Jak chrześcijaństwo odnosi się do zjawiska
przemocy? Jak każe
lub czy pozwala reagować na przejawy niesprawiedliwości? Czy wojna może być sprawiedliwa? Czy chrześcijanie mogą się w taką wojnę angażować?
lub czy pozwala reagować na przejawy niesprawiedliwości? Czy wojna może być sprawiedliwa? Czy chrześcijanie mogą się w taką wojnę angażować?
Chrześcijanie mają
do odegrania we współczesnym świecie szczególną rolę,
zwłaszcza w kwestii ich stosunku
do wojny rozumianej jako każda forma zbiorowego i zbrojnego
rozwiązywania konfliktów, skutkująca wielką liczbą ofiar wśród ludzi oraz
olbrzymimi zniszczeniami mienia.
Kim jest
chrześcijanin?
chrześcijanin?
Bycie chrześcijaninem przede wszystkim oznacza postępowanie
zgodne z nauczaniem i przykładem życia Jezusa Chrystusa. Biblia jasno
naucza, jak chrześcijanie powinni się zachować w obliczu przemocy, wojny
i wszelkich konfliktów zbrojnych. Zadaniem chrześcijan w tym świecie
jest czcić i wychwalać Boga. Oznacza to stawianie woli Bożej
na pierwszym miejscu, naśladowanie Chrystusa i niesienie światu Bożej
prawdy.
W czasach, w których wykorzystuje się wolę Bożą jako
narzędzie propagandy dla osiągania określonych celów w sferze
społecznej czy politycznej, chrześcijanie mają obowiązek badać prawdziwe motywy
kryjące się za fasadą toczonych czy planowanych wojen oraz przewidywać
konsekwencje zaangażowania się w nie.
Mimo że czasy Jezusa obfitowały w przemoc,
niebezpieczeństwa i niesprawiedliwość, On sam był „cichy i pokornego
serca”1. Każdym swoim czynem objawiał Bożą miłość i starał się
przyciągnąć do siebie wszystkich.
Ewangelia Marka przytacza historię brutalnego ścięcia Jana
Chrzciciela2. Jak Jezus na to zareagował? Nie czytamy,
żeby się odwoływał, żądał sprawiedliwości czy użył swojej boskiej mocy, żeby go
pomścić. Zamiast tego Jezus kontynuował swoją służbę i uczył, jak się
zachowywać w zetknięciu z silną opozycją.
Kolejny przykład pochodzi z ogrodu Getsemane, gdzie Jezus
został aresztowany. Wtedy już wiedział, że zostanie skazany na śmierć,
a mimo to nie opierał się, nie walczył i nie uciekał. Nawet skarcił
apostoła Piotra, gdy ten chciał Go bronić siłą. Powiedział mu: „Włóż swój miecz
do pochwy; wszyscy bowiem, którzy miecza dobywają, od miecza giną.
Czy myślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mego, a On wystawiłby mi teraz
więcej niż dwanaście hufców aniołów? Ale jakby wtedy wypełniły się Pisma, że tak
się musi stać?3.
Chrześcijanie winni pamiętać, że Bóg zawsze ma wszystko
pod kontrolą i gdyby chcieli uczynić coś bez Niego, ich zadanie
byłoby nie tylko niemożliwe, ale i bezproduktywne. Dlatego Biblia mówi:
„Przeto poddajcie się Bogu, przeciwstawcie się diabłu, a ucieknie
od was”4. Jezus jest przykładem życia pełnego pokoju
dzięki poleganiu na Bogu nawet pośrodku agresji i okrucieństwa.
Wszyscy doświadczamy tego, że świat jest miejscem nieustannych
konfliktów. Rolą chrześcijan jest żyć z innymi w pokoju
i harmonii oraz reprezentować wyższy poziom etyczny niż ten, który
reprezentuje świat5. Dlatego, jak uczył Jezus, mają kochać swoich
nieprzyjaciół, a nie prowadzić z nimi wojny6, a zło
zwyciężać dobrem7.
W Chrystusowym poleceniu: „Idźcie tedy i czyńcie uczniami
wszystkie narody”8 nie ma nic
o tym, by iść naprzód i siłą podbijać niesprawiedliwy świat czy mścić
się za niesprawiedliwość. Pomsta należy do Boga9.
Sprawiedliwości w końcu stanie się zadość, ale wtedy, gdy Bóg o tym
zdecyduje. Do tego czasu chrześcijanie mają się skupić się na
rozpowszechnianiu wśród narodów dobrej nowiny o kochającym Bogu.
Niestety historia ludzkości jest
pełna przypadków błędnej interpretacji i lekceważenia biblijnego
nauczania, zwłaszcza w odniesieniu do konfliktów zbrojnych.
Długa lista krucjat datujących się od XI wieku dostarcza smutnych
przykładów narzucania chrześcijaństwa siłą „w imię Boże”. A przecież Jezus
zostawił inny przykład. Gdy bezpodstawnie oskarżono Go podczas Jego procesu
o bluźnierstwo, na agresję oskarżycieli odpowiedział spokojem,
miłością i wiarą.
A co ze zobowiązaniami chrześcijanina wobec narodu,
z którym się identyfikuje, czy państwa, którego jest obywatelem? I tu
Pismo Święte daje jasną wskazówkę w słowach Jezusa: „Oddawajcie więc
cesarzowi, co jest cesarskie, a Bogu, co jest boskie”10.
Cesarz rzymski był wtedy dla Izraelitów najwyższym przedstawicielem władzy
okupacyjnej. Rodacy Jezusa nie tego się po Nim spodziewali. Mesjasz miał
przecież być królem Izraela i wygnać okupantów11. Zamiast tego
Jezus nakazał szanować postanowienia ziemskich władców tak długo, jak długo nie
zmuszają do wykroczenia przeciwko prawu Bożemu. Nie próbował organizować
ruchu oporu. Pokazał uczniom, że w tym upadłym świecie powinni
skoncentrować się na Bogu i pełnieniu Jego woli.
A co z uczestnictwem starotestamentowego ludu Bożego
w wojnach? Czy nie jest to precedens pozwalający współczesnym
chrześcijanom na udział w konfliktach zbrojnych?
Nie. Po pierwsze, jest różnica między ludem Bożym wtedy
i dziś. Starotestamentowy Izrael (do czasów rozproszenia) żył
na jednym określonym terenie. Współczesny lud Boży (wyznawcy Chrystusa)
jest rozproszony po całym świecie. Dziś zaangażowanie w wojnę
pociągałoby za sobą wzajemne zabijanie się naśladowców Chrystusa, jak
podczas ostatnich dwóch wojen światowych. Poza tym w czasach
starotestamentowych przeżycie narodu izraelskiego było kwestią kluczową
dla realizacji Bożych planów wobec ludzkości. Dziś to niezależny
od państw narodowych Kościół jest odpowiedzialny za realizację tych
planów.
Po drugie, dla zrozumienia udziału starotestamentowych
Izraelitów w wojnach istotna jest biblijna informacja o ich sercach —
że były zatwardziałe. Wspomniał o tym Jezus w dyskusji
z faryzeuszami o dopuszczalności rozwodów w prawie mojżeszowym.
Stwierdził, że co prawda Mojżesz pozwolił im na rozwody, ale jedynie
z powodu ich „zatwardziałości serca”12, jednak
od początku stworzenia tak nie było, małżeństwo miało być nierozdzielne.
Zatwardziałość serc doprowadziła naród izraelski do dalekiego odejścia
z Bożych ścieżek, uczyniła niezdolnymi i niechcącymi robić tego, co
dobre. Jezus przyszedł sprowadzić ich na właściwe ścieżki — na drogę
doskonałej miłości, takiej jak ta opisana w 13. rozdziale Pierwszego Listu
do Koryntian. Przyszedł pokazać ginącej ludzkości, jak mamy odbijać sobą
Boży charakter i żyć doskonałym życiem, wykluczającym przemoc
i branie udziału w wojnie. Ucząc, by kochać nieprzyjaciół,
powiedział: „Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały
jest”13. A to oznacza, że powiązał ze sobą pojęcie
doskonałości ze zdolnością do okazywania miłości nawet wrogom.
Jedyna walka, do jakiej
wezwani są wyznawcy Chrystusa, to walka duchowa. „Bo chociaż żyjemy
w ciele nie walczymy cielesnymi środkami. Gdyż oręż nasz, którym walczymy
nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni dla sprawy Bożej; nim też
unicestwiamy złe zamysły i wszelką pychę podnoszącą się przeciw poznaniu
Boga, i zmuszamy wszelką myśl do poddania się w posłuszeństwo
Chrystusowi”14.
Współczesny świat
Efektywne wypełnianie w świecie misji wymaga
od chrześcijan znajomości mechanizmów, które nim rządzą. Jednym
z nich jest globalizacja rozumiana jako ogół procesów integracyjnych
prowadzących do coraz większej współzależności państw, społeczeństw,
gospodarek, kultur i tworzenia się jednego światowego społeczeństwa. Rola
państw narodowych obecnie słabnie, a wzrasta rola globalnej kultury
i globalnych instytucji. Więzi społeczne również nabierają takiego
charakteru dzięki rozwojowi technologii komunikacyjnych i internetu. Coraz
więcej ludzi identyfikuje się jako obywatele świata, a nie konkretnego
państwa.
Żyjemy, jak to określił filozof i socjolog Zygmunt Bauman,
w okresie płynnej nowoczesności. Wcześniej państwo było opiekuńcze,
regulowało rynek, ingerowało w gospodarkę. Występowała ścisła zależność
między kapitałem a siłą roboczą. Infrastruktura przemysłowa była ulokowana
tam, gdzie miał miejsce cały proces produkcji. Siła robocza podobnie.
Pracownicy mogli oczekiwać spędzenia życia zawodowego w jednym zakładzie
pracy. W okresie nowoczesności płynnej te stałe sposoby funkcjonowania
zanikają. Prywatyzacja, wolny rynek, deregulacja, minimalny interwencjonizm
państwowy w gospodarkę to oznaki naszych czasów. Kapitał uwolnił się
od siły roboczej. Produkcja się zdecentralizowała. Szerzej wykorzystuje
się usługi zewnętrzne jako bardziej efektywne. Kapitał nie jest już przywiązany
do określonego miejsca. Może się łatwo przemieszczać i lokować
w miejscach bardziej atrakcyjnych ekonomicznie. W poprzednich
miejscach pracowników się zwalnia i nic nie mogą na to poradzić.
Pogłębia się rozdźwięk między bogatymi a biednymi. Kapitał i sposób
zarządzania nim wpływają na wszystkie sfery naszego życia,
od politycznych po ekonomiczne, od lokalnych po globalne.
Nic dziwnego, że świat zmaga się z kolejnym kryzysem ekonomicznym,
skoro współczesne standardy zarządzania pieniędzmi stoją w jaskrawej
opozycji do tych przedstawionych w Piśmie Świętym. Biblia ostrzega
na przykład przed długoterminowymi długami i naliczaniem odsetek15,
co w dzisiejszej bankowości jest normą. W świecie, w którym
wmówiono nam, że najważniejszy jest sukces materialny, a jednocześnie
niezwykle trudno jest zarabiać godziwie, większość ludzi jest zmuszona
do walki o przetrwanie. Oto dlaczego Jezus w swej ziemskiej służbie
nieustannie powracał do zagadnienia pieniędzy i bogactwa. Uczył
między innymi: „Nie możecie Bogu służyć i mamonie”16.
Ale co te rozważania mają wspólnego z wojną
i konfliktami zbrojnymi? Otóż kapitał jako siła napędowa współczesnego
świata ma bardzo realny wpływ na wszelkie szczeble decyzyjne
w kwestiach wojen i konfliktów. Grupy kapitałowe w dążeniu
do jeszcze większych zysków i wzrostu konsumpcji walczą
o kontrolę nad surowcami i ludźmi. W zglobalizowanym
świecie konflikty lokalne mogą mieć globalne konsekwencje i vice versa.
Świat jest miejscem coraz bardziej wybuchowym, zajętym walkami na różnym
tle, co nieuchronnie prowadzi do konfliktów zbrojnych, niezależnie
od pytań o ich sprawiedliwość czy zasadność.
Czym jest wojna sprawiedliwa?
W tym miejscu należy przyjrzeć się krytycznie z punktu
widzenia chrześcijaństwa teorii wojny sprawiedliwej. Na uwagę zasługują
zwłaszcza dwa świeckie źródła opisujące tę teorię — książka Michaela Walzera
pt. Wojny sprawiedliwe i niesprawiedliwe oraz raport
Międzynarodowej Komisji ds. Interwencji i Suwerenności Państwowej (ICISS)
pt. The Responsibility to Protect (Zobowiązanie do ochrony).
Analiza podniesionych tam argumentów pozwoli lepiej poznać zasady moralne,
jakimi kierują się świeckie społeczeństwa, oraz to, jak mają się te zasady
do standardów chrześcijańskich.
Według Waltzera istnieją trzy warunki pozwalające uznać wojnę
za sprawiedliwą: sprawiedliwy powód, społeczne upoważnienie, środek
ostateczny.
Pojęcie sprawiedliwego powodu jest subiektywne.
Po świecku pojęcie to odnosi się do ziemskich i przemijających
wartości takich jak narodowe przetrwanie czy gromadzenie zasobów.
W chrześcijaństwie sprawiedliwe może być tylko to, co odzwierciedla cele
wieczne i wolę Bożą.
Jakkolwiek istnieje jeden obszar zbieżności perspektywy
świeckiej i duchowej — humanitaryzm, widoczny choćby w działaniach
Czerwonego Krzyża domagającego się poszanowania dla każdego ludzkiego
życia i wolności od cierpienia dla każdego, niezależnie
od pozycji społecznej, płci, rasy czy przekonań politycznych. Jest to
zbieżne z chrześcijańskim punktem widzenia, gdyż Jezus nauczał, że
zbawienie nikogo nie dyskryminuje i każdy może z niego skorzystać.
Wojna jest niehumanitarna, gdyż godzi się z poglądem, że
niektórzy muszą umrzeć, żeby osiągnięte zostało „większe dobro”. Chrześcijanie
muszą być bardzo ostrożni wobec takiej logiki, gdyż przypomina ona logikę
faryzeuszy i najwyższych kapłanów z procesu Jezusa. Takimi słowami
starali się oni usprawiedliwić skazanie go na śmierć: „Wy nic nie
rozumiecie ani nie bierzecie pod uwagę tego, że lepiej jest dla was,
aby jeden człowiek umarł za lud, niż miałby zginąć cały naród”17.
Dla chrześcijan każde życie jest cenne i
z wyjątkiem Boga nikt nie ma prawa go dawać ani odbierać.
Mimo wyraźnych różnic ciągle podejmuje się próby pogodzenia
ze sobą humanitaryzmu z militarną interwencją. Ma to miejsce
zwłaszcza w przypadkach czystek etnicznych czy innych przypadkach masowego
odbierania ludziom życia, co ma usprawiedliwiać działania militarne. Jakkolwiek
taka interwencja może się wydawać uzasadniona, to jednak z takim
podejściem wiążą się dwa główne problemy.
Po pierwsze, jak już wcześniej powiedziano, oręż, jakim walczą
chrześcijanie, nie jest cielesny, ale duchowy. Misja chrześcijańska jest nie
do pogodzenia z przemocą. Chrześcijanie zawsze w takich sytuacjach
winni pamiętać, że Bóg oferuje grzesznej ludzkości pojednanie ze sobą
poprzez samoofiarowanie się.
Po drugie, militarna interwencja stwarza bardzo realną
możliwość uczynienia więcej złego niż dobrego. Może się wydawać, że położy
natychmiastowy kres rażącym naruszeniom praw człowieka, ale zawsze trudne
do przewidzenia są konsekwencje długoterminowe. Pozwolenie, by lokalne
konflikty potoczyły się własny torem, może być bardziej efektywne i
w perspektywie długoterminowej przynieść bardziej stabilny pokój. Przykładów
militarnych interwencji rodzących narastające negatywne konsekwencje jest
wiele, a z ostatnich można wspomnieć choćby Irak czy Afganistan.
Chrześcijanie nie muszą zmagać się z usprawiedliwianiem
takich akcji. Ich powołaniem jest życie wiarą, co oznacza zdanie się
na Boga i Jego wolę. Dlatego nawet najbardziej przekonujące apele
odwołujące się do sprawiedliwego powodu rozpoczęcia wojny czy interwencji
militarnej powinny zostać uznane za niewystarczające w obliczu
chrześcijańskich standardów etycznych.
Pojęcie społecznego (kolektywnego) upoważnienia odnosi
się do potrzeby zatwierdzenia przez większość danej populacji
zaangażowania w działania zbrojne. Historycznie rzecz biorąc, prawo
(władza) wypowiedzenia wojny przysługiwało różnym podmiotom: królom, obywatelom
reprezentowanym przez państwo, podmiotom międzynarodowym. Dziś koncepcją
dominującą jest odwoływanie się do społecznego upoważnienia udzielanego
przez obywateli, a upoważnienie międzynarodowe, udzielane np. przez ONZ,
jest faktycznie przedłużeniem współczesnych zasad demokratycznych.
We współczesnym świecie to społeczne upoważnienie wyraża się poprzez
demokrację opartą na woli obywateli; należy sobie jednak zdawać sprawę
z ograniczeń demokracji i jej niższości wobec woli Boga.
Koncepcja kolektywnego upoważnienia może być podważana
na dwa główne sposoby. Po pierwsze, istnieją problemy systemowe,
o których wspomniano wcześniej, kiedy demokrację podporządkowuje się siłom
kapitalizmu. Społeczeństwa podejmują decyzje, które są odzwierciedleniem ich aktualnych
życiowych potrzeb i systemu politycznego, w jakim żyją.
Po drugie, ludźmi można manipulować, kontrolując informacje i media.
Te dwa czynniki w połączeniu ze sobą podważają spójność koncepcji
społecznego upoważnienia.
W zestawieniu z ostatecznym zwierzchnictwem Boga oczywiste
jest, że koncepcja „rządów większości” nie jest uzasadniona. To Bóg jest
wyłącznym źródłem władzy nad życiem, śmiercią, wojną i wszystkimi
innymi problemami występującymi na świecie, który stworzył.
Kolejne pojęcie środka ostatecznego oznacza, że narody
muszą wykorzystać wszelkie możliwości, zanim zdecydują się na wojnę.
W praktyce jednak ocena, czy z nich skorzystano, jest subiektywna
i opiera się na kompromisie. Zwykle jest mało prawdopodobne, by przed
decyzją o wojnie rzeczywiście wykorzystano wszelkie inne środki. Biorąc
pod uwagę historyczne doświadczenie, kiedy pierwszeństwo miała raczej
wojna niż pokój, oraz grzeszną naturę człowieka, wydaje się, że przywódcom
politycznym łatwiej jest wypowiedzieć wojnę, niż w nieskończoność
poszukiwać innych alternatyw dla zaspokojenia potrzeb ich państw.
Biblia mówi: „Jeśliby królestwo samo w sobie było
rozdwojone, to takie królestwo nie może się ostać”18. Świat widziany
w tym świetle, mimo globalizacji — a może nawet z jej powodu —
jest faktycznie podzielony. To „królestwo” nie przetrwa, a próby
pogodzenia różnic, czy to przez pokój, czy wojnę, skazane są na porażkę.
Dlatego koncepcja środka ostatecznego prowadzi decydentów do wojny
w płonnej nadziei stworzenia trwałego poczucia jedności — czegoś,
o czym chrześcijanie wiedzą, że na tej ziemi jest nieosiągalne.
Podsumowanie
Biorąc pod uwagę współczesny kontekst, żadne wojny
i interwencje zbrojne nie są sprawiedliwe. Dlatego chrześcijanie powinni
być bardzo ostrożni w odniesieniu do nich. Chrześcijaństwo jest
ponadnarodowe, a misja chrześcijan najważniejsza. W świecie
zdominowanym przez manipulację i relatywistyczną moralność
dla chrześcijan najważniejsze jest trzymać się zasad nauczanych przez
Chrystusa. To zaś oznacza pełne miłości podejście do rozwiązywania
konfliktów i pomaganie ludziom w ich potrzebach, a nie wzywanie
do używania przemocy. Koncepcje wojny sprawiedliwej w żaden sposób
nie dają się pogodzić z chrześcijaństwem. Nie są też w stanie
dostarczyć żadnych konkretnych rozwiązań światu pogrążonemu w kryzysie.
Oprac. O.D.
[Opracowano na podstawie: Allison Bryan, „War and
Christianity in the contemporary World” [w:] Should I Fight?, red.
Barry W. Bussey, Belleville 2011].
1 Mt 11,29. 2 Zob. Mk 6,14-29. 3 Mt 26,52-54. 4 Jk 4,7. 5 Zob. Mt 5,9; Rz 12,16. 6 Zob. Łk 6,27. 7 Zob. Rz 12,21. 8 Mt 28,19. 9 Zob. Pwt 32,35. 10 Łk 20,25. 11 Zob. J 6,14-15. 12 Mk 10,5. 13 Mt 5,48. 14 2 Kor 10,2-5. 15 Zob. Pwt 15,1-11; 23,20. 16 Łk 16,13. 17 J 11,49-50 Biblia ekumeniczna. 18 Mk 3,24.
Znaki Czasu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz