sobota, 12 października 2013

WOJNA KONTRA CHRZEŚCIJAŃSTWO

Jak chrześcijaństwo odnosi się do zjawiska przemocy? Jak każe
lub czy pozwala reagować na przejawy niesprawiedliwości? Czy wojna może być sprawiedliwa? Czy chrześcijanie mogą się w taką wojnę angażować?
Chrześcijanie mają do odegrania we współczesnym świecie szczególną rolę,
zwłaszcza w kwestii ich stosunku do wojny rozumianej jako każda forma zbiorowego i zbrojnego rozwiązywania konfliktów, skutkująca wielką liczbą ofiar wśród ludzi oraz olbrzymimi zniszczeniami mienia.

Kim jest
chrześcijanin?

Bycie chrześcijaninem przede wszystkim oznacza postępowanie zgodne z nauczaniem i przykładem życia Jezusa Chrystusa. Biblia jasno naucza, jak chrześcijanie powinni się zachować w obliczu przemocy, wojny i wszelkich konfliktów zbrojnych. Zadaniem chrześcijan w tym świecie jest czcić i wychwalać Boga. Oznacza to stawianie woli Bożej na pierwszym miejscu, naśladowanie Chrystusa i niesienie światu Bożej prawdy.
W czasach, w których wykorzystuje się wolę Bożą jako narzędzie propagandy dla osiągania określonych celów w sferze społecznej czy politycznej, chrześcijanie mają obowiązek badać prawdziwe motywy kryjące się za fasadą toczonych czy planowanych wojen oraz przewidywać konsekwencje zaangażowania się w nie.
Mimo że czasy Jezusa obfitowały w przemoc, niebezpieczeństwa i niesprawiedliwość, On sam był „cichy i pokornego serca”1. Każdym swoim czynem objawiał Bożą miłość i starał się przyciągnąć do siebie wszystkich.
Ewangelia Marka przytacza historię brutalnego ścięcia Jana Chrzciciela2. Jak Jezus na to zareagował? Nie czytamy, żeby się odwoływał, żądał sprawiedliwości czy użył swojej boskiej mocy, żeby go pomścić. Zamiast tego Jezus kontynuował swoją służbę i uczył, jak się zachowywać w zetknięciu z silną opozycją.
Kolejny przykład pochodzi z ogrodu Getsemane, gdzie Jezus został aresztowany. Wtedy już wiedział, że zostanie skazany na śmierć, a mimo to nie opierał się, nie walczył i nie uciekał. Nawet skarcił apostoła Piotra, gdy ten chciał Go bronić siłą. Powiedział mu: „Włóż swój miecz do pochwy; wszyscy bowiem, którzy miecza dobywają, od miecza giną. Czy myślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mego, a On wystawiłby mi teraz więcej niż dwanaście hufców aniołów? Ale jakby wtedy wypełniły się Pisma, że tak się musi stać?3.
Chrześcijanie winni pamiętać, że Bóg zawsze ma wszystko pod kontrolą i gdyby chcieli uczynić coś bez Niego, ich zadanie byłoby nie tylko niemożliwe, ale i bezproduktywne. Dlatego Biblia mówi: „Przeto poddajcie się Bogu, przeciwstawcie się diabłu, a ucieknie od was”4. Jezus jest przykładem życia pełnego pokoju dzięki poleganiu na Bogu nawet pośrodku agresji i okrucieństwa.
Wszyscy doświadczamy tego, że świat jest miejscem nieustannych konfliktów. Rolą chrześcijan jest żyć z innymi w pokoju i harmonii oraz reprezentować wyższy poziom etyczny niż ten, który reprezentuje świat5. Dlatego, jak uczył Jezus, mają kochać swoich nieprzyjaciół, a nie prowadzić z nimi wojny6, a zło zwyciężać dobrem7.
W Chrystusowym poleceniu: „Idźcie tedy i czyńcie uczniami wszystkie narody”8 nie ma nic o tym, by iść naprzód i siłą podbijać niesprawiedliwy świat czy mścić się za niesprawiedliwość. Pomsta należy do Boga9. Sprawiedliwości w końcu stanie się zadość, ale wtedy, gdy Bóg o tym zdecyduje. Do tego czasu chrześcijanie mają się skupić się na rozpowszechnianiu wśród narodów dobrej nowiny o kochającym Bogu.
Niestety historia ludzkości jest pełna przypadków błędnej interpretacji i lekceważenia biblijnego nauczania, zwłaszcza w odniesieniu do konfliktów zbrojnych. Długa lista krucjat datujących się od XI wieku dostarcza smutnych przykładów narzucania chrześcijaństwa siłą „w imię Boże”. A przecież Jezus zostawił inny przykład. Gdy bezpodstawnie oskarżono Go podczas Jego procesu o bluźnierstwo, na agresję oskarżycieli odpowiedział spokojem, miłością i wiarą.
A co ze zobowiązaniami chrześcijanina wobec narodu, z którym się identyfikuje, czy państwa, którego jest obywatelem? I tu Pismo Święte daje jasną wskazówkę w słowach Jezusa: „Oddawajcie więc cesarzowi, co jest cesarskie, a Bogu, co jest boskie”10. Cesarz rzymski był wtedy dla Izraelitów najwyższym przedstawicielem władzy okupacyjnej. Rodacy Jezusa nie tego się po Nim spodziewali. Mesjasz miał przecież być królem Izraela i wygnać okupantów11. Zamiast tego Jezus nakazał szanować postanowienia ziemskich władców tak długo, jak długo nie zmuszają do wykroczenia przeciwko prawu Bożemu. Nie próbował organizować ruchu oporu. Pokazał uczniom, że w tym upadłym świecie powinni skoncentrować się na Bogu i pełnieniu Jego woli.
A co z uczestnictwem starotestamentowego ludu Bożego w wojnach? Czy nie jest to precedens pozwalający współczesnym chrześcijanom na udział w konfliktach zbrojnych?
Nie. Po pierwsze, jest różnica między ludem Bożym wtedy i dziś. Starotestamentowy Izrael (do czasów rozproszenia) żył na jednym określonym terenie. Współczesny lud Boży (wyznawcy Chrystusa) jest rozproszony po całym świecie. Dziś zaangażowanie w wojnę pociągałoby za sobą wzajemne zabijanie się naśladowców Chrystusa, jak podczas ostatnich dwóch wojen światowych. Poza tym w czasach starotestamentowych przeżycie narodu izraelskiego było kwestią kluczową dla realizacji Bożych planów wobec ludzkości. Dziś to niezależny od państw narodowych Kościół jest odpowiedzialny za realizację tych planów.
Po drugie, dla zrozumienia udziału starotestamentowych Izraelitów w wojnach istotna jest biblijna informacja o ich sercach — że były zatwardziałe. Wspomniał o tym Jezus w dyskusji z faryzeuszami o dopuszczalności rozwodów w prawie mojżeszowym. Stwierdził, że co prawda Mojżesz pozwolił im na rozwody, ale jedynie z powodu ich „zatwardziałości serca”12, jednak od początku stworzenia tak nie było, małżeństwo miało być nierozdzielne. Zatwardziałość serc doprowadziła naród izraelski do dalekiego odejścia z Bożych ścieżek, uczyniła niezdolnymi i niechcącymi robić tego, co dobre. Jezus przyszedł sprowadzić ich na właściwe ścieżki — na drogę doskonałej miłości, takiej jak ta opisana w 13. rozdziale Pierwszego Listu do Koryntian. Przyszedł pokazać ginącej ludzkości, jak mamy odbijać sobą Boży charakter i żyć doskonałym życiem, wykluczającym przemoc i branie udziału w wojnie. Ucząc, by kochać nieprzyjaciół, powiedział: „Bądźcie wy tedy doskonali, jak Ojciec wasz niebieski doskonały jest”13. A to oznacza, że powiązał ze sobą pojęcie doskonałości ze zdolnością do okazywania miłości nawet wrogom.
Jedyna walka, do jakiej wezwani są wyznawcy Chrystusa, to walka duchowa. „Bo chociaż żyjemy w ciele nie walczymy cielesnymi środkami. Gdyż oręż nasz, którym walczymy nie jest cielesny, lecz ma moc burzenia warowni dla sprawy Bożej; nim też unicestwiamy złe zamysły i wszelką pychę podnoszącą się przeciw poznaniu Boga, i zmuszamy wszelką myśl do poddania się w posłuszeństwo Chrystusowi”14.

Współczesny świat

Efektywne wypełnianie w świecie misji wymaga od chrześcijan znajomości mechanizmów, które nim rządzą. Jednym z nich jest globalizacja rozumiana jako ogół procesów integracyjnych prowadzących do coraz większej współzależności państw, społeczeństw, gospodarek, kultur i tworzenia się jednego światowego społeczeństwa. Rola państw narodowych obecnie słabnie, a wzrasta rola globalnej kultury i globalnych instytucji. Więzi społeczne również nabierają takiego charakteru dzięki rozwojowi technologii komunikacyjnych i internetu. Coraz więcej ludzi identyfikuje się jako obywatele świata, a nie konkretnego państwa.
Żyjemy, jak to określił filozof i socjolog Zygmunt Bauman, w okresie płynnej nowoczesności. Wcześniej państwo było opiekuńcze, regulowało rynek, ingerowało w gospodarkę. Występowała ścisła zależność między kapitałem a siłą roboczą. Infrastruktura przemysłowa była ulokowana tam, gdzie miał miejsce cały proces produkcji. Siła robocza podobnie. Pracownicy mogli oczekiwać spędzenia życia zawodowego w jednym zakładzie pracy. W okresie nowoczesności płynnej te stałe sposoby funkcjonowania zanikają. Prywatyzacja, wolny rynek, deregulacja, minimalny interwencjonizm państwowy w gospodarkę to oznaki naszych czasów. Kapitał uwolnił się od siły roboczej. Produkcja się zdecentralizowała. Szerzej wykorzystuje się usługi zewnętrzne jako bardziej efektywne. Kapitał nie jest już przywiązany do określonego miejsca. Może się łatwo przemieszczać i lokować w miejscach bardziej atrakcyjnych ekonomicznie. W poprzednich miejscach pracowników się zwalnia i nic nie mogą na to poradzić. Pogłębia się rozdźwięk między bogatymi a biednymi. Kapitał i sposób zarządzania nim wpływają na wszystkie sfery naszego życia, od politycznych po ekonomiczne, od lokalnych po globalne.
Nic dziwnego, że świat zmaga się z kolejnym kryzysem ekonomicznym, skoro współczesne standardy zarządzania pieniędzmi stoją w jaskrawej opozycji do tych przedstawionych w Piśmie Świętym. Biblia ostrzega na przykład przed długoterminowymi długami i naliczaniem odsetek15, co w dzisiejszej bankowości jest normą. W świecie, w którym wmówiono nam, że najważniejszy jest sukces materialny, a jednocześnie niezwykle trudno jest zarabiać godziwie, większość ludzi jest zmuszona do walki o przetrwanie. Oto dlaczego Jezus w swej ziemskiej służbie nieustannie powracał do zagadnienia pieniędzy i bogactwa. Uczył między innymi: „Nie możecie Bogu służyć i mamonie”16.
Ale co te rozważania mają wspólnego z wojną i konfliktami zbrojnymi? Otóż kapitał jako siła napędowa współczesnego świata ma bardzo realny wpływ na wszelkie szczeble decyzyjne w kwestiach wojen i konfliktów. Grupy kapitałowe w dążeniu do jeszcze większych zysków i wzrostu konsumpcji walczą o kontrolę nad surowcami i ludźmi. W zglobalizowanym świecie konflikty lokalne mogą mieć globalne konsekwencje i vice versa. Świat jest miejscem coraz bardziej wybuchowym, zajętym walkami na różnym tle, co nieuchronnie prowadzi do konfliktów zbrojnych, niezależnie od pytań o ich sprawiedliwość czy zasadność.

Czym jest wojna sprawiedliwa?

W tym miejscu należy przyjrzeć się krytycznie z punktu widzenia chrześcijaństwa teorii wojny sprawiedliwej. Na uwagę zasługują zwłaszcza dwa świeckie źródła opisujące tę teorię — książka Michaela Walzera pt. Wojny sprawiedliwe i niesprawiedliwe oraz raport Międzynarodowej Komisji ds. Interwencji i Suwerenności Państwowej (ICISS) pt. The Responsibility to Protect (Zobowiązanie do ochrony). Analiza podniesionych tam argumentów pozwoli lepiej poznać zasady moralne, jakimi kierują się świeckie społeczeństwa, oraz to, jak mają się te zasady do standardów chrześcijańskich.
Według Waltzera istnieją trzy warunki pozwalające uznać wojnę za sprawiedliwą: sprawiedliwy powód, społeczne upoważnienie, środek ostateczny.
Pojęcie sprawiedliwego powodu jest subiektywne. Po świecku pojęcie to odnosi się do ziemskich i przemijających wartości takich jak narodowe przetrwanie czy gromadzenie zasobów. W chrześcijaństwie sprawiedliwe może być tylko to, co odzwierciedla cele wieczne i wolę Bożą.
Jakkolwiek istnieje jeden obszar zbieżności perspektywy świeckiej i duchowej — humanitaryzm, widoczny choćby w działaniach Czerwonego Krzyża domagającego się poszanowania dla każdego ludzkiego życia i wolności od cierpienia dla każdego, niezależnie od pozycji społecznej, płci, rasy czy przekonań politycznych. Jest to zbieżne z chrześcijańskim punktem widzenia, gdyż Jezus nauczał, że zbawienie nikogo nie dyskryminuje i każdy może z niego skorzystać.
Wojna jest niehumanitarna, gdyż godzi się z poglądem, że niektórzy muszą umrzeć, żeby osiągnięte zostało „większe dobro”. Chrześcijanie muszą być bardzo ostrożni wobec takiej logiki, gdyż przypomina ona logikę faryzeuszy i najwyższych kapłanów z procesu Jezusa. Takimi słowami starali się oni usprawiedliwić skazanie go na śmierć: „Wy nic nie rozumiecie ani nie bierzecie pod uwagę tego, że lepiej jest dla was, aby jeden człowiek umarł za lud, niż miałby zginąć cały naród”17. Dla chrześcijan każde życie jest cenne i z wyjątkiem Boga nikt nie ma prawa go dawać ani odbierać.
Mimo wyraźnych różnic ciągle podejmuje się próby pogodzenia ze sobą humanitaryzmu z militarną interwencją. Ma to miejsce zwłaszcza w przypadkach czystek etnicznych czy innych przypadkach masowego odbierania ludziom życia, co ma usprawiedliwiać działania militarne. Jakkolwiek taka interwencja może się wydawać uzasadniona, to jednak z takim podejściem wiążą się dwa główne problemy.
Po pierwsze, jak już wcześniej powiedziano, oręż, jakim walczą chrześcijanie, nie jest cielesny, ale duchowy. Misja chrześcijańska jest nie do pogodzenia z przemocą. Chrześcijanie zawsze w takich sytuacjach winni pamiętać, że Bóg oferuje grzesznej ludzkości pojednanie ze sobą poprzez samoofiarowanie się.
Po drugie, militarna interwencja stwarza bardzo realną możliwość uczynienia więcej złego niż dobrego. Może się wydawać, że położy natychmiastowy kres rażącym naruszeniom praw człowieka, ale zawsze trudne do przewidzenia są konsekwencje długoterminowe. Pozwolenie, by lokalne konflikty potoczyły się własny torem, może być bardziej efektywne i w perspektywie długoterminowej przynieść bardziej stabilny pokój. Przykładów militarnych interwencji rodzących narastające negatywne konsekwencje jest wiele, a z ostatnich można wspomnieć choćby Irak czy Afganistan.
Chrześcijanie nie muszą zmagać się z usprawiedliwianiem takich akcji. Ich powołaniem jest życie wiarą, co oznacza zdanie się na Boga i Jego wolę. Dlatego nawet najbardziej przekonujące apele odwołujące się do sprawiedliwego powodu rozpoczęcia wojny czy interwencji militarnej powinny zostać uznane za niewystarczające w obliczu chrześcijańskich standardów etycznych.
Pojęcie społecznego (kolektywnego) upoważnienia odnosi się do potrzeby zatwierdzenia przez większość danej populacji zaangażowania w działania zbrojne. Historycznie rzecz biorąc, prawo (władza) wypowiedzenia wojny przysługiwało różnym podmiotom: królom, obywatelom reprezentowanym przez państwo, podmiotom międzynarodowym. Dziś koncepcją dominującą jest odwoływanie się do społecznego upoważnienia udzielanego przez obywateli, a upoważnienie międzynarodowe, udzielane np. przez ONZ, jest faktycznie przedłużeniem współczesnych zasad demokratycznych. We współczesnym świecie to społeczne upoważnienie wyraża się poprzez demokrację opartą na woli obywateli; należy sobie jednak zdawać sprawę z ograniczeń demokracji i jej niższości wobec woli Boga.
Koncepcja kolektywnego upoważnienia może być podważana na dwa główne sposoby. Po pierwsze, istnieją problemy systemowe, o których wspomniano wcześniej, kiedy demokrację podporządkowuje się siłom kapitalizmu. Społeczeństwa podejmują decyzje, które są odzwierciedleniem ich aktualnych życiowych potrzeb i systemu politycznego, w jakim żyją. Po drugie, ludźmi można manipulować, kontrolując informacje i media. Te dwa czynniki w połączeniu ze sobą podważają spójność koncepcji społecznego upoważnienia.
W zestawieniu z ostatecznym zwierzchnictwem Boga oczywiste jest, że koncepcja „rządów większości” nie jest uzasadniona. To Bóg jest wyłącznym źródłem władzy nad życiem, śmiercią, wojną i wszystkimi innymi problemami występującymi na świecie, który stworzył.
Kolejne pojęcie środka ostatecznego oznacza, że narody muszą wykorzystać wszelkie możliwości, zanim zdecydują się na wojnę. W praktyce jednak ocena, czy z nich skorzystano, jest subiektywna i opiera się na kompromisie. Zwykle jest mało prawdopodobne, by przed decyzją o wojnie rzeczywiście wykorzystano wszelkie inne środki. Biorąc pod uwagę historyczne doświadczenie, kiedy pierwszeństwo miała raczej wojna niż pokój, oraz grzeszną naturę człowieka, wydaje się, że przywódcom politycznym łatwiej jest wypowiedzieć wojnę, niż w nieskończoność poszukiwać innych alternatyw dla zaspokojenia potrzeb ich państw.
Biblia mówi: „Jeśliby królestwo samo w sobie było rozdwojone, to takie królestwo nie może się ostać”18. Świat widziany w tym świetle, mimo globalizacji — a może nawet z jej powodu — jest faktycznie podzielony. To „królestwo” nie przetrwa, a próby pogodzenia różnic, czy to przez pokój, czy wojnę, skazane są na porażkę. Dlatego koncepcja środka ostatecznego prowadzi decydentów do wojny w płonnej nadziei stworzenia trwałego poczucia jedności — czegoś, o czym chrześcijanie wiedzą, że na tej ziemi jest nieosiągalne.

Podsumowanie

Biorąc pod uwagę współczesny kontekst, żadne wojny i interwencje zbrojne nie są sprawiedliwe. Dlatego chrześcijanie powinni być bardzo ostrożni w odniesieniu do nich. Chrześcijaństwo jest ponadnarodowe, a misja chrześcijan najważniejsza. W świecie zdominowanym przez manipulację i relatywistyczną moralność dla chrześcijan najważniejsze jest trzymać się zasad nauczanych przez Chrystusa. To zaś oznacza pełne miłości podejście do rozwiązywania konfliktów i pomaganie ludziom w ich potrzebach, a nie wzywanie do używania przemocy. Koncepcje wojny sprawiedliwej w żaden sposób nie dają się pogodzić z chrześcijaństwem. Nie są też w stanie dostarczyć żadnych konkretnych rozwiązań światu pogrążonemu w kryzysie.   
Oprac. O.D.

[Opracowano na podstawie: Allison Bryan, „War and Christianity in the contemporary World” [w:] Should I Fight?, red. Barry W. Bussey, Belleville 2011].

1 Mt 11,29. 2 Zob. Mk 6,14-29. 3 Mt 26,52-54. 4 Jk 4,7. 5 Zob. Mt 5,9; Rz 12,16. 6 Zob. Łk 6,27. 7 Zob. Rz 12,21. 8 Mt 28,19. 9 Zob. Pwt 32,35. 10 Łk 20,25. 11 Zob. J 6,14-15. 12 Mk 10,5. 13 Mt 5,48. 14 2 Kor 10,2-5. 15 Zob. Pwt 15,1-11; 23,20. 16 Łk 16,13. 17 J 11,49-50 Biblia ekumeniczna. 18 Mk 3,24.
Znaki Czasu



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz