sobota, 12 października 2013

NOWE SPOJRZENIE NA SĄD

To był proces, który zmienił moje negatywne nastawienie do sądów i sędziów.
Gdy Eleda, jedna z naszych afrykańskich uchodźczyń, zadzwoniła do mnie z prośbą o spotkanie z nią
i jej adwokatem, byłem zaskoczony. Miała dwanaścioro dzieci, a oskarżyciel — młody mężczyzna, który pozwał do sądu ją i miejscowy hotel Marriott — próbował dowieść, jakoby go molestowała.
Myśl, że babciowata  Eleda miałaby się wobec kogokolwiek tak niestosowanie zachować, była niedorzeczna. Nie mogłem w to uwierzyć. Mimo to jako pastor zostałem poproszony o wsparcie jej w tej trudnej sytuacji.
Mężczyzna nie tylko zarzucał jej poklepanie go po pupie, ale też oskarżał hotel Marriott o zniesławienie i dyskryminację za bezprawne zwolnienie z pracy. Rozjuszony człowieczek stanął do walki z wielką korporacją. Udało mu się nawet zdobyć poparcie Amerykańskiej Unii Swobód Obywatelskich. Wstępne spotkanie z prawnikiem, Eledą i pracownikami hotelu poszło gładko. Wszyscy mieli nadzieję, że niepoważny pozew nigdy nie trafi na wokandę.
Po paru miesiącach Eleda jednak dostała wezwanie. Mężczyzna zażądał odszkodowania w wysokości 25 tys. dolarów i od niej, i od hotelu. Zdecydował, że sam siebie będzie reprezentować na rozprawie, bo pewnie nie chciano się podjąć jego sprawy i nie miał pieniędzy na prawnika.
Sędzia powiadomiła go, że w razie przegranej zostanie obarczony wszelkimi kosztami sądowymi, i doradziła odstąpienie od zarzutów. Eleda i hotel mieli nadzieję, że mężczyzna da za wygraną, ten jednak nie chciał się przyznać do wysunięcia bezpodstawnych oskarżeń. Mimo perswazji sędzi postanowił walczyć do końca, czyli do końca dwugodzinnej rozprawy. Niestety, cały ten nudny proces musiałem wysiedzieć w sali sądowej.
Oskarżyciel poświęcił całe miesiące na przygotowanie argumentów. Wziął nawet z sobą stos dokumentów o wysokości trzydziestu centymetrów, mający przekonać sąd, że należy mu się znaczące odszkodowanie. Ale im więcej okazywał dowodów, tym większe narastało we mnie przeświadczenie o całkowitej bezsensowności jego zarzutów. Nie wierzyłem, aby sędzia miała nie uznać ich za pomówienie i zakończyć postępowania już na wstępie. Byłem pewien, że mężczyzna po prostu próbuje wyłudzić od Eledy i hotelu pieniądze.
Sędzia miała jednak do niego niewiarygodnie dużo cierpliwości. Przejrzawszy stertę dokumentów, oddała mu je i poprosiła o przedstawienie najmocniejszego dowodu. Mężczyzna wybrał trzynaście listów, które jak sądził, dowodziły jego racji. Sędzia odczytała domniemane kłamstwa w każdym z listów i zapytała, czy według oskarżyciela stwierdzenie dotyczy jego osoby. Było oczywiste, że w żadnym z nich nie użyto szkalujących słów, lecz jedynie stwierdzono fakty, spośród których zresztą wiele odnosiło się do innej osoby.
Im dłużej tam siedziałem, tym bardziej traciłem cierpliwość. Po szóstym, siódmym liście nawet sędzia zaczęła mnie irytować. Widziałem jak na dłoni, że oskarżyciel zachowuje się jak pajac. Po co sędzia miałaby tracić i swój, i mój czas na takie pomówienia? Co gorsza, kiedy mężczyzna skończył przedstawiać ostatni, trzynasty dokument, sędzia przez kolejne pół godziny ciągnęła go za język. Myślałem tylko, kiedy to się skończy.
Gdy wreszcie przyznał, że nie ma absolutnie nic więcej do dodania, sędzia zakończyła rozprawę słowami: „Zapoznam się bardzo dokładnie jeszcze raz z pańskimi dokumentami i w ciągu dwóch tygodni powiadomię obie strony o podjętej przeze mnie decyzji”.

Nowe spojrzenie
na sędziego

Mniej więcej wtedy olśniło mnie. Uprzytomniłem sobie, że sędzia dokładała wszelkich starań, aby okazać cierpliwość i sprawiedliwość. Była sumienna aż do przesady. Chciała się zapoznać z każdym możliwym niuansem. Nic nie można było jej zarzucić.
Wówczas doznałem olśnienia po raz drugi. Jeśli kiedykolwiek miałbym trafić przed sąd — pomyślałem — chciałbym, żeby moją sprawę rozpatrywała ta sędzia. Wiedziałem, że będzie pedantycznie sprawiedliwa i wydobędzie na jaw każdy najmniejszy dowód.
Tamtego dnia w sądzie dokonałem odkrycia, które spowodowało u mnie zasadniczą zmianę myślenia. Zamiast widzieć w sędziach obojętnych i oschłych osobników, którzy tylko zastanawiają się, jak by tu mnie skazać, zobaczyłem, że sędzia była pedantycznie sprawiedliwą osobą, która stanęłaby „po mojej stronie”. Jej osądowi mógłbym zaufać. Nawet nie musiałaby mnie przekonywać o sprawiedliwości. Po prostu byłaby sprawiedliwa.
Refleksja nad tym doświadczeniem zmieniła całkowicie moje spojrzenie na Boga jako sędziego. Zacząłem postrzegać Jego skrupulatność jako świadectwo tego, że w końcowym efekcie można Mu całkowicie zaufać.
Wcześniej przerażał mnie biblijny werset mówiący, że „wszystkie czyny Bóg przywoła na sąd, również i te ukryte: zarówno dobre, jak i złe”1. Wtedy jednak pojąłem, że zbadanie każdego mojego słowa i czynu świadczy jedynie o Bożej sprawiedliwości. Teraz chcę, aby to On był moim sędzią. Całkowita bezstronność Boga daje mi jeszcze większy powód do wiary w wynik niebiańskiej rozprawy. Moje nowe odkrycie było zarówno olśnieniem, jak pociechą.
Razem ze zmianą myślenia na temat Boga jako sędziego przyszło odkrycie dotyczące samego sądu. Teraz już nie chcę uniknąć Bożego sądu, a wręcz pragnę, aby nastąpił jak najszybciej. Przecież sędzia jest po mojej stronie! I to sędzia pedantycznie sprawiedliwy!

Sędzia jako
wybawiciel

Kilka lat wcześniej również w moim myśleniu nastąpiła pewna zmiana. Studiując któregoś dnia biblijną Księgę Sędziów, odkryłem, że w czasach biblijnych sędziego postrzegano jako wybawcę. Izraelici przez jakiś czas podążali za Bogiem, ale potem zaczynali służyć bogom ościennych narodów. Doprowadzało to ich do moralnego i społecznego upadku, a w efekcie do niewoli u ludów, których bogów przyjmowali. Wtedy wołali do swojego Boga, a On powoływał sędziego na ich oswobodziciela i wybawcę. I taki sędzia w końcu ich wyzwalał
Już wtedy zaczynało do mnie docierać, że niebiański Sędzia godny tego miana będzie też Wybawicielem. Doświadczenie z Eledą i sędzią dopełniło zmiany w moim myśleniu. Teraz śmiało oświadczam: Boże, osądź mnie, bo jesteś pedantycznie sprawiedliwy i stoisz po mojej stronie! Odrzuć mojego oskarżyciela z jego oskarżeniami!3.       
David Bissell

1 Koh 12,14 Biblia Paulińska. 2 Zob. Sdz 2,16-18. 3 Zob. Ap 12,10.


[Artykuł ukazał się w „Signs of the Times” 4/2012. Tłum. Paweł Jarosław Kamiński dla www.adwentysci.waw.pl].
Znaki Czasu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz