, że takie same zjawiska darwinizm raz wyjaśnia
wspólnym przodkiem, a innym znowu razem jego brakiem.
To tłumaczy aż nadto albo też nie tłumaczy niczego.
W każdym razie i bez wnikania w detale obydwu wyjaśnień widać,
że wydają się one tym bardziej prawdopodobne, im mniej się wie
o funkcjonowaniu genów i tym, jak powinna przebiegać ewolucja.
Kolejne trudności stwarza poziomy transfer genów — koncepcja
przeskakiwania genów pomiędzy bardzo różnymi organizmami — zgodnie
z którym geny tak się pośród organizmów przetasowują, że nie ma już
klarownego związku pomiędzy przodkami a potomkami. Ma tak się dziać
w przypadku bakterii oraz pewnych innych, bardziej złożonych organizmów,
u których odmienne geny wskazują na odmienne powiązania między
przodkami a potomkami. W rezultacie tradycyjny pogląd
o darwinowskim drzewie genealogicznym organizmów żywych zostaje porzucony
na rzecz idei poplątanych genealogicznych chaszczy.
Jeśli zjawiska tłumaczy się wspólnymi przodkami i poziomym
transferem genów oraz jeśli w darwinizmie snuje się hipotezy
o genealogicznym drzewie albo chaszczach, to człowiek zachodzi
w głowę, co tak na dobrą sprawę owa teoria wyjaśnia. Zestraja ona
rzeczy takie same i odmienne, sprawiając, że darwinizmu nie da się
podważyć pod względem danych. Jest tak elastyczna, że jej zwolennicy
pakują do niej wszystkie dane. Ale nie spełnia już kryteriów naukowości,
bo nie jest od danych uzależniona.
I chociaż współczesne dane naukowe rutynowo wrzuca się
do worka z etykietą „darwinizm”, to zdumiewające mechanizmy odkrywane
w cząsteczkach i skomplikowane organizmy zachowane w zapisie
kopalnym wydają się przeczyć teorii ewolucji, choćby się nawet stosowało
do nich logikę darwinowską. A kiedy dodatkowo darwiniści rozciągają
teorię ewolucji z przemiany jednego organizmu w drugi, by wyjaśnić
pochodzenia życia, wydają się przypisywać materii magiczne właściwości, których
takowa nie ma. Pod pewnymi względami darwinizm przypomina nie tyle naukę,
co animalistyczne religie, dopatrujące się nadprzyrodzonej mocy w skałach,
fetyszach i innych przedmiotach.
Inteligentny projekt
Oczywiście inne teorie o początkach, np. Inteligentny
Projekt, narażone są na tę samą krytykę. Przeszłość nigdy nie jest tak
jednoznaczna jak teraźniejszość, której zresztą niekiedy też daleko
od przejrzystości. Dopóki naukowcy nie będą potrafili wybrać się
do przeszłości w wehikule czasu gwoli przekonania się, co tak
naprawdę się wtedy wydarzyło, nasze zapatrywania na jej temat nigdy nie
będą wolne od uprzedzeń. A może nawet i po takiej podróży nie
potrafilibyśmy się uprzedzeń wyzbyć.
Teoria mówiąca, że organizmy stworzył Bóg, nosi oczywiście
znamiona teorii religijnej. I podobnie jak darwinizm, kreacjonizm również
wymaga specjalnego zestrojenia pewnych danych. Jeśli dobroć Boga ma być
pogodzona z Jego stwórczą mocą, to „niecne” układy biologiczne, które
wyglądają na efekt projektu, np. gruczoły jadowe i zęby jadowe żmii,
wymagają wyjaśnienia w kontekście grzesznego świata. Ale to już wchodzi
w zakres teologii, a wszak przyroda pełna jest „eleganckich” układów
biologicznych, które w każdych innych okolicznościach byłyby
interpretowane jako zaprojektowane — bez względu na to, czy przynoszą
„zacne” czy też „niecne” efekty.
Badania naukowe wykonane na przestrzeni 150 lat
od czasu, kiedy Darwin opublikował dzieło O powstawaniu gatunków, rzuciły
dużo więcej światła na niesamowite światy biologii i geologii. Dla
tych, którzy chcą rozważać dane empiryczne nieskrępowani darwinizmem, biblijne
stwierdzenie, że przyrodę stworzył Bóg, wydaje się sensowne, wiele zaś hipotez
rodzących się na gruncie darwinizmu pozostaje problematycznych i ma
charakter nie tyle naukowy, co metafizyczny.
Troothy Standteh
Znaki Czasu styczeń 2014 r.
Zapraszam do odwiedzenia bloga www.tajemnicebiblii.blogspot.com. wiele wykładów o kreacjonizmie a także filmów i ciekawych wykładów. Zapraszam
Zapraszam do odwiedzenia bloga www.tajemnicebiblii.blogspot.com. wiele wykładów o kreacjonizmie a także filmów i ciekawych wykładów. Zapraszam
[Przedruk z „Signs of the Times” 11/2009. Tłum.
Paweł Jarosław Kamiński
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz