środa, 16 kwietnia 2014

CZAS PATRIOTÓW

W 2004 roku
Terry Benedict
nakręcił film
dokumentalny
„The Conscientious
Objector”
1. Film
otrzymał liczne
pochwały krytyków
i nagrody, choć opowiada historię amerykańskiego żołnierza, który... nigdy
nie dotknął karabinu.

Trochę zaskakująca jest sympatia dla takiej niezbyt chwalebnej postawy w kraju, gdzie
reżyserzy filmowi prześcigają się w gloryfikowaniu patriotyzmu, zwłaszcza podczas wojny. Oczywiście gdyby skończyło się tylko na odmowie posługiwania się bronią, sprawa otarłaby się jedynie o sąd polowy, lecz w tej historii jest również bardzo „ojczyźniany” i bohaterski wątek.

Ciekawy przypadek
Desmonda Dossa

Podczas drugiej wojny światowej Desmond Tomas Doss otrzymał powołanie do wojska. Wyznaczonego dnia młody mężczyzna karnie stawił się w bramie koszar, ale wraz z nim pojawił się problem. Poborowy uparcie odmawiał odbioru i noszenia broni. Desmond był adwentystą dnia siódmego i zgodnie z szóstym przykazaniem biblijnego dekalogu nie chciał zabijać. Choć w tamtych czasach nie było zwyczajową praktyką w armii amerykańskiej, by umożliwiać inną formę odrobienia służby wojskowej, to jego argumentów wysłuchano i przydzielono go do służby w oddziale medycznym. Pacyfistyczne przekonania religijne i wynikająca z nich postawa nieczynienia bliźniemu krzywdy naraziły jednak młodego adwentystę na nieustanne kpiny kolegów. Takich jak on uważano powszechnie za zwykłych tchórzy. Ta opinia uległa gwałtownej zmianie w maju 1945 roku, gdy podczas walk w pobliżu japońskiej wyspy Okinawa sanitariusz Doss wykazał się heroiczną odwagą, wynosząc poza linię ognia 75 ciężko rannych żołnierzy. Z narażeniem życia uratował swych kolegów od pewnej śmierci. Po zakończeniu działań wojennych prezydent Harry Truman osobiście wręczył Medal Honorowy Kongresu Stanów Zjednoczonych temu „nietypowemu bohaterowi”. Taki właśnie tytuł nosi książka poświęcona życiu Desmonda Dossa2.

Bóg wojny...

Odmowa noszenia broni ma długą tradycję w Kościele Adwentystów Dnia Siódmego [w USA — dop. red.]. Członkowie tego Kościoła powoływani do wojska służyli jako sanitariusze lub na innych stanowiskach pomocniczych. I tak jak Dessmond Doss wyróżniali się w trudnych sytuacjach. Charles Shyab, inny amerykański adwentysta, musiał czekać dłużej niż Doss, zanim został uznany za bohatera wojennego. 9 listopada 2012 roku, 44 lata po bitwie o górę Chu Moor w Wietnamie, podczas której uratował kilkunastu żołnierzy, został uhonorowany Medalem Brązowej Gwiazdy. Medal ten jest przyznawany przez armię USA za „czyn heroiczny, akt zasługi lub służbę w strefie walki”. Po wojnie Charles Shyab pracował jako nauczyciel. Podczas wręczania mu orderu powiedział: „To doświadczenie z Wietnamu pomogło mi utrzymać dyscyplinę w klasach i nauczyło mnie empatii. Uczyniło również ze mnie świadka Bożej łaski. Zachowałem bowiem Biblię, którą miałem w Wietnamie. Widać na niej jeszcze plamy mej krwi i odłamki pocisku. Przyniosłem ją na lekcje i mówiłem moim studentom o miłości i opiece Bożej. Każdy dzień jest dla mnie darem i okazją, by świadczyć o Bogu i pełnić Jego wolę”3.
Kim jest patriota? Czy musi być nim koniecznie ktoś, kto pozbawił życia wiele istnień ludzkich w jakiejś usprawiedliwionej wyższą koniecznością wojnie? Czy hasła wolności, suwerenności i honoru wystarczą, by usprawiedliwić każdą przemoc? W końcu — czy Bóg każe nam być patriotami i to w takim „militarnym” znaczeniu? Z żadnej kanonicznej księgi Starego Testamentu nie wynika, jakoby Bóg był zwolennikiem skrajnie narodowego patriotyzmu. To prawda, że wymagał od Izraelitów np. podboju ziem Kanaanu, by tam założyć nowe państwo teokratyczne, lecz czy tylko po to, by Jego lud mógł cieszyć się posiadaniem własnej flagi i godła? Czy po to, by popadł w ciężką ksenofobię i gardził każdym innym narodem? Na podstawie uważnej lektury m.in. Pierwszej Księgi Królewskiej (rozdział 8.) czy Księgi Izajasza adwentyści przyjmują naukę, że Pan Bóg planował założenie takiego wzorcowego państwa, do którego dobrowolnie przyjdą obce narody, przyciągnięte licznymi błogosławieństwami, jakie staną się jego udziałem. Ale nade wszystko miała przyciągnąć ich Boża miłość i łaska oraz doskonałe prawo — dekalog. Niestety, naród wybrany zamiast uświęcać się i głosić ewangelię, wbił się w pychę i odizolował od innych nacji, opacznie interpretując Boży nakaz zachowania czystości etnicznej jako cnoty samej w sobie. To zaś, że wiele z tych narodów miało być wybitych w pień, nie powinno stać się dla nas wzorem do pochopnej realizacji. Pogłębiona lektura ksiąg Starego Testamentu pokazuje wyraźnie, że taki wyrok śmierci bywał wydawany przez Boga po setkach lat „czasu łaski”, gdy to Boży prorocy z wyraźnego Bożego nakazu byli posłani nawet do pogańskich krajów, by ostrzec ich przez zbliżającym się sądem4. Tylko Bóg jako Stworzyciel, Pan i Sędzia wszystkich ludzi ma prawo do wydawania takich wyroków.

… czy Bóg pokoju?

W Nowym Testamencie kwestia patriotyzmu wydaje się być już całkiem nieobecna. Gdy do Jana Chrzciciela przyszli poruszeni jego kazaniami żołnierze z pytaniem, co mają czynić, on nic nie wspomniał o problemie rzymskiej okupacji Palestyny ani o konieczności walki wyzwoleńczej i tym bardziej o umiłowaniu ojczyzny. Mówił im za to o potrzebie oczyszczenia swych sumień od wszelkiej nieprawości5. Jezus zdystansował się od problemu patriotyzmu zupełnie, mówiąc do Piłata: „Królestwo moje nie jest z tego świata; gdyby z tego świata było Królestwo moje, słudzy moi walczyliby, abym nie był wydany Żydom; bo właśnie Królestwo moje nie jest stąd”6. A w Modlitwie Pańskiej nakazał swym naśladowcom prosić Ojca w niebie: „Przyjdź Królestwo twoje”. Zaś dwa ostatnie rozdziały Księgi Apokalipsy są obietnicą wysłuchania przez Boga tej prośby i proroczą wizją założenia tu, na ziemi, owego królestwa, gdy nadejdzie wyznaczony czas. A co do tego momentu mają czynić chrześcijanie? Być solą ziemi i światłością świata7. Czyli godnie reprezentować zasady przedstawione w Piśmie Świętym, jako wyraz Bożego charakteru, który Pan chce odtworzyć w nas na swój obraz i podobieństwo8. Naśladować Jezusa w Jego umiłowaniu bliźniego, bez względu na narodowość9. Realizować Jezusowy nakaz głoszenia ewangelii wszystkim narodom10. Nawet w tak niesprzyjających okolicznościach jak wojna naśladowca Chrystusa znajdzie okazję, aby stać się przekaźnikiem Bożych błogosławieństw. Nawet będąc żołnierzem, można służyć drugiemu człowiekowi bez łamania Bożych zasad. I nawet jeśli żaden medal nie zostanie nam przypięty, możemy ufnie wyglądać owego „miasta mającego mocne fundamenty, którego budowniczym jest sam Bóg”11. A my wszyscy możemy być jego obywatelami12. Dwa ostatnie rozdziały Księgi Apokalipsy w plastyczny sposób ukazują nowe Jeruzalem, stolicę prawdziwej ojczyzny wyznawców Jezusa Chrystusa. Możemy wierzyć Biblii. Jest księgą opartą na faktach, napisaną przez prawdomównego Autora13. Choć niektóre jej fragmenty wyglądają jak scenariusz filmu SF, to jednak staną się kiedyś rzeczywistością. Lecz w innym świecie i w innym wymiarze. Bo czego Orwell, Clarke czy Lem nie zdołali wymyślić, to przygotował Bóg tym, którzy go miłują14.       
Beata Frańczak
Znaki Czasu  kwiecień 2014 r. www.sklep.znakiczasu.pl  kontakt@znakiczasu.pl

1 http://www.cinequestonline.org/Video-Details.do?vid=56. 2 Zob. Booton Herndon, Nietypowy bohater US Army, Warszawa 1991. 3 „Adventist World”, luty 2013, s. 7. 4 Zob. np. Księga Jonasza. 5 Zob. Łk 3,14. 6 J 18,36. 7 Zob. Mt 5,13-16. 8 Zob. Rdz 1,27. 9 Zob. Łk 10,29-37. 10 Zob. Mt 28,18-19. 11 Hbr 11,10. 12 Zob. Ef 2,19. 13 Zob. Tt 1,2. 14 Zob. 2 Kor.2,9 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz