Protestanci przestają
protestować. „Protest się skończył” — woła anglikański biskup.
„Po co nam dalej Kościół protestancki?” — pyta i wzywa do powrotu na łono katolicyzmu. Takich wezwań jest coraz więcej. To wyjątek
czy już tendencja?
„Po co nam dalej Kościół protestancki?” — pyta i wzywa do powrotu na łono katolicyzmu. Takich wezwań jest coraz więcej. To wyjątek
czy już tendencja?
Okładka przedstawia rzeźbę papieża Piusa VII
(1800-1823) dłuta słynnego duńskiego
rzeźbiarza
Bertela Thorvaldsena. Jego pontyfikat przypadł w czasach
dla papiestwa bardzo trudnych. Poprzednik tego papieża, Pius VI
(1775-1799), został zdetronizowany i zakończył życie w uwięzieniu.
Państwo kościelne zostało zlikwidowane przez Francuzów w 1798 roku. Mimo
to na głowie Piusa VII nadal spoczywa tiara — potrójna korona władcy
nieba, ziemi i podziemi (czyśćca). Trudno o bardziej wyraźny symbol
zasięgu roszczeń do władzy kolejnych papieży.
Ktoś powie, że to dawne czasy.
Naprawdę? Tiara jest dalej koroną władców Watykanu, tyle że nieeksponowaną
publicznie. Roszczenia się nie zmieniły. Strategia długofalowa realizowana jest
kolejnymi małymi krokami. Pierwszym krokiem będzie odzyskanie dominacji
duchowej.
Kolejne kanonizacje to tylko
jeden z elementów układanki odzyskiwania wpływów [więcej w artykule
pt. Kanonizacja i nie tylko]. Innym elementem jest przejmowanie
inicjatywy w ruchu ekumenicznym.
Pod koniec lutego znajomy
z jednego z mniejszościowych Kościołów ewangelikalnych przysłał mi
e-maila od kolegi pastora, który zaniepokojony pisał: „Jesteśmy świadkami
tworzącego się ogólnoświatowego ekumenicznego ruchu religijnego, w którym
nie ma już znaczenia jedność w fundamentach nauczania biblijnego, ale
jedność w przeżyciach, w mistycyzmie, jedność w uzdrawianiu
świata poprzez wspólną ewangelię społeczną”. Ruch ten mieliby tworzyć
Kościół rzymskokatolicki i charyzmatyczny (zielonoświątkowy) Ruch Wiary.
Do e-maila załączony był link do strony internetowej. Kliknąłem...
Anglikański biskup Tony Palmer
na spotkaniu z liderami protestanckich Kościołów zielonoświątkowych
skrytykował podziały w chrześcijaństwie, twierdząc, że są diabelskie.
Wezwał do jedności opartej na doświadczaniu obecności Bożej
w odnowie charyzmatycznej, a nie na ujednolicaniu doktryn
poszczególnych Kościołów. Wielokrotnie przy tym powtarzał, że zapoczątkowany
przez Marcina Lutra w 1517 roku protest przeciwko katolickim wypaczeniom
w chrześcijaństwie się skończył w 1999 roku, kiedy luteranie
podpisali z katolikami wspólną deklarację o usprawiedliwieniu
z wiary. „Skoro już nie ma protestu, po co Kościół protestancki?” —
pytał anglikański biskup. „Głosimy już tę samą [co katolicy — A.S.] ewangelię”
— kontynuował. Następnie przedstawił krótki filmik ze specjalnym
przesłaniem papieża Franciszka do uczestników konferencji. Papież nazwał
biskupa Palmera swoim wieloletnim przyjacielem, a potem odniósł się
do separacji chrześcijan. Powiedział, że to efekt grzechu
i historycznych nieporozumień, którym wszyscy są winni. Wyraził tęsknotę
za zjednoczeniem chrześcijan. Zdaniem papieża cud jedności już się
rozpoczął. Poprosił protestantów o modlitwy i błogosławieństwo oraz
sam zapewnił ich o swoich modlitwach i błogosławieństwie. Na tym
filmik nagrany smartfonem się zakończył. Zgromadzeni liderzy zielonoświątkowi
odpowiedzieli na to przesłanie modlitwą w intencji papieża. Publiczną
modlitwę prowadził pastor Kenneth Copeland, znany ewangelista telewizyjny.
Mówił, że zgromadzeni zgadzają się z intencjami papieża.
We fragmencie swojej modlitwy zaczął nawet modlić się w tych
intencjach „językami”, wydając z siebie niezrozumiałe i przez nikogo
nietłumaczone dźwięki. Po chwili wrócił do normalnego angielskiego
i poprosił biskupa Palmera o nagranie dla papieża odpowiedzi
zgromadzenia zielonoświątkowych liderów. Copeland podziękował papieżowi
i zapewnił go o ich miłości do niego. Stwierdził, że wierzą w Boga
tak samo jak papież. Poinformował, że ich odpowiedzią na prośbę papieża
były modlitwy „w duchu” o zjednoczenie chrześcijan. Na koniec wraz
z całym zgromadzeniem protestanckich liderów pobłogosławił papieża.
Oglądając filmową relację
z tego wydarzenia, rzeczywiście można by dojść do wniosku, że protest
protestantów już się skończył. Niektórzy protestanccy liderzy, jak Ulf Ekman
ze Szwecji, już nawet porzucają swoje owczarnie i wracają
na łono Kościoła rzymskiego [zob. rubryka „Znaki i fakty”]. To
dokładnie ten ekumenizm i to zjednoczenie, którego życzy sobie ten Kościół
— wszystkie drogi mają prowadzić do Rzymu.
Protestanci jednak nie kończą
się na uczestnikach opisanej konferencji. Jest jeszcze wielu innych
i ich protest przeciwko wypaczeniom chrześcijaństwa wcale się jeszcze nie
skończył. A nie skończył, bo nie zniknęły jeszcze owe wypaczenia. Jednym
z wielu takich wypaczeń jest nigdzie nieodwołana zmiana przykazań Bożych
[zob. artykuł pt. Przykazania (nie)zmienne]. Na to zgody być nie
może i żadna modlitwa „w duchu” i „językami” tego nie przykryje.
O innych wypaczeniach można przeczytać w artykule pt. Kanonizacja
i nie tylko.
Komentując opisane zgromadzenie
liderów charyzmatycznych i ich reakcję na słowa papieża, znany
adwentystyczny ewangelista i pisarz Doug Batchelor powiedział: „Nie każde
podziały są diabelskie. Nawet Słowo Boże dzieli. Jest ostrzejsze niż miecz
obosieczny. Jezus powiedział, że nie przyszedł przynieść pokój, ale miecz.
Apostoł Paweł też wzywa do wyjścia i oddzielenia się”. Kto chce dziś
trwać w biblijnej prawdzie, nie może przejść obojętnie obok nauk, które są
tej prawdy wypaczeniem.
Ostatnio pewna uczennica liceum
opowiadała mi o referacie, jaki przygotowała na temat XVI-wiecznej
reformacji. Zilustrowała go podobiznami Lutra i Kalwina, najsłynniejszych
ówczesnych reformatorów, z książki pt. Wielki bój autorstwa Ellen
G. White1.
„Przecież ja też mam w domu tę książkę, ale nie wiem, dlaczego właściwie
jej jeszcze nie przeczytałam” — powiedziała zaskoczonej uczennicy jej
nauczycielka.
Może i inni czytelnicy
„Znaków Czasu” mają na półce tę książkę, a jeszcze do niej nie
sięgnęli. A warto, zwłaszcza do rozdziału: „Dążenia papiestwa”.
Książka ta, napisana w XIX wieku, gdy papiestwo było w głębokiej
defensywie, zapowiada rychłe nadejście powrotu papiestwa do jego dawnej
świetności i uległość protestantów wobec jego potęgi. Można powiedzieć, że
proroctwo to wypełnia się na naszych oczach.
Andrzej Siciński
1 Książka do nabycia:
http://sklep.znakiczasu.pl/
Kto chce dziś trwać
w biblijnej prawdzie, nie może przejść obojętnie obok nauk, które są tej
prawdy wypaczeniem
Przykazania
(nie)zmienne
Czyli o prawie, które nie lubi zmian, i
o tym,
co można, a czego nie można w nim zmieniać.
co można, a czego nie można w nim zmieniać.
Amerykańska konstytucja jest obecnie najstarszą
obowiązującą
konstytucją
na świecie. Ma 227 lat. Składa się z siedmiu artykułów i przez
te wszystkie lata doczekała się jedynie 27 poprawek. Zna ją każdy Amerykanin
i jest z niej dumny. W tym czasie Polacy mieli już konstytucje:
majową, marcową, kwietniową, stalinowską i tzw. małą konstytucję. Obecna
z roku 1997 ma 243 artykuły, a stopień znajomości jej przepisów
w społeczeństwie polskim jest bliski zeru. Dlaczego? Może dlatego, że coś,
co zbyt często ulega zmianom, nie jest warte zapamiętywania. Może się bowiem
okazać, że zanim przyswoimy sobie nowe regulacje, kolejna władza już je zmieni.
Dobre prawo nie lubi zmian. Zbyt
często uchwalane, kierowane doraźnymi interesami politycznymi nowelizacje
wprowadzają tylko chaos i atmosferę niepewności w stosunkach prawnych
i zwykłym codziennym życiu. W takich warunkach ludzie boją się
zakładać i prowadzić firmy, a inwestorzy inwestować. Nie są pewni,
czy nowy rok nie przyniesie im kolejnej zmiany przepisów podatkowych, celnych,
bankowych, która doprowadzi ich do bankructwa. Podobno ilością
stanowionych przepisów nasz system prawa przypomina prawo czasów bizantyjskich.
Doszło do tego, że zmienia
się nawet to, co wydawałoby się, że zmieniać się nie powinno. Już latem
ubiegłego roku media donosiły o zmianach w prawie instytucji, która
od lat w oczach Polaków uchodzi za ostoję tradycjonalizmu,
konserwatyzmu i stabilności, a do wszelkich zmian nastawiona jest
raczej niechętnie. Chodzi o Kościół rzymskokatolicki i przykazania
kościelne.
Taneczne piątki
W marcu polscy biskupi
zatwierdzili zeszłoroczną zmianę czwartego przykazania kościelnego. Do tej
pory brzmiało ono: „Zachowywać nakazane posty i wstrzemięźliwość
od pokarmów mięsnych, a w okresach pokuty powstrzymywać się
od udziału w zabawach”. Okresami pokuty jak dotąd były
w katolicyzmie wszystkie piątki, dla upamiętnienia dnia śmierci
Chrystusa na krzyżu. Nowe brzmienie tego przykazania jest następujące:
„Zachowywać nakazane posty i wstrzemięźliwość od pokarmów mięsnych, a
w czasie Wielkiego Postu powstrzymywać się od udziału
w zabawach”. Jak widać teraz powstrzymanie od zabaw zostało
ograniczone tylko do Wielkiego Postu.
Tłumacząc zmianę, znany
warszawski duchowny ks. Mateusz Matuszewski wyjaśnia, że „Kościół ma świadomość
czasów, w których żyjemy, i tego, że utrzymując zakaz zabaw w piątki,
wierni praktycznie nie mogliby pójść potańczyć”1.
Każda zmiana przykazań
kościelnych wywołuje wśród wiernych Kościoła rzymskokatolickiego pewne
poruszenie, żeby nie rzec — konsternację. I trudno się ludziom dziwić, że
bardziej sobie cenią wartości trwałe i niezmienne. Zmiany w prawie
świeckim denerwują i utrudniają życie, ale zdążyliśmy się już do tego
przyzwyczaić. Natomiast zmiany w prawie kościelnym, dotykającym sfery sacrum,
mogą budzić obawy katolików — że oto zmianie ulega coś, co z natury rzeczy,
jak sądzą, powinno pozostać niezmienne.
Kościelne
nie znaczy Boże
nie znaczy Boże
Żeby te obawy rozwiać wspomniany
ks. Mateusz Matuszewski wyjaśnia, że w Polsce często myli się przykazania
kościelne z Bożymi. „Mamy dwie grupy przykazań: Przykazania Boże
i Kościelne. Dekalog dał sam Bóg, te przykazania nigdy nie będą zmienione”2 — wyjaśnia ksiądz. Co oznacza, że te drugie —
kościelne — zmieniane być mogą.
Prawie tak samo w 2003 roku
pisał „Tygodnik Powszechny”: „Przykazania kościelne mają inną naturę niż
przykazania Boże: Nie są one częścią Objawienia Bożego, które jest zapisane
w Piśmie Świętym i ma charakter zamknięty, tzn. nie podlega zmianom
i uzupełnieniom”3. Wyjaśniając na nasze, przykazania Boże są
niezmienne, a kościelne już zmienne.
I tu trzeba „Tygodnikowi Powszechnemu”
oddać rację, a nawet świętą rację. Dekalog, czyli dziesięć przykazań
Bożych, jako część Pisma Świętego jest niezmienny, gdyż ustanowił go niezmienny
Bóg. Przykazania kościelne są dużo niższej rangi i Kościół, który je
ustanowił, może je zmieniać, jak chce. Nie ma się na co gniewać. Choć
strach pomyśleć, co by było, gdyby tak wiernym ogłoszono kiedyś, że zmieniono
już nie kościelne, ale Boże przykazania.
I tu trzeba wrócić
do wypowiedzi ks. Mateusza — że przykazania dekalogu „nigdy nie będą zmienione”.
Chciałoby się, żeby tak było. Jednak prawda jest inna. One już zostały
zmienione! I przez kogo? Jasno i bez ogródek wyjawił to ponad sto lat
temu ks. prof. F. Spirago, tak pisząc o dekalogu w Katolickim
katechizmie ludowym: „Nie naruszając istoty przykazań, poczynił
w nich Kościół następujące zmiany formalne. Drugie przykazanie,
dotyczące czci obrazów, złączył z pierwszym, natomiast dziesiąte
przykazanie Boże rozdzielił na dwa osobne przykazania (…) Nakaz
święcenia sabatu przemienił Kościół na nakaz święcenia niedzieli”3. No, jak to są
tylko nieistotne zmiany formalne, to jakie musiałyby być istotne zmiany
merytoryczne? Może nakaz zabijania rodziców albo zakaz składania prawdziwego
świadectwa? Czy jak zmienia się dzień święty, to nadal jest to zmiana li tylko
formalna? To po co nam był powrót do 3 maja, skoro mieliśmy
1 maja? Po co nam był 11 listopada, skoro mieliśmy 22 lipca? To też były tylko zmiany formalne?
1 maja? Po co nam był 11 listopada, skoro mieliśmy 22 lipca? To też były tylko zmiany formalne?
* * *
Prawo to ta dziedzina ludzkiej
aktywności, która potrzebuje pewnego minimum stabilności i która sama tę
stabilność wprowadza. Stabilne prawo stwarza poczucie bezpieczeństwa. Jest
lepiej znane, a przez to bardziej szanowane. Nie należy negować potrzeby
drobnych zmian, bo to wymóg życia, które znamionuje ciągły ruch. Ale rzeczy
kardynalne, zasadnicze, powinny pozostać takie same. Zbyt częste zmiany
w tych sprawach nie tylko denerwują, ale wywołują poważniejsze
konsekwencje — zmieniają postawę społeczeństwa wobec prawa. Przestaje się je
szanować. A to prędzej czy później każdy boleśnie odczuje na własnej
skórze. Pozostaje więc jedynie apelować do prawodawców — obojętnie
świeckich czy kościelnych: panowie, co musicie i co wasze, zmieniajcie,
ale czego nie musicie i co nie wasze, zostawcie w spokoju!
A.S.
1 Z´ródło:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,
1342,title,Polscy-biskupi-zmienili-przykazanie-koscielne-dotyczace-zabaw,wid,16490967,wiadomosc.
html?ticaid=1126f0&_ticrsn=3 [dostęp: 25.3.2014]. 2 Tamże. 3 Mikołów — Warszawa 1906, t. II, s. 79, kursywa A.S.
1342,title,Polscy-biskupi-zmienili-przykazanie-koscielne-dotyczace-zabaw,wid,16490967,wiadomosc.
html?ticaid=1126f0&_ticrsn=3 [dostęp: 25.3.2014]. 2 Tamże. 3 Mikołów — Warszawa 1906, t. II, s. 79, kursywa A.S.
Znaki Czasu kwiecień 2014r. www,sklep.znakiczasu.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz