Burmistrz Goleniowa zawierzył podczas uroczystego
rzymskokatolickiego nabożeństwa swoje miasto i gminę Jezusowi Chrystusowi.
Czyn burmistrza zrodził pytania o to, co jest ważniejsze — jego
bezstronność jako przedstawiciela władzy czy jego osobista wolność sumienia
i wyznania.
Pod koniec listopada burmistrz Goleniowa Robert
Krupowicz zawierzył siebie, rodzinę
i mieszkańców
miasta Jezusowi Chrystusowi, Królowi Wszechświata. Do aktu zawierzenia
doszło w miejscowym rzymskokatolickim kościele św. Jerzego.
Akt wiary?
Uprzedzając mogące się zrodzić
zarzuty o naruszenie zasady bezstronności władzy wobec przekonań
religijnych obywateli, burmistrz kwitował je twierdzeniem, że zawierzenia
dokonuje jako osoba prywatna i jako taka ma prawo do wyznawania
publicznie swej wiary, w tym do modlenia się za innych ludzi.
A jego akt religijny nie będzie miał żadnych konsekwencji prawnych ani
finansowych dla gminy i nikogo do niczego nie będzie
zobowiązywał. Swój zamiar zawierzenia gminy Jezusowi uzasadnił osobistą głęboką
wiarą w „konieczność stwarzania dobra” oraz tym, że zależy mu na jej
pomyślności, spokoju, harmonijnym rozwoju oraz poprawie jakości życia
publicznego. I o to ma zamiar się modlić — stwierdził — nawet jeśli
to nie będzie zbyt poprawne politycznie.
Zamiary burmistrza spotkały się
z pełnym poparciem lokalnego duchowieństwa rzymskokatolickiego, które
podkreślało, że czyn burmistrza jest prawdopodobnie pierwszym takim
zawierzeniem w Polsce dokonanym przez osobę świecką. Wyjaśniając istotę
zawierzenia, duchowni twierdzili, że chodzi w nim o uświęcenie danego
miejsca, danej przestrzeni, żeby ludzie w niej mieszkający się nawrócili,
stali się lepsi, skłonni do przyznawania się do błędów, bardziej
pokorni; że będzie to modlitwa za wierzących i niewierzących.
Zdaniem lokalnych przedstawicieli
Sojuszu Lewicy Demokratycznej burmistrz złamał zasadę rozdziału Kościołów
i innych związków wyznaniowych od państwa oraz świeckości państwa.
Ich zdaniem burmistrz mógł sobie zawierzać Bogu siebie i własną rodzinę,
ale nie gminę, która nie jest jego prywatną własnością. Przedstawiciele SLD
stwierdzili, że był to czyn dyskryminujący lokalnych ateistów i wyznawców
innych religii. Burmistrzowi zagrożono skierowaniem sprawy do prokuratury.
Burmistrz na to ironizował, że kolejnym krokiem będzie Trybunał Stanu,
a może nawet pluton egzekucyjny oraz protestował przeciwko ograniczaniu
jego swobód obywatelskich.
Podzielone zdania
Czyn burmistrza podzielił
w opiniach zarówno mieszkańców Goleniowa, jak i internautów. Jego
zwolennicy wyrażali się o nim pozytywnie, jako o świadectwie wiary
człowieka, których chce dobrze dla innych. Twierdzili, że burmistrz dał
czytelny sygnał co do wartości, jakimi się kieruje, co ma świadczyć
o jego politycznej odwadze. Podkreślali, że choć byli tą decyzją zaskoczeni,
nawet jako katolicy, to jednak uważają ją za słuszną i wierzą, że
przyniesie dobre skutki. Ich zdaniem burmistrz ma prawo wyrażać swoje religijne
poglądy. Krytykowali postawę przedstawicieli SLD, zarzucając im atak
na wolność jednostki i brak tolerancji religijnej. Nie rozumieli,
dlaczego tym, którzy w nic nie wierzą, miałoby przeszkadzać, to że ktoś
inny jest wierzący.
Przeciwnicy zawierzenia
stwierdzali, że niewierzący lub inaczej wierzący mogą nie życzyć sobie, aby
ktoś obcy modlił się o ich nawrócenie czy powierzał ich swojemu Bogu.
Niektórzy odbierali to jako dyskryminację niekatolików przez katolicką
większość. Ich zdaniem burmistrz nie powinien tak publicznie demonstrować
swojej wiary. Padały słowa „kpina”, „śmieszność”, „widzimisię”, „żart”. Pytano,
czy zwolennicy zawierzenia też nie mieliby nic przeciwko temu, gdyby burmistrz
był muzułmaninem i prywatnie zawierzył gminę Allahowi, albo gdyby jako żyd
zawierzył gminę Jahwe. Padały też pytania, jakie konkretne korzyści miałoby to
przynieść gminie. Postulowali, by nie robić z wiary propagandy
politycznej.
Przypadek
ze Szczytna
Historia z Goleniowa
przypomina wydarzenia ze Szczytna na Mazurach z kwietnia 2006
roku, kiedy to na uroczystej sesji połączonych rad miasta, gminy
i powiatu radni podjęli uchwałę o odnowieniu zawierzenia tych trzech
jednostek samorządowych „Matce Bożej Fatimskiej”. Odnowieniu, bo
do pierwszego zawierzenia doszło dziesięć lat wcześniej z inicjatywy
rzymskokatolickiego proboszcza jednej z miejscowych parafii. Widocznie
tamto pierwsze zawierzenie nie było w pełni skuteczne, dlatego
postanowiono „wspólnymi siłami” je odnowić. Za drugim razem inicjatywa
wyszła od starosty — notabene z partii, która statutowo opowiada się
za „wolnością sumienia i wyznania, tolerancją światopoglądową
i świeckością państwa”, a w programie chce bronić „prawa obywateli
do swobody i wolności wyboru przed presją moralnej albo religijnej
większości”, twierdząc, że „jedynie państwo neutralne światopoglądowo (…) jest
nowoczesnym państwem demokratycznym”.
Na przeszkodzie „urzędowemu”
zawierzeniu starał się stanąć jeden z radnych, członek jednej
z lokalnych wspólnot protestanckich, człowiek, dla którego świeckość
i neutralność państwa oraz wolność od presji religijnej większości
nie były pustymi frazesami. Cytując wiele fragmentów Pisma Świętego,
zakwestionował zasadność oddawania czci, w tym dokonywania zawierzeń,
komukolwiek innemu poza jedynym Bogiem. Historycznie wykazał, że ilekroć
dochodziło do zbytniego zbliżenia władzy świeckiej z religią, zawsze
towarzyszyły temu religijne prześladowania mniejszości. W końcu
przypomniał przedstawicielom władz samorządowych, że kiedykolwiek poruszają się
w sferze publicznej jako radni, burmistrzowie, starostowie, to nie wypada
im opowiadać się po stronie tylko jednego z Kościołów przez uznawanie
jego wierzeń za pewnik, bo narusza to zasadę neutralności światopoglądowej
władz. Prywatnie, zdaniem owego radnego, mogą oni sobie wierzyć, w co
chcą, ale publicznie nie powinni preferować żadnego wyznania.
Ocena
Pomimo pewnego podobieństwa
przypadki zawierzenia z Goleniowa i Szczytna jednak się
od siebie różnią i to w sposób, który może mieć decydujący wpływ
na ich ocenę.
Po pierwsze, w Szczytnie
mieliśmy do czynienia z zawierzeniem dokonanym uchwałą organów władz
publicznych podjętą na ich wspólnej sesji. Było to ewidentnym naruszeniem
art. 25 ust. 2 Konstytucji RP, który stanowi: „Władze publiczne
w Rzeczypospolitej Polskiej zachowują bezstronność w sprawach
przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych, zapewniając
swobodę ich wyrażania w życiu publicznym”. W Goleniowie nic
takiego nie miało miejsca. Inicjatywa burmistrza była całkowicie prywatna.
Po drugie, argument, że jemu też
— mimo iż jest burmistrzem — przysługuje prawo do wolności sumienia
i religii, również jest trudny do podważenia. Art. 53 Konstytucji RP
mówi bowiem: „Wolność religii obejmuje wolność wyznawania lub przyjmowania
religii według własnego wyboru oraz uzewnętrzniania indywidualnie lub
z innymi, publicznie lub prywatnie, swojej religii przez uprawianie kultu,
modlitwę, uczestniczenie w obrzędach, praktykowanie i nauczanie.
Wolność religii obejmuje także posiadanie świątyń i innych miejsc kultu
w zależności od potrzeb ludzi wierzących oraz prawo osób
do korzystania z pomocy religijnej tam, gdzie się znajdują” (ust. 2).
A nieco dalej: „Nikt nie może być zmuszany do uczestniczenia ani
do nieuczestniczenia w praktykach religijnych” (ust. 6). Wynika
z tego, że burmistrz może się modlić i sam, i z innymi, i
w domu, i w miejscu publicznym, a już w kościele
w szczególności. I nikt nie może mu tego zabronić.
Po trzecie, wolność religii
z samej istoty rzeczy zakłada również wolność w zakresie formy
modlitwy i jej treści, a to oznacza, że burmistrz — czy to się komuś
podoba, czy nie — mógł modlić się i za swoją rodzinę, i za niewierzących,
i za wierzących inaczej. Chrześcijan,
nawet niekatolików, nie powinno to w żaden sposób dziwić, gdyż
i Jezus Chrystus uczył: „Miłujcie nieprzyjaciół waszych i módlcie się
za tych, którzy was prześladują”1. Każdy wierzący, niezależnie od wyznania, ma
prawo modlić się, za kogo chce, i nie potrzebuje do tego
niczyjej zgody.
A co z modlitwą
za całe miasto? I to nie jest z perspektywy biblijnej nic
dziwnego. Do izraelskich wygnańców przesiedlonych w czasach
starotestamentowych do Babilonu prorok Jeremiasz pisał: „A starajcie się
o pomyślność miasta, do którego skazałem was na wygnanie,
i módlcie się za nie do Pana, bo od jego pomyślności
zależy wasza pomyślność!”2. W ogóle chrześcijanie mają nie tylko prawo, ale
i świętą powinność modlić się za pomyślność wszystkich pozostałych
ludzi. Apostoł Paweł napominał, „aby zanosić błagania, modlitwy, prośby,
dziękczynienia za wszystkich ludzi, za królów i za wszystkich
przełożonych, abyśmy ciche i spokojne życie wiedli we wszelkiej
pobożności i uczciwości”3.
Po czwarte, to, co różni
przypadek z Goleniowa od przypadku ze Szczytna, to również
osoba, której miasta te zostały zawierzone. Szczytno — „Matce Bożej
Fatimskiej”, a Goleniów — Jezusowi Chrystusowi. Dla katolików to nie
stanowi istotnej różnicy, ale dla chrześcijan opierających swą wiarę tylko
na Biblii już tak — wierzą oni bowiem, że jest tylko „jeden Bóg [i], jeden
też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek Chrystus Jezus”4. Dlatego
powierzanie w modlitwie własnej rodziny i miasta w opiekę
Jezusowi Chrystusowi nie powinno bulwersować żadnego chrześcijanina,
niezależnie od wyznania. Czego nie można powiedzieć o przypadku
zawierzenia ze Szczytna.
Ocenę prawdziwych motywów aktu
wiary burmistrza Goleniowa — jeśli były inne od deklarownych — zostawmy
Bogu. Miłość bowiem „nie myśli nic złego” i „wszystkiemu wierzy”5.
Olgierd Danielewicz
Znaki Czasu styczeń 2014 r.
1 Mt 5,44. 2 Jr 29,7 —
kursywa autora. 3 1 Tm 2,1-2. 4 1 Tm 2,5. 5 Zob. 1 Kor
13,5.7.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz