Wielu było w dziejach świata przywódców, których
dziwaczne wizje rzeczywistości prowadziły do konfliktów na ogromną
skalę. W takich czasach opór wobec ustalonych reguł przybierał szczególnie
ostre formy.
Podobna sytuacja zaistniała
w królestwie izraelskim za panowania króla Achaba. Toczył
on bój z prorokiem Eliaszem
o duchowy rząd dusz w narodzie. Skandaliczny w tej historii był
zarówno powrót Izraelitów do pogaństwa, jaki i smutny los setek
reprezentantów obu stron konfliktu zamordowanych i straconych
w wieloletnich zmaganiach. Dodatkowo naród cierpiał wskutek suszy, która
miała przekonać króla i jego stronników o zawodności pogańskiego
kultu. To także można uznać za skandal, bo w jej wyniku cierpieli
wszyscy. I wtedy prorok Boży Eliasz odniósł spektakularne zwycięstwo
nad pogańskimi kapłanami. Mógł to być zwrotny punkt w dziejach
Izraela, ale tak się nie stało. Zwycięstwo okazało się złudnym sukcesem.
Zwrot ku pogaństwu
Po objęciu władzy w roku 874 p.n.e. Achab jeszcze bardziej
niż jego poprzednicy zamierzał promować w Izraelu pogaństwo. Biblia
opisuje Achaba i jego żonę tak: „Nie było doprawdy takiego jak Achab,
który by tak się zaprzedał, czyniąc to, co złe w oczach Pana,
do czego przywiodła go Izebel, jego żona”1.
Tym dwojgu sprzeciwił się prorok Eliasz. Pewnego dnia
oświadczył Achabowi, że za jego czyny Bóg sprowadzi na kraj suszę, co
ma go przekonać do porzucenia pogańskiego kultu Baala, bożka płodności.
Historia ta opisana jest w Starym Testamencie w rozdziałach
od siedemnastego po dziewiętnasty Pierwszej Księgi Królewskiej.
Po tym wystąpieniu Eliasz musiał się ukryć, gdyż król wydał na niego
wyrok śmierci. Według religijnych poglądów ówczesnych pogan katastrofy
naturalne oznaczały utratę przychylności bogów. Najprawdopodobniej Achab
wierzył, że opozycja proroka wobec nowego programu religijnego ich rozgniewała.
Należało więc ich przebłagać, zabijając „winowajcę”. Po trzech i pół
roku suszy kraj wysechł zupełnie, a król nadal nie chciał uznać, że to on
jest temu winien.
Po tym czasie Bóg polecił Eliaszowi, by stawił się przed królem
i podał warunki zakończenia suszy. Na widok Eliasza, król zawołał:
„Czy to ty jesteś, sprawco nieszczęść w Izraelu?”. W odpowiedzi
Eliasz wypomniał królowi pogaństwo: „Nie ja sprowadziłem nieszczęście
na Izraela, lecz ty i ród twojego ojca przez to, że zaniedbaliście
przykazania Pana, a ty poszedłeś za Baalami”.
Konfrontacja
Eliasz zażądał zgromadzenia ludu na górze Karmel. Tam
zarzucił ludowi religijną chwiejność: „Jak długo będziecie kuleć na dwie
strony? Jeżeli Pan jest Bogiem, idźcie za nim, a jeżeli Baal, idźcie
za nim!”. Izraelici usiłowali pogodzić poglądy i praktyki pogańskie
z własną religią. Nadszedł czas, by z tym skończyć.
Aby wyraźnie oddzielić kult prawdziwego Boga Jahwe
od kultu Baala, Eliasz zasugerował złożenie bogom ofiar. Kapłani
i prorocy Baala mieli złożyć ofiarę swojemu bogu, a Eliasz swojemu.
Przygotowano ofiary, ale nie spalono ich. Ten element próby miał zostać
pozostawiony interwencji siły wyższej. Eliasz zaproponował: „Wzywajcie wy
imienia waszego boga, ja zaś będę wzywał imienia Pana”. O tym, kto ma rację,
miało zdecydować to, czyja ofiara zostanie spalona ogniem z nieba.
Zaczęli reprezentanci Baala. Bezskutecznie wzywali swojego boga
„od rana aż do południa”. Wtedy Eliasz zaczął z nich drwić: „Wołajcie
głośniej, wszak jest bogiem, ale (...) może śpi?”. Rozdrażnieni poganie
w religijnej ekstazie nawet zaczęli zadawać sobie rany nożami
i włóczniami, ale nadal „nie było żadnej odpowiedzi”. W końcu się
poddali.
Eliasz poprosił lud, by wszyscy podeszli bliżej. Naprawił
ołtarz Pana, przygotował ofiarę... i polecił wykopać wokoło ołtarza
głęboki rów, a następnie obficie oblać wodą ofiarę, drewno i ołtarz,
aż woda wypełniła rów. Chodziło o to, aby nikt nie mógł mieć wątpliwości,
że spalenie ofiary było wynikiem przypadku czy oszustwa. Eliasz zaczął się
modlić: „Panie, Boże Abrahama, Izaaka i Izraela! Niech się dziś okaże, że
Ty jesteś Bogiem w Izraelu, a ja twoim sługą i że według twego
słowa uczyniłem to wszystko. (…) niech ten lud pozna, że Ty, Panie, jesteś
Bogiem prawdziwym i że Ty odmienisz ich serca”.
Odpowiedź Boga była natychmiastowa i imponująca. „Wtedy
spadł ogień Pana i strawił ofiarę całopalną i drwa, i kamienie,
i ziemię, a wodę, która była w rowie, wysuszył”. Wynik próby nie
pozostawił wątpliwości, kto jest prawdziwym Bogiem i kto Go reprezentuje.
Twierdzenia kapłanów i proroków Baala okazały się fałszywe. Lud upadł
na kolana i wołał: „Pan jest Bogiem, Pan jest Bogiem!”.
Ucieczka zwycięzcy
Wydawało się, że pogaństwu został zadany miażdżący cios. Jednak
nie do końca. Achab i jego żona nie zamierzali porzucić kultu Baala.
Upokorzenie tylko umocniło Izebel w postanowieniu zgładzenia Eliasza. Jej reakcja dowiodła, że osoba przekonywana wbrew jej
woli nie porzuci swoich przekonań, bez względu na to, jak bezwartościowe
i bezpodstawne się okażą. Sam cud, choć niepodważalny, nie
doprowadził do wiary w prawdziwego Boga. Eliasz zdał sobie sprawę, że
nawet nawrócenie ludu było powierzchowne i zapewne krótkotrwałe.
To wszystko stało się przyczyną osobistego kryzysu
u samego Eliasza. Pomimo zwycięstwa musiał uciekać, by ratować swoje
życie. Na pustyni „życzył sobie śmierci, mówiąc: Dosyć już, Panie, weź
życie moje, gdyż nie jestem lepszy niż moi ojcowie”. Wszystkie jego wysiłki
spełzły na niczym wobec nienawiści królowej. Nie widział sensu
w dalszym przedłużaniu swojej egzystencji. Zmęczony zasnął.
Jednak Bóg miał inny plan. W cudowny sposób przygotował mu
posiłek, a anioł polecił Eilaszowi: „Wstań, posil się, gdyż masz daleką
drogę przed sobą”. Wzmocniony tym cudownym posiłkiem Eliasz podjął
czterdziestodniową wędrówkę aż do góry Bożej Choreb (Synaj). To tam
Izraelici otrzymali dziesięć przykazań i ujrzeli majestat Boży. Tam
Mojżesz widział Boga i rozmawiał z Nim jak z przyjacielem. Tam
naród izraelski zawarł z Bogiem przymierze duchowego życia.
Pięćset lat po tych wydarzeniach Eliasz przybył
na Synaj zupełnie przybity. Nie wiedział, jak zawrócić ludzi
ku prawdziwej wierze. Choć wydarzenia na Karmelu zdyskredytowały kult
Baala, istniało prawdopodobieństwo, że bałwochwalstwo się odrodzi, bo taka była
mentalność jego narodu. Eliaszowi wydawało się, że jako jedyny oparł się
ułudzie pogaństwa i pozostał wierny Bogu.
Objawienie charakteru Boga
Na Synaju samotny prorok doświadczył objawienia, jakiego nie
otrzymał nikt wcześniej. „A oto Pan przechodził, a wicher potężny
i silny, wstrząsający górami i kruszący skały szedł przed Panem; lecz
w tym wichrze nie było Pana. A po wichrze było trzęsienie ziemi,
lecz w tym trzęsieniu ziemi nie było Pana. Po trzęsieniu ziemi był
ogień, lecz w tym ogniu nie było Pana. A po ogniu cichy łagodny
powiew”. Było to przypomnieniem tego, co stało się przed wiekami, kiedy Mojżesz
i Izraelici obozowali pod Górą Synaj, kiedy miały miejsce
przerażające zjawiska, mające uświadomić ludziom moc i obecność Boga2.
Tyle że tym razem nie było Pana ani w huraganie, ani w trzęsieniu
ziemi, ani w ogniu. Gdzie zatem był Pan?
Osobisty kryzys Eliasza nastąpił w znacznej mierze
dlatego, że on sam nie pojmował Bożego charakteru. Kiedy upragniony przez niego
cel się nie spełnił, wówczas jego troska o ożywienie i reformację
w narodzie ustąpiły miejsca obawie przed utratą własnej wiary.
Na Synaju Eliasz doświadczył prawdziwej Bożej natury z pierwszej ręki
— Bóg przemówił do niego w cichym i łagodnym powiewie. Prorok
ujrzał wtedy Boga w nowym świetle. Uświadomił sobie, że ludzkie rozumienie
Boga nie zmieni się pod wpływem imponującej demonstracji siły. Rozwiązania
siłowe jedynie wzmagają opozycję. Zrozumiał, że
choć Bóg często uciekał się do użycia środków siłowych, to robił to raczej
ze względu na ograniczone poglądy ludzi — z których wielu nie
rozumie innego języka niż język siły — a nie dlatego, że kierował się
swoim prawdziwym charakterem. Gromy, błyskawice i ogień były
czasem konieczne jako doraźne, korygujące środki, ponieważ ogólny „hałas”
wykluczał możliwość skutecznego przemawiania łagodnym szeptem. Jak rodzic
podnosi głos, by zwrócić uwagę rozkojarzonego dziecka, tak Bóg posługuje się
metodami odpowiednimi ze względu na tych, do których pragnie
dotrzeć, ale Jego ostatecznym celem jest zawsze objawienie prawdziwego boskiego
charakteru.
Na Karmelu Bóg niby wygrał, ale ludzie nie przybliżyli się
do Niego w swoich uczuciach, a tym bardziej w poznaniu Go
takim, jaki jest naprawdę. Natomiast na Synaju Bóg dał Eliaszowi głębsze
spojrzenie na starotestamentowe objawienie. „Łagodny szept” nauczył
pełnego wątpliwości Eliasza, że wiele biblijnych sprawozdań opisujących Boże
działania nie przedstawia właściwego obrazu Bożego charakteru — nie miało
poziomu zamierzonego przez Boga. Z perspektywy Synaju prorok jeszcze raz
spojrzał na pozorne sprzeczności i niewytłumaczalne paradoksy Starego
Testamentu. Bóg, który wielokrotnie podnosił głos i wydawał polecenia
sprzeczne z pojęciem miłującej osoby, a także często
niewytłumaczalnie milczał w obliczu rażącej niesprawiedliwości, przemówił
do Eliasza cichym szeptem. W ten sposób dał mu klucz
do interpretacji niezrozumiałych wydarzeń i umieścił je
we właściwej perspektywie. Wcześniejsze objawienia Bożej siły miały
ograniczone przeznaczenie. Służyły jedynie przygotowaniu ludzi na duchową
rzeczywistość, ale błędnie interpretowane czasami powodowały niejasności
w kwestii zrozumienia, jaki Bóg jest naprawdę.
Na Synaju Bóg szeptem zapytał proroka: „Co tu robisz,
Eliaszu?”. Była to łagodna nagana, że niepotrzebnie rozpaczał i że sam
wystawił się na rozczarowanie, oczekując, że ogień z nieba wystarczy,
by obalić fałsz i zmienić duchowe nastawienie rządzących. Mimo to Eliasz
użalał się: „Gorliwie stawałem w obronie Pana, Boga Zastępów, gdyż synowie
izraelscy porzucili przymierze z tobą, twoje ołtarze poburzyli,
a twoich proroków wybili mieczem. Pozostałem tylko ja sam, lecz i tak
nastają na moje życie, aby mi je odebrać”. W swoim zniechęceniu nie
potrafił właściwie ocenić sytuacji. Okazało się, że nie on jeden odrzucił kult
Baala. W całym Izraelu Bóg zachował sobie jeszcze „siedem tysięcy, tych
wszystkich, których kolana nie ugięły się przed Baalem, i tych wszystkich,
których usta go nie całowały”. Ludzie ci nie potrzebowali ognia z nieba,
by zrozumieć głupotę pogaństwa.
Spojrzenie w przyszłość
Doświadczenie Eliasza jest kamieniem milowym w walce
przeciwko złu w czasach starotestamentowych. Choć jego następca Elizeusz
nadal jeszcze korzystał z nadnaturalnych środków w walce
z pogaństwem, to już kolejni prorocy nie powoływali się na moc Bożą
jako najważniejszy czynnik w tej walce. Lekcja, jakiej doświadczył Eliasz
na Karmelu i Synaju, uczy, że nawet objawienie Bożej wszechmocy nie
musi prowadzić do trwałej przemiany ludzkich serc, a użycie siły nie
przynosi oczekiwanych rezultatów. Ponadto swoim zasięgiem lekcja ta wykracza
daleko poza kryzys w starożytnym Izraelu — sięga wydarzeń czasów
ostatecznych.
W scenariuszu przyszłości Księga Apokalipsy objawia układ sił
podobny do tego, jaki istniał w czasach Eliasza. Wspomniana jest
nawet symboliczna Izebel jako moc wiodąca do odstępstwa3.
W czasach końca dojdzie do połączenia religii i polityki
w ostatniej ofensywie przeciwko prawdzie. Siły zła zjednoczą się
w żądaniu od ludzi lojalności. Dojdzie do konfrontacji podobnej
do tej z góry Karmel, ale tym razem to moc odstępcza ucieknie się
do środków przypominających te użyte przez Eliasza. Według proroctwa moc
ta „czyni wielkie cuda, tak że i ogień z nieba spuszcza
na ziemię na oczach ludzi”4. Widać tu wyraźne
nawiązanie do wydarzeń z Karmelu, kiedy ogień z nieba rozstrzygnął
o wiarygodności Eliasza. Baal okazał się fałszywym bożkiem, gdyż nie mógł
sprowadzić ognia z nieba. Jednak w czasach ostatecznych odstępcza moc
najwyraźniej odniesie powodzenie tam, gdzie prorocy Baala zawiedli. Potwierdzi
swoją wiarygodność przy pomocy środka, który wcześniej był
dla kananejskiego bożka niedostępny. W czasach końca ogień rzekomo
pochodzący od Boga zostanie z powodzeniem użyty do zwiedzenia
ludzi5. Kto nie będzie rozumiał Bożych samoograniczeń związanych
z demonstrowaniem siły, prawdopodobnie zostanie zwiedziony. Ludzie będą
chcieli cudu i go dostaną, ale to nie będzie cud od Boga.
Doświadczenie Eliasza i jego apokaliptyczny
nowotestamentowy odpowiednik wymagają ostrożniejszego przyjrzenia się złu.
Zwalczanie zła siłą wydaje się pozornie atrakcyjne, ale w praktyce się nie
sprawdza. W Apokalipsie Jana moc przeciwna
Bogu nie ogranicza się, jak za czasów Eliasza, do pustych form
pogańskiej religii. Przeciwnie — posługuje się spektakularnymi cudami
i demonstracją siły. Wielu uzna to za dowód, że stoi za nią Bóg,
a to będą tylko pozory. Jeśli skandal doświadczenia Eliasza
jest lekcją o tym, że demonstracja siły pochodzącej od Boga ma być
ograniczana, to odpowiadający temu skandal w czasach ostatecznych
ostrzega, że wielu nie uświadomi sobie w porę tego ograniczenia.
Ludzie przeważnie myślą, że Bóg albo nie reaguje należycie
na zło, albo Jego reakcje są za daleko idące. Takie myślenie prowadzi
ich do zwątpienia w Jego istnienie. Ogień, burza i trzęsienie
ziemi wydają się stosownymi środkami reakcji na zło w jego
najbardziej oczywistych i najohydniejszych przejawach. Jednak gdy
przyjrzymy się problemowi zła w sposób bardziej złożony — bliższy
rzeczywistości — wówczas jesteśmy skłonni głębiej rozważyć środki niezbędne
w walce ze złem. „Łagodny szept” Boga prowadzi nas do pytań
rzadko zadawanych: Skąd się wzięło zło? Jak działa? Jakie środki położą mu
kres, jeśli nie uczyni tego wszechmoc Boża?
Oprac. A.S.
1 1 Krl 21,25. 2 Zob. Wj 19,18. 3 Zob. Ap 2,20. 4 Ap 13,13. 5 Zob. Ap 13,14.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz